Pan Karol wysłał do redakcji RMF FM e-mail. W liście opisał okoliczności, w jakich uszkodził koło; wjechał w dziurę na drodze między Lubawą a Lidzbarkiem w woj. warmińsko-mazurskim. Od razu wezwał policję, aby sporządziła dokumentację dla ubezpieczyciela. Zamiast tego dostał mandat. Dlaczego?


Wszystko przez znak znak A-30, czyli wykrzyknik z tabliczką, ostrzegającą przed ubytkami w nawierzchni. Właśnie taki znak stoi 3 kilometry przed dziurą, w którą wjechał Pan Karol. Według policjantów w tym przypadku kierowca nie zachował szczególnej ostrożności, uszkodził auto i należy mu się 100 złotowy mandat.

Więc może trzeba było jechać wolniej? Nie, nawet gdyby felga wygięła się przy 10 km/h mandat też by się należał. Taki znak-wykrzyknik jest więc zarządcom dróg bardzo pomocny, bo pozwala zaoszczędzić pieniądze przeznaczone na odszkodowania.

"Jechałem autem i wpadłem w dziurę. Musiałem zapłacić mandat". List od słuchacza RMF FM

Wczoraj (6.02) byłem uczestnikiem zdarzenia drogowego na drodze wojewódzkiej nr 541 w miejscowości Montowo (Lubawa-Lidzbark - woj. warmińsko-mazurskie). Zdarzenie polegało na wjechaniu służbowym pojazdem w dziurę w jezdni. W efekcie prawe przednie koło zostało uszkodzone - wygięta felga, przebita opona - pierwsze oględziny. Stwierdziłem to po przejechaniu ok. 400 metrów, gdy usłyszałem odgłos charakterystyczny dla złapanego kapcia. Zgodnie z zaleceniami mediów, wezwałem policję, by ta sporządziła notatkę z miejsca zdarzenia po to, by móc ubiegać się o odszkodowanie od zarządcy drogi.

Wybierając nr 997, dodzwoniłem się do KPP Iława, skąd sprawa została przekazana KPP Nowe Miasto Lubawskie, jako że Montowo leży już w powiecie nowomiejskim. Dyżurny z KPP Nowe Miasto Lubawskie obiecał wysłać patrol. Porozumiewał się ze mną także policjant z Iławy, który zalecał, by nie martwić się, bo policjanci z pewnością pomogą. W czasie, gdy oczekiwałem na przyjazd policji, wyruszyłem w drogą powrotną, pieszo - by określić, w którą z dziur wpadłem, a jest ich tam mnóstwo. Po ok. 300 metrach znalazłem prawdopodobną sprawczynie defektu, choć pewności nadal nie miałem, gdyż policzyć na palcach rąk i nóg nie było sposobu. Zrobiłem zdjęcia i powróciłem do auta.

Po przyjeździe policjanci stwierdzili, że droga jest fatalna i w ogóle powinna być zamknięta. Uznali jednak, że 3 kilometry wcześniej stoi znak drogowy A-30 ostrzegający przed ubytkami w nawierzchni. Wobec tego ja nie dostosowałem się do znaku, nie zachowałem szczególnej ostrożności, wjechałem w dziurę, uszkodziłem auto i należy mi się za to mandat 100 złotowy.

Policjanci nie kwestionowali tego, że jechałem z dozwoloną prędkością.

Stwierdzili jednak, że to, iż można było jechać 40 km/h, nie oznacza, że tyle miałem jechać. Jeśli byłoby trzeba mogłem jechać i 5 km/h. Możliwości ominięcia dziury nie było - z naprzeciwka jechał TIR. Gdybym odbił, doszłoby do czołowego zdarzenia. Gdybym zahamował, choć i tak było już za późno, z tyłu wbiłby się we mnie drugi TIR.

Mandat przyjąłem, bo wyjazd na sprawę sądową do Nowego Miasta Lubawskiego kosztowałby mnie więcej niż 100 zł.

Znak drogowy nie stoi tam od kilku dni, ale od kilku lat, zatem widać, że zarządca drogi po prostu idzie na wygodę. Proszę o zajęcie się to sprawą. To już nie chodzi o mandat, ale oto jak traktowani są kierowcy i jaka jest arogancja władzy.

Dodam, że policjanci zrobi zdjęcie nie tej dziury, w którą wpadłem, co z resztą sami zauważyli. Stało się tak, gdyż dziury szukaliśmy, jadąc w przeciwnym kierunku i właściwie zatrzymaliśmy się przy tej, którą ja chyba znalazłem, ale co podkreślałem, było ich tak dużo, że trudno było ocenić. Dopiero po odjeździe policji i wymianie koła, wracając zauważyłem tą, w którą na 99% wjechałem bo właściwie tylko taka dziura mogła wyrządzić szkody. Fotki mogę podesłać na maila.