Adamowi Małyszowi, zaledwie 23 letniemu mieszkańcowi Wisły, nadano już przydomki „podniebny”, ”latający”, ”król przestworzy”. I nie ma w tym nic dziwnego. Jest on bowiem, chyba najlepszym polskim skoczkiem narciarskim od czasów Wojciecha Fortuny.

Małysz od początku dobry

Ten sezon jest najlepszym w całej karierze Małysza. Można by rzec – pasmo sukcesów. Wszystko zaczęło się od Turnieju Czterech Skoczni. Skacząc na odległość 134 metrów, tym długim i pełnym klasy skokiem, Adam Małysz wywalczył sobie w niemieckim Bischofshofen zwycięstwo. Został on pierwszym Polakiem, który zwyciężył w tym prestiżowym turnieju. Już po pierwszej serii skoków było wiadomo, że tylko nieszczęśliwy wypadek może spowodować utratę prowadzenia Polaka. Do serii finałowej Małysz poszybował równie pewnie. Skoczył na odległość 127 metrów. Drugi był Fin Janne Ahonen (skoki - 118,5 i 124,5 m), a trzeci Austriak Andreas Widhoelzl (117 i 127,5 m). Stało się jasne, że Małysz może się stać kolejnym „bohaterem narodowym”. Zaobserwować to można było chociażby w zakładach bukmacherskich. Za każdą złotówkę postawioną na najgroźniejszego rywala naszego skoczka, czyli Japończyka Noriaki Kasai, można było wygrać od czterech do pięciu złotych. Typując zwycięstwo Polaka tylko jedną trzecią tej sumy. Obywatele naszego kraju i nie tylko, zaczęli uważać Małysza za pewnik. Warunki w Bischofshofen były wymarzone. Świeciło przepiękne słońce, było bardzo ciepło. Można było nawet spotkać ludzi spacerujących w marynarkach. Nie słychać był aby ktoś miał wątpliwości, że to Małysz jest stuprocentowym faworytem konkursu. Z ust wielu ludzi nie schodziło jego nazwisko. Od samego rana w telewizji austriackiej prezentowana była sylwetka naszego skoczka, wywiady a trenerem, menadżerem. Miejscowi kibice wypowiadali się o Małyszu w samych superlatywach.

Sukcesów ciąg dalszy – Harrachov

Jak się okazało sukces Małysza w Bischofschofen nie był przypadkowy. Po raz drugi Polak pokazał swoją klasę na mamuciej skoczni w czeskim Harrachovie. Po konkursie czterech skoczni było to kolejne zwycięstwo Polaka. Oba konkursy w Harrachovie przebiegały pod jego dyktando. Skakał zdecydowanie najrówniej, choć nie najdalej ze światowej czołówki. "Nie myślałem o rekordzie, głównym celem było zwycięstwo i to udało mi się osiągnąć. Przykro mi, że kibice tak traktują Martina, on jest moim rywalem ale i kolegą”. Podczas pierwszej serii wiał momentami sprzyjający skoczkom wiatr, ale w miarę upływu czasu zaczął zmieniać kierunek, a na rozbiegu podmuchy przekraczały 3 metry na sekundę. Rozpoczętą już drugą serię sędziowie przerwali na ponad pół godziny, oczekując na poprawę warunków. Na szczęście wiatr nieco ucichł i można było dokończyć konkurs. Kiedy na rozbiegu zjawił się zamykający konkurs Adam Małysz, emocje sięgnęły zenitu, a ponad dwadzieścia tysięcy widzów, w większości przybyszów z Polski, podniosło nieprawdopodobną wrzawę. Kibice, którzy ściągnęli do Harrachova nawet z najbardziej odległych krańców Polski, nie zawiedli się. Małysz poszybował na odległość 194,5 metra, ustępując w tej serii tylko Schmittowi, ale zdecydowanie wygrywając cały konkurs.

