Dopiero za 10 dni dowiemy się, na jakich zasadach Polska będzie uczestniczyć w programie ratunkowym dla zadłużonych gospodarek. Polski rząd zgodził się udostępnić część naszych rezerw do MFW nie znając żadnych szczegółów. Można powiedzieć, że podpisał kwit in blanco.

Wygląda na to, że nasz rząd zdecydował się na ratowanie strefy euro za wszelką cenę.

Rozpad strefy euro byłby niewyobrażalnie bardziej szkodliwy, kosztowany dla Polski niż ratowanie tej strefy - przekonuje wiceminister finansów Ludwik Kotecki.

Idąc tym tokiem rozumowania, nasze władze nie tylko zapisały się do grupy ratujących, ale chcą tam przodować. Liczą, że w ten sposób zaprezentują się jako kraj wiarygodny.

Jeśli jednak weźmiemy unijne porozumienie pod lupę, okazuje się, że ten pakt to dla nas głównie zapisy wirtualne. Obowiązek trzymania dyscypliny finansowej będzie dotyczył tylko krajów strefy euro, podobnie jak kary za nadmierne długi. Za to jak najbardziej realny będzie nasz wkład do funduszu tworzonego przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Teoretycznie pieniądze będzie można w każdej chwili wycofać. Pytanie tylko, co jeśli zdążą przepaść, a nie wystarczą na uratowanie strefy.