"Zmiana głównego dowódcy sił rosyjskich w Ukrainie pokazuje, że Putin stawia na tradycyjne wojsko, na długą wojnę i wysyła sygnał do 'prywatnego' wojska, które mu się dosyć mocno rozwinęło, a jego szef Jewgienij Prigożyn dosyć ostro i arogancko się wypowiada" - mówiła w Rozmowie w południe w RMF FM Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, była ambasador Polski w Rosji.

Putin wysyła sygnał: jednak wojuje i ma moje błogosławieństwo głównodowodzącego zwykła, tradycyjna armia rosyjska, nawet jeżeli jest beznadziejna i popełniła masę błędów, i poniosła masę porażek w ostatnich miesiącach, bo takie są fakty - mówiła dyrektorka Instytutu Strategie 2050.

To jest skomplikowana dla Putina sytuacja. Armia ewidentnie się nie sprawdza. To miała być druga armia świata, od roku już prawie nie jest w stanie nie tylko pokonać Ukrainy, ale odnosić jakichkolwiek sensownych sukcesów, a wręcz ponosi porażki. Jedyny minisukcesik odniosła ostatnio "prywatna" armia, firma Prigożyna - podkreśliła rozmówczyni Mariusza Piekarskiego.

Czy Putin powinien się obawiać Prigożyna i jego wojska? "Prywatna" armia, takie państwo w państwie, jest zagrożeniem także dla Putina. Putin postanowił go osadzić, pokazać mu jego miejsce i zabezpieczyć się przeciwko nadmiernej emancypacji i autonomizacji tej prywatnej armii - podkreśliła.

Coraz głośniej mówi się o możliwości nowej rosyjskiej ofensywy na Ukrainę z terenu Białorusi. Nie wiemy dokładnie, na co to będzie atak, czy to będzie ponowienie ataku na Kijów, czy próba odcięcia dostaw od Zachodu, czy jakaś inwazja bardziej na południe, wschód. Bardzo wiele wskazuje, że Rosjanie się do takiej kontrofensywy szykują, że zwożą wojska na Białoruś, że łamią kręgosłup Łukaszence, bo on nie chce się włączyć w tę wojnę. Na pewno ofensywa jest planowana i są do tego przygotowania - zaznaczyła Pełczyńska-Nałęcz.

Jak dodała, "żeby temu zapobiec, najlepszym sposobem jest dozbrojenie Ukrainy w taki sposób, żeby Rosjanie rozumieli, że ich inwazja jest skazana na porażkę".

Pełczyńska- Nałęcz: Broń jądrowa ciągle jest jak cień nad tą wojną

Ta broń jądrowa ciągle jest jak taki cień nad tą wojną. Gdyby nie broń jądrowa, gdyby nie fakt, że Rosja jest mocarstwem atomowym, to ta wojna wyglądałaby zupełnie inaczej. I Zachód nie miałby żadnych barier w tym, żeby po prostu dozbroić Ukrainę, zwyciężyć jednoznacznie, atakować na terytorium Rosji. Przecież ta wojna toczy się ciągle mega asymetrycznie, toczy się na terytorium Ukrainy. I są takie wypady coraz częstsze ze strony wojskowych ukraińskich na teren rosyjski, ale to jest ciągle bardzo punktowe. I to jest efekt tego, że jest ten straszak atomowy. On dziś jakoś mniej przemawia do wyobraźni Zachodu, to jest fakt ale to nie jest tak, że z tyłu głowy tego nie ma. I jest zrozumienie, że ta wojna na terytorium samej Rosji w Moskwie toczyć się nie może. Ona musi być zwyciężona w Ukrainie - mówiła w internetowej części Rozmowy w południe w RMF FM Katarzyna Pełczyńska- Nałęcz, była ambasador Polski w Rosji, dyrektorka Instytutu Strategie 2050 współpracującego z ruchem Polska 2050.

Gość RMF FM był również pytany, na czyją korzyść gra czas w wojnie rosyjsko-ukraińskiej. Zdaniem byłej ambasador w Moskwie wszystko zależy od tego, jak zostanie wykorzystany. Jeżeli ten czas, w którym rzeczywiście mamy do czynienia z taką wojną pozycyjną, zostanie wykorzystany przez państwa zachodnie do tego, żeby maksymalnie dziś dozbroić Ukrainę, to wtedy ten czas gra dla Ukrainy, bo Ukraina będzie w stanie odeprzeć rosyjską inwazję albo wręcz odstraszyć Rosję - tłumaczyła Pełczyńska-Nałęcz. Równocześnie potrzebne są pieniądze dla Ukrainy i wszystkie środki, które pomogą zbudować taki parasol na Ukrainą, żeby ona mogła się bronić przed uderzeniami rosyjskimi - dodała.

Katarzyna Pełczyńska- Nałęcz mówiła, że "Rosjanie wykorzystują ten czas, żeby się dozbroić, przeorganizować, poborowych wyszkolić". Taka wojna pozycyjna dziś jest przez Rosjan wykorzystywana do tego, żeby się zebrać, zbudować i zaatakować - wyjaśniała.

Była ambasador Polski w Rosji była również pytana, czego bardziej może obawiać się Władimir Putin: dostaw broni dla Ukrainy czy kolejnych sankcji i kolejnego uderzenia gospodarczego? Zdecydowanie obawia się bardziej dostaw militarnych dlatego, że te dostawy militarne i realna porażka militarna jest dla jego władzy i dla jego idei fix, czyli podbicia Ukrainy, największym zagrożeniem - wyjaśniała. Natomiast sankcje są takim czynnikiem pomocniczym. One są ważne, ale one nie zniszczą Rosji, one ograniczają tylko możliwość Rosji do prowadzenia wojny. Mamy dane za ostatni rok, minus 4 PKB. Nie jest to katastrofa, zważywszy, że bez wojny byłoby na dużym plusie, więc w sumie strata jest wielka, ale nie jest to katastrofa. Spadek poziomu życia minus dwa, trzy proc. Gorzej się żyje Rosjanom, ale nie jest to katastrofa - dodała dyrektorka Instytutu Strategie 2050.

Gość RMF FM był również pytany o wczorajszą wizytę prezydenta Andrzeja Dudy we Lwowie, gdzie na Cmentarzu Łyczakowskim spotkał się z Wołodymyrem Zełenskim. To jest kolejne już spotkanie. I bardzo dobrze, że do takich spotkań dochodzi. Dziś mamy wojnę, i odsunęliśmy i dobrze, że tak się stało, na plan dalszy trudne relacje nasze związane z trudną polsko-ukraińską historią - mówiła Pełczyńska- Nałęcz. Ta historia nigdzie nie odeszła i ona w emocjach społecznych zarówno po stronie ukraińskiej, jak i po stronie polskiej jest. I dlatego bardzo ważne jest pokazanie stanowiska, także symbolicznego, prezydenta Zełenskiego, ale my też musimy pamiętać, że do tych rozmów o historii trzeba będzie wrócić, trzeba będzie wrócić w cywilizowany sposób. I w taki sposób, który nie skłóci naszych narodów, ale nas pogodzi na pokolenia - dodała szefowa Instytutu Strategie 2050.

Opracowanie: