Strach przed chorobą wściekłych krów staje się coraz bardziej powszechny. Dlatego też spowodował on nad Sekwaną spadek spożycia mięsa wołowego prawie o połowę.

Francuscy producenci wołowiny rwą więc włosy z głowy i zdesperowani wyprowadzają krowy na ulice. Tak było w mieście Tours. Chodowcy chcieli w ten sposób udowodnić przechodniom, że są one zdrowe i dorodne, a ich mięso nie będzie stanowić w przyszłości zagrożenia dla zdrowia.

Wyprowadzione na ulice bydło było rzeczywiście dorodne i muczało w sposób jak najbardziej normalny, ale wielu podejrzliwych komentatorów zauważa, że na początku symptomy choroby szalonych krów nie są widoczne gołym okiem. Dopiero po pewnym czasie zwierzęta dostają m.in. drgawek i tracą równowagę. Ci sami komentatorzy podkreślają, że wielu ludzi czuje się przez władze oszukanych. Przez wiele lat przedstawiciele kolejnych gabinetów rządowych z uporem powtarzali bowiem, że francuską wołowinę można jeść beż żadnego niepokoju. Teraz nagle okazuje się, że trzeba było wykreślić z jadłospisów wołowe żeberka a większość ekspertów zaczyna coraz głośniej przyznawać, że tak naprawdę o chorobie szalonych krów ciągle wiadomo bardzo niewiele.

08:45