Słone jezioro łez rywali

Kolejny konkurs Pucharu Świata odbył się w amerykańskim Salt Lake City. Po zawodach w Harrachovie, sztab trenerski zadecydował, że do Stanów polecą Małysz, Mateja i Skupień. Małysz twierdził, że skoki w Salt Lake City będzie traktował jako preludium przed olimipadą. To właśnie w Salt Lake City odbędą się igrzyska w 2002 roku. Przedolimpijska próba wypadła znakomicie. Małysz już podczas skoków treningowych zadziwiał kolegów wspaniałą kondycją i tylko pech mógłby mu przeszkodzić w zwycięstwie na tym obiekcie. Jednak nic takiego się nie zdarzyło. Nie sprawił polskim kibicom zawodu i tym razem. W pierwszej serii oddał skok na odległość 129,5 metra. Za drugim razem poleciał jeszcze dalej - na odległość 133,5 metra. Do rekordu skoczni zabrakło mu 50 centymetrów. Drugie miejsce zajął Wolfgang Loitzl, który skoczył 121 metrów w pierwszej serii i 124 metry w drugiej. Stracił do Małysza 36.9 pkt. Po konkursie w Salt Lake City, Małysz objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej. Następny konkurs miał się odbyć w japońskiej Hakubie.

Hakuba – niegroźny upadek

Hakuba niestety nie była dla Małysza szczęśliwa. Wygrał tam Niemiec Martin Schmitt. Adam Małysz zajął dopiero 8 miejsce. W związku z tym utracił swoją pozycję lidera na rzecz Schmitta. Tym razem Małysz w klasyfikacji generalnej wylądował na drugim miejscu. Konkurs na dużej olimpijskiej skoczni w Hakubie (K-120 m) przerwał zwycięską passę Polaka, triumfatora pięciu poprzednich zawodów pucharowych. W pierwszej serii skoczył daleko – 125,5 metrów, oddając drugi, najdłuższy w konkursie skok . Jednak przy lądowaniu zachwiał się i upadł. Sędziowie odjęli mu po siedem punktów z ocen za styl. Z notą 105,4 punkty zajął dopiero 20 miejsce. Na szczęście upadek nie spowodował żadnych obrażeń i Małysz o własnych siłach opuścił skocznię. Pechowy początek nie speszył polskiego skoczka. W drugiej serii, Polak, skaczący jako dwudziesty od końca, wylądował pewnie, osiągając 129,5 m. Łączna nota 240 pkt. dała mu prowadzenie, a kilku kolejnych skoczków, będących przed nim po pierwszej serii, uzyskiwało znacznie gorsze wyniki. Dało to Małyszowi awans do czołowej dziesiątki, a do miejsca na podium zabrakło mu zaledwie 2,9 pkt. Ostatecznie zajął dopiero ósme miejsce. Różnice w czołówce były minimalne, a jedynie Schmitt, który w drugiej serii znów skoczył najdalej - 130,5 m, uzyskał wyraźną przewagę blisko 20 punktów nad drugim w konkursie Jussilainenem. Zawody w Hakubie odbyły się w dobrych warunkach, przy niewielkim mrozie i słabym, a w dodatku sprzyjającym skoczkom wietrze. Oglądało je jednak niewielu widzów, odstraszyła ich zapewne spora odległość. Hakuba jest bowiem położona blisko 70 kilometrów od największego dużego miasta - Nagano.

Sapporo – powrót do czołówki

Sapporo to powrót Małysza do ścisłej czołówki. W konkursie skoków narciarskich Pucharu Świata poszybował on na odległość 132,5, a w drugiej turze aż 136 metrów. Było to siódme w tym sezonie i dziesiąte w karierze zwycięstwo Polaka w zawodach pucharowych. Małysz pobił na głowę swoich rywali i wrócił na pierwsze miejsce w klasyfikacji generalnej mistrzostw. Wyprzedził w niej Niemca Martina Schmitta, który nie zdołał awansować do finałowej trzydziestki konkursu w Sapporo. Znakomity wynik osiągnął natomiast Fin Risto Jussilainen. W pierwszej serii fiński skoczek wylądował na 132 metrze, co przy dobrym stylu dało mu bardzo wysoką notę. Również daleko - 131 metrów - skoczył rewelacyjny Rosjanin Dmitrij Wasiliew, nie mogło to jednak wystarczyć do pokonania Małysza. A kolejne sukcesy polskie skoczka miały jeszcze nadejść.

