Dziś mija 20 lat od rozpoczęcia wojny w Iraku - według wielu brytyjskich komentatorów nielegalnej inwazji suwerennego kraju rozpoczętej w oparciu o fałszywe dowody. Wielka Brytania była jednym z państw, których wojska uczestniczyły w tym konflikcie. Dzisiejsza rocznica jest dla Brytyjczyków lekcją pokory i ostrzeżeniem na przyszłość. Ta wojna nie uczyniła świata bezpieczniejszym.

Wojnę w Iraku rozpoczęto pod pretekstem konieczności zlokalizowania i zneutralizowania broni masowego rażenia, którą rzekomo dysponował reżim w Iraku. Niedługo po rozpoczęciu inwazji stało się oczywistym, że oskarżenia, jakie Zachód wysuwał wobec prezydenta Saddama Hussajna, były bezpodstawne. Szybko przeistoczyły się one w pragnienie zmiany reżimu w Bagdadzie. Nikt nie zaprzecza, że iracki przywódca był potworem odpowiedzialnym za prześladowanie własnego narodu, ale to nie usprawiedliwiało zbrojnej napaści na Irak bez poparcia rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ i wyczerpania pokojowych metod rozwiązania kryzysu - a te w chwili rozpoczęcia inwazji wciąż istniały.

Pamięci nie da się oszukać. Ci, którzy byli świadkami wydarzeń sprzed 20 lat, czują dziś szczególnie konsekwencje tej wojny i widzą jej tragiczne żniwo. Doprowadziła ona nie tylko do destabilizacji Bliskiego Wschodu. Przestaliśmy ufać politykom i z trwogą przyglądamy się temu, co dzieje się za nasza wschodnią granicą.

Przywódcy odpowiedzialni za podjęcie decyzji o wysłaniu wojsk do Iraku oskarżani są dziś o popełnienie zbrodni wojennych. Ówcześni zachodni liderzy nigdy nie zostali pociągnięci do odpowiedzialności. Jak podkreślają brytyjscy komentatorzy, wielu z nich powinno było stanąć przed trybunałem w Hadze. Wśród najczęściej wymienianych nazwisk są byłby prezydent Stanów Zjednoczonych George W. Bush i były brytyjski premier Tony Blair. Wśród krajów, których wojska wtargnęły zbrojnie do Iraku i go okupowały, znalazła się także Polska. 

Nie wiemy, ile cywilnych ofiar pochłonęła ta wojna - mowa nawet o setkach tysięcy. Możemy natomiast być pewni, że stała się genezą wielu dramatycznych wydarzeń, których byliśmy świadkami od początku milenium - zamachów terrorystycznych w Europie, kryzysu uchodźczego, politycznej próżni na Bliskim Wschodzie, powstania tzw. Państwa Islamskiego i wyniszczającej wojny w Syrii. Niektórzy twierdzą, że gdyby nie inwazja w Iraku, nie bylibyśmy świadkami kolejnych konfliktów, które wyniszczają naszą planetę i w efekcie pozbawiają nas człowieczeństwa.

Wojna w Iraku - jej geneza, okoliczności i skutki - wielokrotnie przytaczane są przez rosyjskiego prezydenta Władimira Putina w reakcji na jednoznaczne potępienie przez Zachód rosyjskiej agresji na Ukrainę. Wojna w Iraku postrzegana jest na Kremlu w kategoriach bezpodstawnej napaści na suwerenny kraj. Propagandowy zamysł Putina jest oczywisty - jeśli macie na sumieniu Irak, nie macie prawa pouczać nas w zakresie tego, co wolno, a czego nie wolno nam robić w Ukrainie.

Cynizm takiego myślenie jest oczywisty - nie da się bowiem w żaden sposób usprawiedliwiać niesprowokowanej niczym agresji na sąsiedni kraj, której ponad rok temu dopuściła się Rosja. Powoływanie się na historię jest tylko listkiem figowym bestialstwa Rosjan zarówno w sferze politycznej jak i militarnej. Oskarżenie Putina o popełnienie zbrodni wojennych jest w pełni uzasadnione. On z kolei zrobi wszystko, by zdyskredytować ważną decyzje, jaką podjął trybunał w Hadze. Wojna w Iraku stała się jednak dla niego wygodnym narzędziem propagandowej manipulacji.

Odzywają się głosy - i jest ich całkiem sporo - wskazujące na brak rozliczenia się z autorami konfliktu w Iraku. Zdaniem wielu fakt ten osłabił prawo krajów zachodnich - w tym USA i Wielkiej Brytanii - do przedstawiania siebie na arenie międzynarodowej w roli moralnych arbitrów strzegących zasad demokratycznego współistnienia. Jedynym słusznym działaniem, jakie można podjąć w 20. rocznicę inwazji na Irak, jest próba przypomnienia tego konfliktu oraz zrozumienie jego przyczyn i skutków. Do osądzania winnych przypuszczalnie nie dojdzie, ale rachunek sumienia nikomu nie zaszkodzi.