Amerykanie postanowili zakończyć trwający 10 lat spór z ONZ i zwolnić fundusze na spłatę zaległych składek amerykańskich na organizację.

Spór rozpoczął się, gdy amerykański Kongres przestał płacić składki oskarżając równocześnie ONZ o biurokrację i marnowanie pieniędzy państw członkowskich. Wczoraj wieczorem Senat jednomyślnie zgodził się na natychmiastową spłatę 582 milionów dolarów, czyli większości kwoty składek, wynoszącej 926 mln dolarów. 100 milionów zwolniono już wcześniej, a pozostałe 244 miliony będą wpłacone do kasy ONZ w przyszłym roku. Na podstawie porozumienia z ONZ, wynegocjowanego przez ustępującego ambasadora USA przy tej organizacji Richarda Holbrooke'a, amerykański udział w budżecie administracyjnym organizacji, wynoszącym 1,1 miliarda dolarów, zmniejszy się z obecnych 25 procent do 22 procent. Porozumienie przewiduje też, że udział USA w budżecie na operacje pokojowe zmniejszy się z obecnych 31 procent do 26,5 procent do końca 2002 roku, a potem stopniowo do 25 procent. Roczny budżet ONZ na ten cel sięga 2,5 miliarda dolarów.

Konflikt trwa nie od dziś

W czasie sporu, ciągnącego się od początku lat 90., Kongres - zwłaszcza Republikanie, mający w nim od 1994 roku większość - argumentował, że USA zbyt wiele łoży do budżetu ONZ i na operacje pokojowe, podczas gdy zbiurokratyzowana organizacja marnuje fundusze. Wiele państw krytykowało odmowę płacenia składek przez USA, oskarżając je o arogancję supermocarstwa. Kampanii przeciw ONZ przewodził ultrakonserwatywny republikanin - przewodniczący senackiej Komisji Spraw Zagranicznych Jesse Helms, który domagał się zreformowania organizacji. Stosunki z Kongresem poprawiły się po wybraniu na sekretarza generalnego ONZ Kofi Annana, który przedstawił plany reform. W czasie sporu o wysokość składek niektóre kraje - m.in. Węgry, Estonia, Słowenia, Izrael i Korea Południowa - zadeklarowały gotowość płacenia większych niż dotąd należności dla ONZ.

Plan Busha

Tymczasem prezydent Bush przedstawił Kongresowi swój plan obniżenia podatków. Zakłada on obniżenie podatków na sumę ponad 1,5 biliona dolarów w ciągu najbliższych 10 lat. Obecne pięć progów podatkowych mają zastąpić cztery niższe. Zdaniem George'a Busha dzięki tej zmianie, średnio zarabiająca rodzina z dwojgiem dzieci, o rocznym dochodzie 50-60 tysięcy dolarów, zyskałaby około 1600 dolarów. Bush ogłosił swój plan przed Białym Domem w otoczeniu biznesmenów pochodzenia latynoskiego - reprezentantów jednej z grup, które skorzystają na obniżce. Propozycje podatkowe Busha krytykują demokraci. Uważają oni ten plan za posunięcie, które faworyzuje bogaczy i grozi ponownym deficytem budżetowym.

00:00