"Iran jest zmuszony do jakiejś odpowiedzi. (…) Wydaje się, że Irańczycy będą mieli tę odpowiedź przemyślaną, że nie będą chcieli doprowadzić do wojny na pełną skalę" - tak Krzysztof Płomiński, były ambasador Polski w Iraku i Arabii Saudyjskiej, komentuje sytuację na Bliskim Wschodzie po ataku sił zbrojnych USA, w którym zginął Kasem Sulejmani - jeden z najbardziej wpływowych ludzi w regionie, dowódca elitarnych oddziałów Al-Kuds, stanowiących siły ekspedycyjne irańskich Strażników Rewolucji.

Według byłego dyplomaty, z którym rozmawiał dziennikarz RMF FM Paweł Balinowski, "obecna sytuacja na pewno będzie wykorzystana w polityce wewnętrznej (...) USA w kontekście zbliżających się wyborów prezydenckich", zaś "jeśli chodzi o sytuację wewnętrzną w Iranie, to obecne wydarzenia doprowadzą, przynajmniej na jakiś czas, do konsolidacji obecnego reżimu".

"Iran jest zmuszony do jakiejś odpowiedzi. Moim zdaniem, nie nastąpi to niezwłocznie, ale nastąpi to szybko. Wydaje się, że Irańczycy będą mieli tę odpowiedź przemyślaną, że nie będą chcieli doprowadzić do wojny na pełną skalę, ponieważ zdają sobie sprawę, że Trump takiej wojny również nie chce" - ocenia Krzysztof Płomiński.

Według dyplomaty, "z dużą dozą prawdopodobieństwa można powiedzieć, że Iran odpowie na terenie Iraku, unikając przeniesienia konfliktu na własne terytorium".

"Być może będzie to odpowiedź w dużym stopniu polityczna, polegająca na mobilizacji zwolenników irańskich przeciwko interesom amerykańskim, ale na przykład w formie pokojowych demonstracji czy też presji na parlament iracki, żeby ograniczył obecność wojskową USA na terenie Iraku" - przewiduje ekspert.

Jak również zaznacza: "W przypadku Iranu jednym z elementów retorsji czy odpowiedzi na to, co się stało w Bagdadzie, będzie wznowienie programu nuklearnego na skalę już wykraczającą poza ograniczenia Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej".

Płomiński przestrzega, że "jeżeli reakcja irańska - po której niewątpliwie nastąpi kolejna reakcja amerykańska - będzie na tyle silna, żeby podnieść stopień eskalacji i przenieść działania zbrojne na teren Iranu, to wtedy trzeba się z dużą dozą prawdopodobieństwa liczyć z tym, że cały region będzie objęty konfliktem".

Pytany natomiast o konsekwencje ekonomiczne obecnych wydarzeń, były ambasador prognozuje: "Jeżeli sytuacja nie będzie ostro eskalować - czyli etap napięcia się utrzyma, ale bez drastycznych wydarzeń - to cena ropy nie będzie szła specjalnie wysoko. To dlatego, że na rynku jest dużo ropy, Arabia Saudyjska jest zainteresowania zwiększeniem ewentualnego ubytku, jest zainteresowana stabilizowaniem cen ropy, wszędzie są zgromadzone ogromne zapasy, również w krajach Unii Europejskiej. W coraz większym stopniu ropa jest też wypierana przez gaz".

Ekspert zauważa także, że "sam Iran znajduje się w bardzo trudnej sytuacji".

"Sankcje de facto rzuciły gospodarkę irańską na kolana. Jesienne protesty przeciwko rządowi pokazały skalę społecznego niezadowolenia - nie tylko z warunków bytowych, ale także z samego systemu" - mówi.

"Obecna sytuacja na pewno będzie wykorzystana w polityce wewnętrznej nie tylko Iranu, ale też USA w kontekście zbliżających się wyborów prezydenckich. Jeśli chodzi z kolei o sytuację wewnętrzną w Iranie, to obecne wydarzenia doprowadzą, przynajmniej na jakiś czas, do konsolidacji obecnego reżimu" - podsumowuje Krzysztof Płomiński.

Opracowanie: