Reporter rmf.fm rozmawia z bieszczadzkimi osadnikami- ludźmi, którzy ukochali swobodę.

Nazywają siebie Bieszczadnikami. Na stałe wpisali się w krajobraz połoniń. Porzucili wygodne życie w dużych miastach. Zerwali dotychczasowe więzy i postanowili żyć z dala od ludzkich skupisk, imając się różnych zajęć. "W Bieszczadach da się żyć, trzeba mieć tylko silną psychikę." - mówi jeden z nich- Krzych z Wetliny. Jego opowieści wysłuchał Piotr Stabryła.

Krzych przyjechał w Bieszczady w 1978 roku. Przez dwadzieścia lat zajmował się.... ha! łatwiej powiedzieć czym Krzych się nie zajmował. To były dorywcze zajęcia - a to "wypał węgla", a to zbieranie jagód, to znowu wycinka lasu. A jeśli nie jest drwalem, czy zbieraczem borówek?
Jak mówi - Bieszczady to miejsce, w którym można bardzo łatwo przeżyć. Tu można naprawdę żyć w zgodzie z sobą, tu można żyć swobodnie. Cóż, że czasem trzeba przebiedować, że trzeba się zapożyczyć?! Teraz już ciężko wrócić z zielonej puszczy do asfaltowej dżungli wielkiego miasta. Krzych ma 42 lata - i jak mówi, żeby żyć pełnią życia, oddychać pełną piersią nie musi jechać do Warszawy.

Nie potrzebuje do tego zgiełku metropolii ani... komputera. Ale paradoksalnie właśnie w komputerowej sieci prezentujemy jego sylwetkę. Dużo jagód w bieszczadzkich borach Krzychu! -życzy sieć rmf.fm.

Posłuchaj rozmowy z Krzychem:

www.rmf.fm