Ministerstwo zdrowia wprowadziło przepis, który może sparaliżować system bezpłatnej opieki stomatologicznej dla pacjentów. Dodatkowym wymogiem od 1 stycznia 2010 roku dla gabinetów ma być zainstalowanie w nich urządzeń RTG. W tej chwili taki sprzęt ma tylko 5 procent gabinetów. NFZ już zapowiedziało, że nie podpisze umów z lekarzami, którzy nie będą mieli aparatów rentgenowskich.

To jedna odsłona tej afery. Dotknie ona pacjentów, którzy zamiast bezpłatnej pomocy, będą musieli płacić za wizyty u stomatologa. Drugie dno tej sprawy może mieć podłoże korupcyjne – tak twierdzą lekarze szczegółowo obserwujący ewolucję rozporządzenia podpisanego w Ministerstwie Zdrowia. Według nich 14 sierpnia 2009 roku trafił do nich projekt rozporządzenia w sprawie wymogów stawianych gabinetom stomatologicznym. W jednym z punktów był zapis, iż gabinety powinny być wyposażone w urządzenie RTG. Jeżeli go nie ma potrzebne będzie podpisanie umowy podwykonawczej z firmą oferującą usługi w zakresie zdjęć rentgenowskich. Ten zapis był kopia z przepisów obowiązujących w tym roku. Lekarze pozytywnie wypowiedzieli się o tym projekcie, gdyż nie wnosił on żadnych zmian. Jakież było ich zdziwienie, kiedy dostali do rąk rozporządzenie podpisane 30 sierpnia /14 dni po otrzymaniu projektu/ przez minister zdrowia. W nowych przepisach, ktoś wymazał zdanie – „w przypadku braku stosownego urządzenia konieczność zawarcie umowy podwykonawczej” - co w praktyce oznacza, że umowy z NFZ mogą podpisać tylko gabinety wyposażone w RTG. Skreślenie tego zdania to przede wszystkim otwarcie drogi do szybkiego zarobienia nawet pół miliarda złotych przed przedstawicieli handlowych oferujących sprzęt rentgenowski. Ocenia się, że polski rynek może w krótkim czasie wchłonąć nawet 10 tysięcy aparatów RTG.

Zapowiadają się więc „złote żniwa” dla tych, którzy produkują i sprzedają te urządzenia. Zdaniem lekarzy- stomatologów, skreślenie tego zapisu jest łudząco podobne to słynnej afery Rywina, dlatego nie wykluczają skierowania sprawy do prokuratury.

maciej.grzyb@rmf.fm