Armia USA twierdzi, że w sobotę irański dron uderzył w statek przewożący chemikalia na Oceanie Indyjskim. Iran na razie nie odniósł się do zarzutów. Na szczęście nikomu nic się nie stało.

Do ataku doszło, gdy jednostka znajdowała się 370 km od indyjskiej miejscowości Veraval o 10:00 czasu lokalnego 23 grudnia - przekazano w komunikacie Departament Obrony Stanów Zjednoczonych. 

Po uderzeniu, na pokładzie statku Chem Pluto pływającego pod banderą Liberii, ale należącego do japońskiej firmy i obsługiwanego przez firmę z Holandii, doszło do pożaru. Chemikaliowiec zaczął też nabierać wody. Indie wysłały na pomoc samolot i okręty.

BBC, powołując się na dane firmy Ambrey zajmującej się bezpieczeństwem morskim, zwraca uwagę, że wspierani przez Iran rebelianci z Huti w ostatnich dniach wykorzystują drony i pociski do ataków na jednostki pływające po Morzu Czerwonym, ale do tej pory nie dochodziło agresji w takiej odległości od Jemenu.

Pentagon przekazał, że Chem Pluto został zaatakowany "dronem szturmowym wystrzelonym z Iranu". To pierwszy raz, kiedy Stan Zjednoczone publicznie oskarżają Iran o bezpośredni atak na statek. Wcześniej Amerykanie oskarżali Iran o bycie "głęboko zaangażowanym" w planowanie ataków na jednostki handlowe na Morzu Czerwonym. Iran temu zaprzeczył.

Irańscy Strażnicy Rewolucji ostrzegają, że mogą zamknąć inne szlaki wodne niż Morze Czerwone jeśli "Ameryka i jej sojusznicy będą nadal popełniać zbrodnie" w Strefie Gazy.

W innym sobotnim oświadczeniu armia amerykańska przekazała, że "dwie przeciwokrętowe rakiety zostały wystrzelone z obszarów Jemenu kontrolowanego przez Huti na szlaki żeglugowe na południu Morza Czerwonego". Żadna jednostka nie została trafiona.

Dodano, że okręt wojenny USS Laboon "zestrzelił cztery bezzałogowe drony pochodzące z obszarów kontrolowanych przez Huti w Jemenie" wystrzelone w kierunku amerykańskiego statku.

Tego samego dnia załoga jednego z tankowców zgłosiła, że ich statek został trafiony na południowym Morzu Czerwonym.

Wiele globalnych firm żeglugowych zawiesiło działalność na Morzu Czerwonym ze względu na zwiększone ryzyko ataków.

USA ogłosiły w tym tygodniu operację Prosperity Guardian, która służyć ma ochronie statków przepływających przez Morze Czerwone, jeden z kluczowych szlaków handlowych. Do operacji przyłączyły się marynarki wojenne szeregu państw zachodnich i krajów z regionu, choć niektóre - mówi się o Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratach Arabskich - nie robią tego publicznie.

Jemeńska milicja Huti oświadczyła, że atakuje izraelskie, zmierzające do Izraela lub powiązane z Izraelem statki handlowe na Morzu Czerwonym, ponieważ wspiera Palestyńczyków, jednak celem ataków Huti stały się jednostki niemające nic wspólnego z interesami państwa żydowskiego.