Tuż po wypadku dyżurny ruchu ze Starzyn został przesłuchany przez Komisję Badania Wypadków Kolejowych. Informację ujawnił szef komisji Tadeusz Ryś na posiedzeniu sejmowej komisji infrastruktury. Odmówił jednak podania jakichkolwiek szczegółów.

Prokuratura nie zdążyła wysłuchać pana dyżurnego ze Starzyn, komisja ma dokumenty z wysłuchania przez Komisję Badania Wypadków Kolejowych - powiedział poseł Tadeusz Ryś.

We wtorek sąd w Częstochowie zdecydował o miesięcznej obserwacji psychiatrycznej mężczyzny, który pełnił dyżur na posterunku kolejowym w Starzynach, kiedy doszło do tragicznego zderzenia pociągów. Dyżurny jest podejrzany o nieumyślne spowodowanie katastrofy kolejowej pod Szczekocinami, w której zginęło 16 osób. Do tej pory prokuratorom nie udało się go przesłuchać.

Mężczyzna ma spędzić 4 tygodnie na specjalnym, zamkniętym oddziale. Podczas obserwacji może jednak usłyszeć zarzut, pod warunkiem, że pozwoli na to stan jego zdrowia. Wcześniej, musi zostać przesłuchany.

Te czynności są bardzo ważne dla prokuratury - wyjaśniał prokurator Tomasz Ozimek. Mają dać odpowiedź na podstawowe pytanie, czy w tej sprawie doszło do popełnienia przestępstwa, czyli jaki był stan zdrowia psychicznego dyżurnego ruchu w chwili popełnienia zarzucanego czynu - zaznaczył.

Obserwacji psychiatrycznej domagali się lekarze, którzy zajmują się dyżurnym ruchu. Tylko w ten sposób można ustalić co mu jest. Pacjent trafia pod obserwację lekarzy przez cztery tygodnie i wtedy oni mają możliwość rozeznania jaki jest jego stan rzeczywisty - tłumaczył w rozmowie z reporterem RMF FM rzecznik sądu w Częstochowie Bogusław Zając. Jak dodał, opinia medyków jest niezbędna, bo mężczyzna jest kluczową osobą w śledztwie dotyczącym katastrofy. Rzecznik, pytany, jak będzie przebiegała obserwacja dyżurnego ruchu odpowiedział, że jest to już kwestia czysto medyczna, wynikająca ze specyfiki badania.

Ostatnie chwile przed katastrofą: Zobacz symulację z kabiny maszynisty.

Posłuchaj reportażu Marcina Buczka "Słychać - pociąg jedzie".

Pełnomocnik dyżurnego mec. Witold Pospiech twierdził, że stan jego klienta jest tak zły, że nie ma z nim żadnego kontaktu. Zupełnie wyłączona świadomość. Ruchy spowolnione. Nie mógł podpisać mi pełnomocnictwa, wymagało to ogromnego wysiłku. Jest zupełnie bezwolny - powiedział adwokat. Nie przyjmuje posiłków, jest odżywiany za pomocą sondy. Zupełnie wyłączony z życia, to jakaś forma autyzmu. Nie wie co się dzieje, nie reaguje, nie okazuje, żeby wiedział co się stało. Przypuszczam, że to forma obrony organizmu - dodał mecenas.

Prokuratura zaznaczyła, że ewentualna obserwacja sądowo-psychiatryczna nie wyklucza możliwości przesłuchania dyżurnego ruchu w charakterze podejrzanego, uzależnione jest to jednak od opinii biegłych na temat jego stanu zdrowia.

Dyżurny ze Starzyn miał wiedzieć o usterce zwrotnicy i semafora

Posterunek w Starzynach to kluczowe miejsce w wyjaśnianiu katastrofy kolejowej w Szczekocinach. To właśnie po przejechaniu przez ten punkt kontrolny, jeden z pociagów wjechał na niewłaściwy tor, co doprowadziło do zderzenia. Dyżurny ruchu w Starzynach miał wiedzieć o awarii zwrotnicy i semafora na torze pod Szczekocinami. Problemy pojawiły się zaledwie kilka minut przed katastrofą.

Zwrotnicy nie dało się przełożyć tak, by pociąg Interregio zjechał na prawy tor w kierunku Sprowa. To mogło być powodem decyzji, aby skład pojechał niewłaściwym torem. Wtedy powinien uzyskać zgodę na taką jazdę od dyżurnego z przeciwległego posterunku; powinien upewnić się, że tor jest wolny, że nic z przeciwka nie jedzie. Dopiero wówczas powinien zezwolić na wyjazd pociągu.

Do usterki mogło dojść na posterunku w Sprowie, gdzie przed drugim z pociągów - z Przemyśla do Warszawy - wygasł sygnał zezwalający na jazdę. Wtedy właśnie podano tzw. sygnał zastępczy. Zapisy kolejarzy pokazują również, że tylko w ostatnim miesiącu do podobnych usterek dochodziło kilka razy.

W sobotę 3 marca w pobliżu Szczekocin k. Zawiercia - na zjeździe z Centralnej Magistrali Kolejowej w kierunku Krakowa - zderzyły się czołowo pociągi TLK "Brzechwa" z Przemyśla do Warszawy Wschodniej i Interregio "Jan Matejko" relacji Warszawa Wsch. - Kraków Główny. Pociąg Warszawa-Kraków wjechał na tor, po którym z naprzeciwka poruszał się pociąg Przemyśl-Warszawa. Oba składy miały razem 11 wagonów. Zginęło 16 osób, a 57 zostało rannych.Zobacz specjalny raport dotyczący katastrofy