W sprawie Tomasza Komendy doszło do poważnych błędów – ocenił minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Podkreślił, że pewne informacje dostępn kilka lat temu zostały “zamiecione pod dywan”.

W sprawie Tomasza Komendy doszło do poważnych błędów – ocenił minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Podkreślił, że pewne informacje dostępn kilka lat temu zostały “zamiecione pod dywan”.
Tomasz Komenda / Maciej Kulczyński /PAP

Sprawę Tomasza Komendy będzie wyjaśniać Prokuratura Okręgowa w Łodzi. Mężczyzna został skazany na 25 lat więzienia za rzekome zabójstwo i zgwałcenie 15-latki. Po 18 latach wyszedł z więzienia. Według śledczych nie popełnił tej zbrodni.

Doszło do poważnego popełnienia błędów na etapie prowadzonego śledztwa, zwłaszcza gromadzenia materiału dowodowego, co nastąpiło przede wszystkim w okresie przed przedstawieniem zarzutów, bo te dowody zostały zebrane i zgromadzone właśnie wtedy, kiedy zarzuty zostały przedstawione - powiedział Ziobro. Na przełomie lat 2010-2011 był taki incydent, w którym rzetelny prokurator poddał w sposób zasadniczy w wątpliwość słuszność skazania pana Komendy. Wskazał na konieczność przeprowadzenia istotnych czynności procesowych i śledztwa, które by zweryfikowały dotychczasowe dowody i najprawdopodobniej doprowadziły do takiego finału, jaki znamy teraz, czyli uniewinnienia pana Komendy i uchwycenia rzeczywistych sprawców - przypomniał.

Minister sprawiedliwości podał, że wątpliwości co do winy Komendy podniósł prokurator Bartosz Biernat. Nawet jeszcze bez sięgnięcia po nowe dowody genetyczne stwierdził w sposób jednoznaczny, że w jego ocenie pan Komenda nie jest osobą winną w tej sprawie (...). Niestety jego wnioski zakończyły się odebraniem mu sprawy (...). Jego informacje zamiast stać się przedmiotem śledztwa i rzetelnych wyjaśnień, zostały zamiecione pod dywan - mówił Ziobro.


Tomasz Komenda, który w 2004 r. prawomocnie został skazany na 25 lat więzienia za zabójstwo i zgwałcenie 15-latki, odsiadywał wyrok 25 lat więzienia w Zakładzie Karnym w Strzelinie. W czwartek został warunkowo zwolniony z odbywania kary i wyszedł na wolność.

Według prokuratury - która zgromadziła nowe dowody w tej sprawie - mężczyzna nie popełnił zbrodni, za którą został skazany.

15-letnia Małgorzata K. została brutalnie zgwałcona w noc sylwestrową na przełomie 1996/97 r. Dziewczyna bawiła się z koleżankami w dyskotece w Miłoszycach pod Wrocławiem. W trakcie zabawy wyszła przed budynek. Kilkanaście godzin później została znaleziona martwa na prywatnej posesji naprzeciwko dyskoteki. Zmarła wskutek wyziębienia organizmu i odniesionych ran.

Z prośbą o ponowne zajęcie się sprawą do ministra sprawiedliwości-prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry zwrócili się w zeszłym roku rodzice Małgorzaty K. Śledztwo zostało wznowione w 2017 r. W czerwcu ubiegłego roku prokuratura poinformowała, że w sprawie zbrodni zatrzymano Ireneusza M. Prokurator przedstawił mu zarzut popełnienia przestępstwa zgwałcenia ze szczególnym okrucieństwem i zabójstwa piętnastoletniej Małgorzaty K. Od tego czasu Ireneusz M. przebywa w areszcie.

(mn)