Nic nie wskazuje na to, żeby sytuacja na Zachodnim Brzegu i w Strefie Gazy miała się uspokoić - twierdzą izraelscy wojskowi.

W obawie przed aktami terroru wojsko zamknęło w nocy główne drogi prowadzące do żydowskich osiedli na Zachodnim Brzegu. Zdaniem ekspertów władze Autonomii mogą zezwolić islamistom na wznowienie zamachów samobójczych. Premier Izraela Ehud Barak zapowiedział, że w razie dalszego nasilenia walk, jego rząd zastosuje jeszcze ostrzejsze środki niż dotychczas. Według policji gwałtowne zamieszki będą trwać dziś nadal w skupiskach arabskiej ludności w północnym Izraelu.

Posłuchaj relacji korespondenta radia RMF z Tel-Awiwu, Elego Barbura:

Są to najbardziej krwawe starcia izraelsko-palestyńskie od czterech lat. Na nadzwyczajnym posiedzeniu w Kairze Liga Arabska zastanawiała się, czy ostatnie wydarzenia przekreślają szanse na pokój na Bliskim Wschodzie. Amerykańska sekretarz stanu Medeleine Albraight zaoferowała gotowość mediacji pomiędzy Izraelczykami i Palestyńczykami, by skończyć rozlew krwi.

Tymczasem pod silnym naciskiem prezydenta Billa Clintona obie strony konfliktu zgodziły się na przeprowadzenie przy udziale Stanów Zjednoczonych dochodzenia w sprawie przyczyn wybuchu starć. Islamskie grupy terrorystyczne Hamas i Jihad wzywają do świętej wojny przeciwko Izraelowi. Obie strony konfliktu nawzajem obarczają się winą za doprowadzenie do niepokojów. "Klucz do rozwiązania tego problemu leży w rękach Palestyńczyków. Mam nadzieję i wierzę, iż wydadzą rozkaz takim organizacjom jak Fatah czy Tanzim i palestyńskim policjantom, aby zakończyli zamieszki i doprowadzili do uspokojenia sytuacji" - powiedział dowódca armii izraelskiej, Shaul Mofaz.

Palestyńczycy twierdzą, iż sytuację zaostrzyła wizyta skrajnego izraelskiego polityka, Ariela Szarona, na Wzgórzu Świątynnym w Jerozolimie. Szaron był tam kilka dni temu. Od tego czasu dochodzi do niepokojów, których apogeum nastąpiło wczoraj. "Myślę, że to rezultat polityki Izraela i prowokacji dokonanej przez Szarona. Winna jest także izraelska policja, która dokonała inwazji na meczet Al Aksa i spacyfikowała przebywających tam Palestyńczyków" - mówił palestyński minister, Ziyad abu Ziyad.

Przywódca Palestyńczyków Jasser Arafat oznajmił w nocy, iż pragnie pokoju, ale nie wezwie swych rodaków do przerwania zamieszek. Dziś rano tłum mieszkańców Autonomii atakował izraelskie posterunki i patrole na Zachodnim Brzegu, w Strefie Gazy i Wschodniej Jerozolimie. Premier Izraela Ehud Barak naradzał się w nocy z dowódcami armii tajnych służb. Następnie opublikowano komunikat wskazujący, że Jasser Arafat w każdej chwili może przerwać akty przemocy. Oficjalna rozgłośnia "Głos Palestyny" nawoływała jednak od rana do kontynuowania "bitwy o Jerozolimę", przyrównując ją do walki z krzyżowcami. Nad ranem policja Autonomii ostrzelała jeden z posterunków izraelskich na granicy pomiędzy Strefą Gazy a Egiptem. Izraelczycy odpowiedzieli zmasowanym ogniem. Tego rodzaju groźne incydenty mogą się dziś powtórzyć. Jednocześnie w skupiskach arabskich w samym Izraelu odbęda się procesje solidarnościowe i strajk generalny.

Posłuchaj relacji korespondenta radia RMF z Tel-Awiwu, Elego Barbura:

Wczoraj rano doszło do bardzo poważnych zamieszek na Zachodnim Brzegu Jordanu i w strefie Gazy. Policja i wojsko próbowały też opanować sytuację w Jerozolimie Wschodniej i Betelejem. Tragiczne żniwo wczorajszych zamieszek to co najmniej 16 ofiar śmiertelnych i ponad 500 rannych. Wśród ofiar byli m.in.: 14-letni palestyński chłopiec oraz palestyński kierowca. W czasie wymiany ognia między wojskami izraelskimi a policją palestyńską rannych zostało 30 Palestyńczyków. Szpitale nie nadążały z udzielaniem pomocy poszkodowanym.

Najpoważniejsza sytuacja panowała wczoraj w Nablusie na Zachodnim Brzegu. Tłum ruszył na barykady, postawione przez izraelskich żołnierzy. Ci wezwali na pomoc transportery opancerzone. Oficjalne radio "Głos Palestyny" nawoływał ludność, aby oddawała krew i masowo przybywała na Wzgórze Świątynne. W Strefie Gazy dochodziło do regularnych bitew, a policja użyła ostrej amunicji. Palestyńczycy twierdzą, że funkcjonariusze stosowali także pociski rozpryskowe typu dum-dum, zakazane międzynarodowymi traktatami. Poważne walki wybuchły też w Hebronie na Zachodnim Brzegu Jordanu, w Jerozolimie Wschodniej oraz w Betlejem. Rząd Autonomii Palestyńskiej wezwał mieszkańców do strajku generalnego. W całej Palestynie obowiązywał wczoraj dzień żałoby po ofiarach czwartkowych i piątkowych zamieszek.

Przypomnijmy: Rozruchy wybuchły po zakończeniu modłów w meczecie Omara na Wzgórzu Świątynnym. Kilkuset Palestyńczyków zaatakowało kamieniami ortodoksyjnych Żydów modlących się pod pobliską Ścianą Płaczu. Policji izraelskiej udało się przy użyciu gazu łzawiącego i gumowych kul odepchnąć napastników. Oddziały izraleskie w kilku miejscach użyły broni palnej, aby odeprzeć ataki Palestyńczyków. Ci także odpowiedzi ogniem.

Posłuchaj relacji izraelskiego korespondenta RMF FM, Elego Barbura:

12:20