Nie milkną komentarze pod artykułem na RMF24, opisującym historią naszego słuchacza. Pan Karol, który wjechał samochodem w dziurę, uszkodził koło i... dostał mandat za niedostosowanie się do znaku A-30. Według poszkodowanego, zarządca drogi stawiając taki znak ostrzegawczy, unika odpowiedzialności.

To śmieszne, chore prawo. Zarządca drogi postawił sobie znak drogowy, że są ubytki w nawierzchni, a kierowcy mają wziąć samochód na plecy i go przenieść! Dlaczego zarządca tak umyka przed odpowiedzialnością? - mówi pan Karol w rozmowie z reporterem RMF FM Piotrem Bułakowskim.

Z własnego, przykrego doświadczenia radzi kierowcom: trzeba faktycznie jeździć 5km/h, jak sugerowali mi funkcjonariusze. To, że jest 40 km/h dopuszczalne, to nie znaczy, że pan musi jechać z taką prędkością.

Może po prostu lepiej nie wzywać policji, bo i tak się to obróci przeciwko nam - podsumowuje.

Policja: Skoro ukarany przyjął mandat, to znaczy, że się z nim zgadza

Policja odbija piłeczkę. Twierdzi, że skoro pan Karol przyjął wystawiony mandat, to znaczy, że... zgadza się z oceną służb w sprawie tego, że powinien był zachować szczególną ostrożność. Jeżeli na drodze ustawiony jest znak A-30 z tabliczką "ubytki w nawierzchni", kierowca powinien zachować szczególną ostrożność - wyjaśnia starszy posterunkowy Izabela Niedźwiedzka-Pardela z Komendy Wojewódzkiej Policji w Olsztynie.


Powinien przede wszystkim dostosować prędkość do warunków na drodze, aby móc w odpowiednim momencie wyminąć dziurę w jezdni - podkreśla. W tej sytuacji kierowca nie zachował tej szczególnej ostrożności. Mógł oczywiście nie zgodzić się z oceną sytuacji przez policjantów i odmówić przyjęcia mandatu. Ten mandat jednak przyjął, więc dla nas jest to jasne, że z tą oceną się zgodził - wyjaśnia Niedźwiedzka-Pardela.

Wjechał w dziurę, dostał mandat

Pan Karol wysłał do redakcji RMF FM e-mail. W liście opisał okoliczności, w jakich uszkodził koło; wjechał w dziurę na drodze między Lubawą a Lidzbarkiem w woj. warmińsko-mazurskim. Od razu wezwał policję, aby sporządziła dokumentację dla ubezpieczyciela. Zamiast tego dostał mandat.

Wszystko przez znak znak A-30, czyli wykrzyknik z tabliczką, ostrzegającą przed ubytkami w nawierzchni. Właśnie taki znak stoi 3 kilometry przed dziurą, w którą wjechał Pan Karol. Według policjantów w tym przypadku kierowca nie zachował szczególnej ostrożności, uszkodził auto i należy mu się 100 złotowy mandat.

Więc może trzeba było jechać wolniej? Okazuje się, że nie, bo nawet gdyby felga wygięła się przy 10 km/h, mandat też by się należał. Taki znak-wykrzyknik jest więc zarządcom dróg bardzo pomocny, bo pozwala zaoszczędzić pieniądze przeznaczone na odszkodowania.