Tarcza antyinflacyjna nie zatrzyma inflacji – uważa Marek Belka, były premier oraz były prezes Narodowego Banku Polskiego. "Wypłaszczy. Ten szczyt inflacyjny, którego spodziewamy się w pierwszym kwartale przyszłego roku, będzie nieco niższy, ale za to potem inflacja dogoni. W przyszłym roku spodziewamy się, że obniży to przeciętną stopę inflacji całoroczną o ok. 0,3 proc." – wyjaśnia gość Popołudniowej rozmowy w RMF FM.


Marek Belka uważa, że inflacja nie osiągnie pułapu dwucyfrowego. "Na początku roku może być dwucyfrowa, potem prawdopodobnie trochę zwolni" - stwierdził. 

Były szef NBP jest jednak pewny: inflacja w Polsce wymknęła się spod kontroli. "Wymknęła się prawdopodobnie na początku roku. Bulgotała, ale pandemia ją trochę przyhamowała" - stwierdził - "Bank Centralny znacznie wcześniej powinien rozpocząć cykl podwyżek stóp procentowych". Jego zdaniem, w tej kwestii Czechy i Węgry były bardziej rozsądne.

Marek Belka uważa ponadto, że złoty jest skrajnie niedowartościowany. "Eksport świetnie sobie radzi i radziłby sobie równie dobrze przy znacznie silniejszym złotym wobec euro i dolara" - wyjaśniał. Według niego, gdyby euro kosztowało 4 złote bylibyśmy w znacznie lepszej sytuacji.


Czy tarcza antyinflacyjna to zapowiedź wiosennych wyborów? "Nie sądzę. Prezes Kaczyński się nie zdecyduje na wcześniejsze wybory, bo jak to mówią: "karpie nie głosują za przyspieszeniem wigilii" - odpowiada na pytanie były premier. 

Prof. Belka: Pewna starsza pani tuż przed emeryturą ukradła "polityczne złoto" premierowi Morawieckiemu

"Sytuacja na granicy ciężka, ale ona nie jest już tak bardzo zapalna, jak wydawała się w pierwszych dniach. Jednak pewna starsza pani na kilkanaście dni przed emeryturą wykonała dwa, trzy telefony i, mówiąc trochę skrótem myślowym, ukradła "polityczne złoto" premierowi Morawieckiemu. Zaczęły się loty powrotne do Iraku, na Bliski Wschód, do Turcji i jednak to zagrożenie - oczywiście ono w dalszym ciągu istnieje - ale łagodnieje" - mówił w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM prof. Marek Belka, eurodeputowany, były premier oraz były prezes Narodowego Banku Polskiego.

Dlaczego tak się stało? "Państwo PiS-u jest dobre w zaostrzaniu kar. Tu trzeba przyznać, to jedyna rzecz, która im wychodzi bez żadnej wątpliwości. Natomiast myślę, że PiS już w tej chwili utracił sterowność, to już nie jest partia, która ma tę legendarną sprawczość" - mówił prof. Belka. 

"Jeżeli chodzi o politykę zagraniczną to powtarzam: należy wzmacniać sojusze, a nie stać w kącie, tupać nogami, bo się nas traktuje wtedy jak smarkaterię. Nawiasem mówiąc, pani Merkel (Angela, odchodząca kanclerz Niemiec - przypis red.) trochę nas tak potraktowała. Widziała, że my tu rozrabiamy, jeszcze jakaś strzelanina będzie na granicy Unii Europejskiej. Poza tym ci wszyscy biedni ludzie przecież nie chcieli do Polski tylko do Niemiec. No więc Merkel wzięła sprawy w swoje ręce" - tłumaczył były premier.

Nasz gość odniósł się również do konfliktu z Komisją Europejską i niewypłacenia Polsce środków z Krajowego Planu Odbudowy. Zdaniem prof. Belki Komisja Europejska chciałaby już zakończyć ten konflikt: "I tę pierwszą transzę Funduszu Odbudowy otworzyć dla Polski. Problem w tym, że my nie dajemy szansy Komisji Europejskiej. Jak się już tam tli jakaś nadzieja, że już będzie jakaś ugoda, jakiś kompromis, to Zbigniew Ziobro wyskakuje z następną racą" - mówił.

Jego zdaniem to, że PiS rządzi, nie daje mu prawa do rządów absolutnych: "Jeżeli ktoś nawet dostał większość absolutną w wyborach, zresztą nigdy w wyborach nie otrzymała Zjednoczona Prawica więcej niż 40 parę procent, więc to nie jest tak, że mają absolutną większość. To jednak wcale nie oznacza, że można rozwalać demokrację. Demokracja polega na systemie wzajemnego kontrolowania się. To, jak rozumie Jarosław Kaczyński, Zbigniew Ziobro albo Mateusz Morawiecki demokrację, to nie jest demokracja tylko to jest demokratura" - podsumował prof. Belka.

   (...)

Marek Tejchman: Dzień dobry, witam serdecznie. Pędzi ten czas jak inflacja w Polsce. Panie premierze, czy tarcza zatrzyma inflację?

Marek Belka: Nie, oczywiście, że nie, ale jak mówią analitycy, wypłaszczy. To znaczy, że ten szczyt inflacyjny, którego spodziewamy się w pierwszym kwartale będzie nieco niższy, ale za to potem inflacja dogoni. Łącznie w przyszłym roku spodziewamy się, że obniży to przeciętną stopę inflacji całoroczną o około 0,3 proc.

Jak pan sądzi, jak wysoka może być w Polsce inflacja, czy możliwa jest dwucyfrowa?

Możliwa jest, aczkolwiek w ciągu całego roku ona będzie jednocyfrowa jednak.

W skali całego roku...

Na początku może być nawet dwucyfrowa, ale potem prawdopodobnie trochę zwolni.


Czy inflacja w Polsce wymknęła się spod kontroli?

Tak, wymknęła się spod kontroli. Wymknęła się prawdopodobnie na początku roku. Jak jeden z moich kolegów ekonomistów powiedział, ona już, że tak się wyrażę, bulgotała, tylko pandemią ją trochę przyhamowała. No cóż, jeżeli się masowo - co zresztą jest uzasadnione - dostarcza do gospodarki gotówkę, kiedy zarówno polityka pieniężna, jak i przede wszystkim polityka budżetowa jest skrajnie ekspansywna, to takie konsekwencje mogą mieć miejsce. Ja nie chcę przez to powiedzieć, że tarcze antycovidowe, ta pomoc była niepotrzebna. Nie, nie, nie, tylko ona się po prostu powinna była nieco wcześniej skończyć, a znacznie wcześniej bank centralny powinien rozpocząć cykl podwyżek stóp procentowych.

Wtedy, kiedy zaczął to robić bank centralny Węgier i bank centralny Czech?

Trzeba przyznać, że oni byli pod tym względem bardziej rozsądni i bardziej wierzyli w ekonomię głównego nurtu, niż nasz rząd. Poza tym, co tu dużo mówić, retoryka banku centralnego i prezesa była niewłaściwa. Nie można mówić się, że chcemy słabszego złotego, bo to napędza inflację, a poza tym zachęca spekulantów do gry na osłabienie złotego. Zresztą widzimy to, złoty znów wrócił do ponad 4,7.

Panie premierze, za tymi deklaracjami dotyczącymi słabego złotego stało takie przekonanie, że to jest coś, co jest korzystne dla polskiej gospodarki, jest korzystne dla polskich eksporterów. Czy pan sądzi, że tak rzeczywiście jest, że ten słabszy złoty pomaga polskiej gospodarce?

W bardzo niewielkim stopniu. Myślę, że złoty jest skrajnie niedowartościowany. Eksport polski świetnie sobie radzi i radziłby sobie równie dobrze przy znacznie silniejszym złotym wobec euro i dolara. Słaby złoty oznacza import inflacji - wyższe ceny energii, wyższe ceny paliw, wyższe ceny wszystkiego.

A jaki, według pana, ten realny, rzeczywisty kurs złotego? Jak bardzo jest niedowartościowany teraz złoty?

Trudno powiedzieć, to się zmienia, ale są różnego rodzaju szacunki. Według mnie, gdyby euro kosztowało 4 zł, byśmy  byli w znacznie lepszej sytuacji i wcale eksport by na tym nie ucierpiał.

Polityka komunikacyjna Narodowego Banku Polskiego budziła też duże wątpliwości w ostatnim czasie, bo była mocno niestandardowa i my płacimy teraz za to cenę, tak?

Zerwały się nam oczekiwania inflacyjne, jak to się mówi w języku ekonomicznym. To znaczy ludzie przestali wierzyć, że bank centralny panuje nad inflacją i że jeżeli nawet ceny energii, paliw osłabną, to bank centralny będzie w stanie utrzymać inflację na poziomie, który możemy tolerować: 2,5-3 proc. 

Panie premierze, a może ta inflacja nie jest taką najgorszą rzeczą? To znaczy, my bardzo długo obawialiśmy się deflacji w wielu gospodarkach światowych. Może ta fala inflacyjna ma w sobie trochę dobra?

Oczywiście są różnego rodzaju klęski gospodarcze, masowe bezrobocie na przykład. Nie wiem, czy masowe bezrobocie jest lepsze lub gorsze od hiperinflacji, bo hiperinflacja się zawsze kończy katastrofą gospodarczą i masowym bezrobociem. Ale w Polsce hiperinflacja nie grozi. Problem z inflacją jest taki, że ona tak naprawdę niczemu nie pomaga. Inflacja 2-3-procentowa niczemu nie przeszkadza, ale też nie pomaga. Natomiast od 4-5 procent zaczyna się psucie gospodarki i to na różnych płaszczyznach.

Jak to psucie gospodarki? Na czym to tak praktycznie polega te 4-5 procent psujące gospodarkę?

Trudniej jest inwestować. Dlatego, że każdy inwestor, oczywiście mam na myśli prywatnego inwestora, robi biznesplan i musi sobie wykalkulować, przy jakim poziomie produkcji, przy jakim poziomie ceny on nie straci na tym interesie. Przy inflacji 5-procentowej, a co gorsza ona się bardzo łatwo zmienia w inflację 8-procentową, czego jesteśmy naocznymi świadkami w tej chwili, bardzo trudno jest taki biznesplan wykonać i wtedy na ogół albo się jakieś parametry bardzo niekorzystne przejmuje, na przykład bardzo wysokie stopy procentowe, albo się po prostu odkłada inwestycje na przyszłość. A to jest po prostu uderzenie we wzrost gospodarczy.

Panie premierze, jednym z zarzutów wobec tej zaprezentowanej tarczy antyinflacyjnej jest to, że ona jest krótkoterminowa. Wczorajszy gość Popołudniowej rozmowy w RMF FM dr Sławomir Dudek w rozmowie z Piotrem Salakiem powiedział, że może to oznaczać, że rząd po prostu szybko teraz chce załagodzić problem, dlatego że planuje wybory na wiosnę. Wierzy pan w to, że na wiosnę możliwe są wybory?

Po pierwsze to, że ona jest krótkookresowa, to rzeczywiście pokazuje, że cele są przede wszystkim polityczne, żeby trochę uspokoić atmosferę. Bo tam naprawdę wielu czynników antyinflacyjnych nie ma. Są lekkie, niewielkie czynniki proinflacyjne. Jeżeli obiecujemy dodatkowe dochody, dodatkowe wydatki to to jest proinflacyjne. Natomiast, jeżeli chodzi o wcześniejsze wybory, nie sądzę. Chyba, że pełen pesymizm zaczął w Zjednoczonej Prawicy panować. Dlatego, że sondaże pokazują dosyć trudną sytuację PiS-u, to prezes Kaczyński się nie zdecyduje na wcześniejsze wybory. Bo - jak to mówią - karpie nie głosują za przyspieszeniem wigilii.