75 tys. dolarów domaga się od Meghan Markle jej przyrodnia siostra. Samantha Markle złożyła pozew o zniesławienie przez Meghan. Jak twierdzi - jest on "oparty na ewidentnie fałszywych i złośliwych wypowiedziach” żony księcia Harry'ego, które padły wobec „publiczności na całym świecie”.

Sąd na Florydzie odrzucił wniosek Meghan Markle, która domagała się odrzucenia wezwania do stawienia się na przesłuchanie. Decyzję o odmowie wstrzymania zeznań książęcej pary podjęła sędzia Charlene Honeywell. Oznacza to, że Susseksowie będą zmuszeni stawić się przed amerykańskim sądem.

Sprawa dotyczy wywiadu udzielonego przez Harry'ego i Meghan sławie amerykańskiej telewizji Oprah Winfrey w marcu 2021 r. Podczas tej rozmowy Meghan stwierdziła m.in., że prawie nie zna Samanthy. Dodała również, że jej przyrodnia siostra wróciła do używania nazwiska Markle dopiero po publicznym ujawnieniu związku Meghan z Harrym.

Samantha Markle zarzuca swojej książęcej siostrze, że wypowiadając te słowa "przed około 50 mln ludzi w 17 krajach", nadszarpnęła jej reputację i upokorzyła ją "na oczach całego świata". W pozwie padają również oskarżenia pod adresem amerykańskiej żony księcia Harry'ego o zorganizowanie kampanii "mającej na celu zdyskredytowanie i zniszczenie reputacji oraz wiarygodności" Samanthy oraz jej - i Meghan ojca - Thomasa Markle.

Jak podaje portal etonline.com "zła krew" pomiędzy Samanthą a Meghan ujawniła się publicznie co najmniej pięć lat temu. Samantha, była dziennikarka radiowa, zaczęła często wypowiadać się na temat swojej przyrodniej siostry, gdy świat dowiedział się o związku Meghan z księciem Harrym. Księżna Sussex dawała do zrozumienia, że Samantha w ten sposób chce skorzystać z chwili popularności Meghan i zarobić na tym.

Pracowałam w mediach i w radiu przez większość mojego życia, więc fakt, że moja siostra nagle weszła do rodziny królewskiej, nie jest dla mnie powodem do zaprzestania wypowiadania się na ten (Meghan - przyp. red.) temat - mówiła Samantha. Spójrzmy prawdzie w oczy - wszyscy musimy przetrwać. Pieniądze sprawiają, że świat się kręci, więc jeśli chcesz to nazwać zarabianiem pieniędzy, to w porządku, ale myślę, że nikt w mediach nie odmówiłby wypłaty za mówienie o rodzinie królewskiej (...). Miałabym przestać żyć, bo mamy problem rodzinny? - stwierdziła, a jej wypowiedź przytacza etonline.com.