W izraelskim Knesecie upadł wniosek o wotum nieufności dla szefa rządu Ehuda Baraka. Za pozbawieniem go urzędu głosowało 54 deputowanych, przeciw było 52. Do odwołania premiera potrzebna była bezwzględna więkoszość, czyli 61 głosów.

Poniedziałkowe głosowanie w Knesecie przebiegało w bardzo nerwowej atmosferze. Barak, czekając na jego wyniki, odłożył wyjazd na szczyt w Stanach Zjednoczonych - gdzie miał pojawić się wczoraj wieczorem. Wystąpienie premiera i obrady przerywali co chwila opozycyjni deputowani, którzy nie szczędzili premierowi obraźliwych epitetów. Przewodniczący parlamentu musiał długo uspokajać wzburzonych polityków. W trakcie debaty lider opozycji Ariel Scharon zarzucił Barakowi, że w rokowaniach z Palestyńczykami nie reprezentuje konsensusu narodowego a negocjacje prowadzi w sposób amatorski. W niedzielę z koalicji rządowej wyszły trzy partie, oskarżające Baraka o zamiar pójścia na ustępstwa wobec Palestyńczyków. Zarzucają one premierowi, że nie poinformował ich z wyprzedzeniem o stanowisku, jakie chce zająć na szczycie bliskowschodnim w USA.

Barak ponownie oświadczył, że postara się wynegocjować układ pokojowy, który znajdzie uznanie w oczach większości Izraelczyków. Premier Izraela nie musiał odwoływać udziału w szczycie w Camp David, ale z Jerozolimy na lotnisko poleciał helikopterem, żeby ominąć pikiety protestacyjne na drogach.

Barak ocalał - odchodzi natomiast prezydent Ezer Weizman. Skompromitowany aferami korupcyjnymi polityk złożył rezygnację na ręce przewodniczącego Knessetu Avrahama Burga. Rezygnacja wejdzie w życie za 48 godzin - głową państwa zostanie wtedy Burg. Parlament wybierze następcę Weizmana pod koniec lipca. Głównym kandydatem jest były premier i laureat pokojowej nagordy Nobla - Shimon Perez.

Posłuchaj relacji korespondenta RMF FM z Tel Avivu Eli Barbura:

00:40