Na tej podwyżce podatków się nie skończy - ostrzegają ekonomiści. Ich zdaniem, rząd przyznał właśnie, że mamy większe problemy finansowe niż wcześniej. W czwartek politycy Platformy Obywatelskiej zapowiedzieli, że będą chcieli, by po 2012 roku VAT wzrósł o 1 punkt procentowy.

W górę może pójść podatek dochodowy, czyli PIT. To ten sam, który co miesiąc jest nam odejmowany z pensji. Najprawdopodobniej zaczną go płacić także najbogatsi rolnicy - twierdzą ekonomiści.

Rząd może także przystąpić do likwidacji niektórych ulg i zasiłków. Te prognozy ekonomistów powoli potwierdzają kolejni politycy PO. Andrzej Halicki przyznał już, że rozważana jest likwidacja części becikowego.

Żeby doprowadzić stan finansów publicznych do sytuacji sprzed roku 2007, konieczne są dalsze oszczędności - twierdzi ekonomista Rafał Benecki.

O skali możliwych kolejnych podatków niech świadczą liczby. Zapowiadana podwyżka VAT-u przyniesie około 5 miliardów złotych rocznie. Tymczasem trzeba zaoszczędzić od 15 do nawet 20 miliardów złotych. Rządzącym najłatwiej to zrobić, podnosząc podatki, bo prawdziwe reformy, które by nas przed tym uchroniły, są dla polityków najwyraźniej zbyt skomplikowane.

Szef klubu PO Tomasz Tomczykiewicz poinformował po posiedzeniu zarządu PO, że nie będzie podwyżki podatku PIT, CIT i składki rentowej. Dodał jednak, że została rozpoczęta dyskusja o czasowej podwyżce podatku VAT "w niewielkim stopniu".

Wcześniej możliwość podniesienia podatków zapowiedział szef doradców premiera Michał Boni. Ostro krytykował go chociażby marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna. Czwartkowe spotkanie miało na celu uzgodnienie stanowisk w tej sprawie.

Jutro na specjalnym posiedzeniu rządu ministrowie będą rozmawiać już o konkretnych rozwiązaniach. Rada Ministrów musi bowiem przyjąć plan finansowania państwa na cztery najbliższe lata. Po tej naradzie powinniśmy dowiedzieć się, czy w ciągu najbliższych czterech lat podniesiony zostanie VAT, składka rentowa, wiek emerytalny i czy zniesione zostaną niektóre ulgi (np. becikowe).