Problemy z dziećmi, a w zasadzie z ich brakiem, przeżywa wiele miejscowości na Warmii i Mazurach. W kilku przygranicznych gminach urzędnicy już od dłuższego czasu odnotowują więcej zgonów niż urodzeń.

Dla przykładu w Barcianach od stycznia do czerwca urodziło się 33 dzieci, pogrzebów było 40. Młodzi opuszczają rodzinne strony, bo w popegeerowskich wsiach brakuje pracy.

Zdaniem miejscowych władz, ujemny przyrost naturalny może się utrzymywać przez kilka najbliższych lat. - Może to doprowadzić do spadku liczby ludności o jakieś 10 procent, a może i więcej - uważa wójt Barcian, Ryszard Kozyra.

Dodaje jednak, że władze nie składają broni i chcą przyciągnąć na Warmię i Mazury całkiem nowych ludzi. - Liczymy głównie na warszawiaków - wyjaśnia. Przybysze ze stolicy coraz chętniej bowiem właśnie tu urządzają swoje siedliska, kupują ziemię i uprawiają gospodarstwa.