Willingen – dobra passa trwa.

142,5 metra skokiem na taką odległośc Adam Małysz zwycięża bezapelacyjnie w niemieckim Willingen. Tym samym o ponad 200 punktów wyprzedza w klasyfikacji generalnej, swojego największego rywala – Martina Schmitta. Dzień wcześniej pobił rekord miejscowej skoczni - wylądował tak daleko, że nie było tam aparatury do pomiaru odległości. Ustanowiony przez Małysza rekord skoczni Muehlenkopf w Willingen - to 151,5 metra. Nie miał już sobie równych. Było to jego ósme pucharowe zwycięstwo. W pierwszej serii skoków Małysz poszybował również na odległość 142,5 metra. Tym samym udowodnił po raz kolejny, że jest bezkonkurencyjny. Czy ktoś był w stanie mu zagrozić? Okazało się, że nikt nie mógł skoczyć dalej niż on. W kwalifikacjach przed turniejem poszło mu równie dobrze. Skoczył na odległość 132 metrów i uzyskał od sędziów notę 133,1 pkt. Za nim uplasował się Fin - Risto Jussilainen, który za skok na odległość 129 m otrzymał notę 132,7 pkt. Trzecią pozycję zajął Niemiec Martin Schmitt - 122,5m i 119,5 pkt.

Lahti – srebrny złoty Małysz

Podobnie, jak w kilku poprzednich konkursach, Adam Małysz nie zawiódł też w fińskim Lahti – ostatnim z konkursów Pucharu Świata. W pierwszej turze skoków, szybując na odległość 126 metrów zajął czołową pozycję. W klasyfikacji punktowej wyprzedził Niemca - Martina Schmitta o 2,2 punkta. Druga tura skoków nie poszła mu jednak tak dobrze. Małysz wylądował na 128,5 metrze, lecz zabrakło mu odpowiedniej ilości punktów. Tytuł mistrzowski obronił Niemiec Martin Schmitt, który w drugiej serii poprawił należący do Małysza rekord skoczni wynikiem 131 m i wyprzedził Polaka o 2,8 pkt. "Wiedziałem, że muszę skoczyć dalej, skoczyłem bliżej. Przegrałem z Martinem, ale jestem bardzo zadowolony z tego, że oddałem dobry skok" - powiedział Adam Małysz. W pierwszej turze Polak uzyskał notę 135 pkt. Drugie miejsce zajął Fin Janne Ahonen - 124,5 m - nota 132,8 pkt., a trzecie broniący tytułu mistrzowskiego Niemiec Martin Schmitt - 124,5 m z notą 132,3 pkt. Do finałowej trzydziestki zakwalifikowali się jeszcze dwaj Polacy - Wojciech Skupień na 19 pozycji z wynikiem 108,5 m, nota 99,0 pkt i Robert Mateja na 23, skacząc na odległość 107 m i otrzymując 96,3 pkt. Marcin Bachleda zajął dalekie 45 miejsce. "To wielki sukces" - napisał prezydent Aleksander Kwaśniewski do Adama Małysza i trenera Apoloniusza. Kwaśniewski podkreślił, że Małysz stanął na podium po walce na najwyższym poziomie. "Życzę powodzenia w kolejnych konkursach. Zapewniam, że cała Polska jest z Wami" - dodał prezydent.

