"Trybunał Konstytucyjny został spacyfikowany już wiele lat temu. Ta ustawa to jakiś akord dobijania TK" - powiedział w Rozmowie w południe w RMF FM Krzysztof Śmiszek. Wiceprzewodniczący klubu parlamentarnego Lewicy dodał, że PiS-owi nie chodzi o żadne usprawnienie bądź przyspieszenie prac TK. Odnosząc się do ustawy o komisji weryfikacyjnej ws. wpływów rosyjskich w Polsce w latach 2007-2022, zaapelował do prezydenta Andrzeja Dudy, by ją zawetował.

Od miesięcy w Trybunale Konstytucyjnym trwa spór o kadencję Julii Przyłębskiej jako prezesa. Uniemożliwiał on w ostatnim czasie zebranie się trybunału w pełnym składzie. Czy Lewica poprze projekt zmian dotyczących funkcjonowania TK, których celem jest odblokowanie prac tego organu?

Lewica nigdy nie podniesie ręki za zmianami w Trybunale Konstytucyjnym, które są proponowane przez PiS, bo nie jest to usprawnienie pracy trybunału, tylko dalsze podporządkowywanie politycznym wpływom - powiedział Krzysztof Śmiszek.

Wiceprzewodniczący klubu parlamentarnego Lewicy stwierdził, że przez ostatnie lata pod rządami PiS-u TK stał się najbardziej leniwym trybunałem w historii tego organu. Jakoś PiS-owi to nie przeszkadzało - powiedział.

Zaczyna jednak przeszkadzać co innego - polityka. Dziś TK składa się nie z prawników, tylko polityków, którzy walczą ze sobą o polityczne wpływy. Chodzi o to, żeby pokazać, czy ziobryści, czy kaczyści wygrywają w TK - dodał.

Gość Rozmowy w południe w RMF FM odniósł się też do środków z Krajowego Planu Odbudowy, które nie mogą zostać wypłacone Polsce ze względu na fakt, że nie można rozpatrzyć ustawy w sprawie Sądu Najwyższego.

Nie będzie żadnych pieniędzy z KPO, nawet jeśli TK się "odkłóci" za pomocą hucpy legislacyjnej, jaką serwuje PiS. Ustawa o SN nie realizuje kamieni milowych, które premier Mateusz Morawiecki wynegocjował w imieniu PiS-u. Chodzi tylko i wyłącznie o przeciąganie politycznej liny między Ziobro a Kaczyńskim - ocenił Krzysztof Śmiszek.

Rozmówca Mariusza Piekarskiego jest zdania, że nie ma szansy na pieniądze z KPO przed wyborami, nawet jeśli TK zebrałby się w pełnym składzie. Proces legislacyjny rozłożony jest na co najmniej 1,2-2 miesiąca, a wybory są za 4 miesiące - zauważył.

"Lewica nie może podnieść ręki za legislacyjnym frankensteinem"

W Rozmowie w południe w RMF FM poruszono również temat komisji weryfikacyjnej ds. wpływów rosyjskich w Polsce w latach 2007-2022, która może zostać uchwalona w piątek wieczorem w Sejmie. Czy Lewica zagłosuje w linii z PiS-em?

Lewica nie może podnieść ręki za legislacyjnym frankensteinem. Nie jest to ani projekt ustawy, który jest zgodny z konstytucją, ani nie jest to potrzebna instytucja, szczególnie na cztery miesiące przed wyborami - powiedział Krzysztof Śmiszek, dodając ze śmiechem, że "komisja jest co najwyżej potrzebna PiS-owi do prowadzenia kampanii wyborczej".

Świat nie widział takiego organu - ni to pies, ni wydra legislacyjna. Chodzi tylko o jedno - jeśli ta ustawa wejdzie w życie, (komisja) będzie pracowała 2-3 miesiące. Chodzi tylko o dopadnięcie polityków opozycji. Nie ma nic wspólnego ani z wymiarem sprawiedliwości, ani z jakimś rzetelnym postępowaniem administracyjnym - stwierdził poseł Lewicy.

Czy wzywani przed komisję politycy opozycji powinni się przed nią stawiać, czy może powinni ryzykować wysokimi karami i odmawiać?

Gdyby mnie wezwano na posiedzenie takiej komisji, nie przyszedłbym i nie liczyłbym na sprawiedliwość w Polsce (...), a raczej np. w Europejskim Trybunale Praw Człowieka. Nie sądzę, żeby ktokolwiek o zdrowych zmysłach mógł się pojawić przed komisją, która składa się tylko i wyłącznie z polityków, którzy szczerzą kły i dyszą z podniecenia, jeśli chodzi o dopadnięcie konkretnej osoby - stwierdził gość Rozmowy w południe w RMF FM.

