Już ponad siedemdziesiąt dwie godziny trwa dramat pasażerów indyjskiego samolotu uprowadzonego w Wigilię. Maszyna cały czas stoi na lotnisku w afgańskim Kandaharze. Sprawujący władzę w Kabulu Talibowie zaczynają już tracić cierpliwość. Zapowiadają, że jeśli Indie natychmiast nie rozpoczną negocjacji z porywaczami zmuszą samolot do startu. Nie wykluczają także szturmu, jeśli porywacze spełnią swe groźby i zaczną zabijać zakładników.

Od dwóch godzin w Kadaharze jest już delegacja indyjskiego rządu. Wiadmo już, że rozmawiała z ministrem spraw zagranicznych Talibów. Niektóre, wciąż jednak niepotwierdzone doniesienia, mówią, że rozpoczęły się już także bezpośrednie rokowania z porywaczami. Rzecznik premiera Indii nie chciał ujawnić, czy negocjatorzy przywieźli ze sobą jakieś propozycje.

Rząd w Dehli przyznaje jednak, że nie wyznaczył sobie żadnego ostatecznego terminu zakończenia dramatu stu sześćdziesięciu zakładników. Co więcej negocjatorzy nie mogą obiecać porywaczom spełnienia ich żądań. Po negocjacjach wrócą do Indii, sytuacja zostanie po raz kolejny omówiona na specjalnym posiedzeniu rządu i dopiero wówczas zapadną konkretne decyzje.

Wiadomości RMF FM 16:45