Wyniki konkursu skoków:

1. Martin Schmitt (Niemcy) 276,3 pkt (124,5 m/131,0 m)

2. Adam Małysz (Polska) 273,5 (126,0/128,5)

3. Janne Ahonen (Finlandia) 267,4 (124,5/125,5)

4. Martin Hoellwarth (Austria) 251,4 (117,0/125,5)

5. Stefan Horngacher (Austria) 238,9 (114,5/123,0)

6. Sven Hannawald (Niemcy) 236,9 (115,5/119,5)

7. Alexander Herr (Niemcy) 234,5 (115,0/119,5)

8. Henning Stensrud (Norwegia) 226,6 (113,5/118,0)

9. Ville Kantee (Finlandia) 225,3 (114,5/116,0)

10. Jani Soininen (Finlandia) 222,4 (114,0/113,5)

...

17.Robert Mateja 197,7 (107,0/109,0)

28.Wojciech Skupień 179,7 (108,5/100,0)

Kim tak na prawdę jest Małysz?

Urodził się 3 grudnia 1977 roku w Wiśle. Jest wychowankiem Klubu Sportowego „Wisła”. Pierwszym trenerem Adama był Jan Szturc. W reprezentacji trenuje pod bacznym okiem Apoloniusza Tajnera. Oprócz skoków interesuje się innymi rodzajami sportu, a zwłaszcza piłką nożną i samochodami. Z zawodu jest blacharzem, dekarzem. Pierwsze punkty Pucharu Świata zdobył w 1994 roku w Innsbrucku. Dwa lata póxniej po raz pierwszy stanął na podium - w Iron Mountain. Olimpijczyk z Nagano, gdzie zajął 51 i 52 miejsce. Do tej pory w Pucharze Świata wygrywał 11 razy.

Zasady Pucharu Świata

Zawody pucharowe rozpoczynają się rundą kwalifikacyjną. Skoczkowie, którzy zajęli miejsca od 1 do 50, kwalifikują się do konkursu głównego. Czasami zdarza się, że konkurs jest rozgrywany bez kwalifikacji, gdy zgłoszono niewiele ponad 50 skoczków. W konkursie głównym odbywają się 2 serie skoków. W pierwszej skacze 50 skoczków, 20 z najgorszymi notami łącznymi odpada, pozostała 30 przechodzi do drugiej serii. W drugiej serii skacze się w kolejności od najgorszego do najlepszego. Konkurs wygrywa skoczek, który zdobywa najwyższą punktację łączną.

W konkursie Pucharu Świata jest 5 sędziów. Zadaniem jurora jest ocena stylu skoku przy wyjściu z progu, w locie, przy lądowaniu. Każdy z sędziów przyznaje noty za styl, które dodane do długości skoku tworzą łączną notę. Dwie skrajne noty za styl odpadają. Za skok na odległość „K”, czyli krytyczną, skoczek otrzymuje 60 punktów, za każdy metr dalej, lub bliżej od punktu „K” , dodaje się, bądź odejmuje 1.8 punkta na dużej skoczni, lub 2 punkty na mniejszych, czy 1,2 na tzw. mamutach. Za upadek każdy z sędziów odejmuje 7 punktów, za lądowanie bez telemarku - po 1 punkcie. Do sędziów należy także decyzja o ewentualnym wydłużeniu lub skróceniu rozbiegu, przerwaniu zawodów bądź uznaniu wyników pierwszej serii za ostateczne.

Jak to się dzieje, że lecą?

Skoczek „wychodząc” z progu skoczni, rozkłada narty w kształt litery „V”. Od tego momentu stanowią one brzegi poduszki powietrznej, która wydłuża lot zawodnika. Przy sprzyjającym wietrze, tzn. wiejącym z dołu w kierunku sylwetki skoczka, może on poszybować znacznie dalej niż przy bezwietrznej pogodzie. Wiatr jednak może być również „złym przyjacielem”. Wiejąc od góry, czy tyłu skaczącego zawodnika, minimalizuje działanie poduszki powietrznej, utworzonej pod ciałem skoczka i jego nartami. Skok oddany w takich warunkach zwykle jest krótszy.

Foto: RMF FM

Tekst: Paweł Karpiński, RMF FM, Kraków