Jeśli jest jakieś podejrzenie, że jakikolwiek polityk czy ktokolwiek w Polsce jest tajnym współpracownikiem agentury rosyjskiej, czy jakiegokolwiek innego państwa, mamy od tego służby specjalne, policję, prokuraturę i ciągle jeszcze niezależne sądy powszechne - dodał.

Krzysztof Śmiszek liczy, że jeśli ustawa trafi do prezydenta Andrzeja Dudy, to ten ją zawetuje.

Apeluję z tego miejsca jak doktor prawa do doktora prawa, jak adwokat do adwokata, bo już nie do prezydenta: człowieku, zawetuj tę ustawę! To jest ustawa, która absolutnie może służyć jako miecz obosieczny, nie tylko "walący" w polityków opozycji, ale także w środowisko prezydenta - zauważył.

"Jesteśmy za wolnością"

Złożyliśmy projekt ustawy zrównujący małżeństwa jednopłciowe z małżeństwami dwupłciowymi, czyli to tradycyjnie pojmowane dziś małżeństwo zostanie rozszerzone także o możliwość zawierania małżeństwa przez dwie osoby tej samej płci. W tym samym czasie chcemy też wprowadzić do polskiego ustawodawstwa lżejszą formę pewnego kontraktu pomiędzy dwoma osobami, zarówno dla par jedno-, jak i dwupłciowych, czyli związek partnerski. Dziś Lewica mówi jednoznacznie: jesteśmy za wolnością - mówił w internetowej części Rozmowy w południe w RMF FM Krzysztof Śmiszek.

Wiceprzewodniczący klubu parlamentarnego Lewicy odniósł się również do kwestii adopcji dzieci przez pary jednopłciowe. Jeśli mówimy o równości małżeńskiej, to pełne prawa przysługujące małżonkom różnej płci mają być przypisane małżeństwu jednopłciowemu - i obowiązki, i zobowiązania, takie same uprawnienia, jak w tej dotychczasowej konstrukcji małżeństwa - powiedział.

A czy Krzysztof Śmiszek myślał kiedyś o adopcji? Kiedyś o tym myślałem. Zresztą na podstawie obecnych przepisów pojedyncza osoba może ubiegać się o adopcję dziecka - powiedział poseł.

Uważam, że każdy, kto jest wstanie zapewnić dziecku miłość, bezpieczeństwo i ciepło, powinien mieć prawo do tego, żeby dzielić się miłością i rodzicielstwem. I jak patrzę na wiele tysięcy dzieci, które pozostają bez opieki rodzicielskiej w Polsce, czy to w rodzinach zastępczych, czy w domach dziecka, to uważam, że jest to zmarnowanie potencjału tej wielkiej miłości, którą mogą dać osoby LGBT polskim dzieciom. A ciągle ta miłość jest reglamentowana i uważam, że jest to po prostu niesprawiedliwe - dodał.

"PiS lubi wywoływać duchy i demony przeszłości"

Krzysztof Śmiszek był również pytany o wielki powrót PiS-u do lustracji. Wiceprzewodniczący Prawa i Sprawiedliwości Antoni Macierewicz zapowiedział ustawę lustracyjną dotyczącą całej administracji. Chodzi o ustawę o służbie cywilnej, która została przedstawiona w połowie kwietni. Obejmuje pracowników niemal dwóch tysięcy urzędów - ministerstw, urzędów wojewódzkich czy kancelarii Sejmu i Senatu. Zdaniem posła Lewicy, PiS "lubi wywoływać duchy i demony przeszłości".

Idą wybory, więc PiS ma usta pełne frazesów na początku kadencji, przez całą kadencję milczy i wraca do tych demonów przeszłości w czasie kampanii wyborczej - powiedział gość Rozmowy w południe w RMF FM.

Ludzie PiS-u mają obsesję na punkcie dawnych, PRL-owskich wpływów. Mieliśmy rozwiązania lustracyjne, są dalej one w naszym prawie. Od 1989 roku minęło ponad 30 lat, więc jeśli dziś ktoś się obudził i szuka radzieckich bądź sowieckich agentów czy agentów UB lub SB, to znaczy, że obudził się o 30 lat za późno - wyjaśnił polityk.

Jego zdaniem, jest to oddanie "jakiegoś trybutu Macierewiczowi, który dziś w Sejmie robi tylko jedną rzecz, czyli ciągle szuka wpływów dawnego ustroju". Ale ta ustawa, zresztą tak też twierdzi RPO, jest bublem prawnym, który nakłada tzw. zbiorową odpowiedzialność - powiedział.

Jeśli ktoś miał takie życie, że pracował w jakimś urzędzie, nie w SB czy UB, tylko w jakimś urzędzie władzy publicznej w czasach PRL i dziś jeszcze kontynuuje swoją pracę, to nie może być spokojny. Ludzie, którzy normalnie pracowali, normalnie służyli Polsce, wykonywali swoje obowiązki, dziś nagle stają się przedmiotem polowań na czarownice - dodał polityk Lewicy.

Opracowanie: