​"To już jest wersja kompromisowa ustawy o in vitro" - tak w rozmowie z RMF FM mówi Bartosz Arłukowicz. Minister zdrowia wyklucza ograniczenie dostępności do sztucznego zapłodnienia tylko dla małżeństw oraz zmniejszenie dopuszczalnej liczby tworzonych zarodków. Ustawa, którą wczoraj przyjął rząd, dopuszcza zapłodnienie 6 komórek jajowych. Zdaniem Arłukowicza tworzenie mniejszej liczby zarodków, albo ograniczenia procedury in vitro do jednego zarodka - co wykluczyłoby mrożenie pozostałych zarodków - nie ma uzasadnienia medycznego.

Mariusz Piekarski: Dlaczego sześć zarodków będzie dopuszczonych po wejściu w życie ustawy o leczeniu niepłodności, a nie jeden na przykład, co rozwiałoby wszystkie wątpliwości etyczne przeciwników ustawy i przeciwników in vitro?

Bartosz Arłukowicz: Dlatego, żeby in vitro w Polsce było skutecznie stosowane, ci którzy proponują, aby można było wykorzystać tylko jeden zarodek, doskonale wiedzą, że skuteczność zabiegu in vitro spadłaby znacząco. Ta liczba sześciu wynika z eksperckich danych, ale także doświadczeń w programie zdrowotnym, który funkcjonuje w Polsce już od dłuższego czasu, ale także z danych europejskich. Ta liczba tych zarodków opisywana jako sześć - z małymi wyjątkami - jest liczbą wyznaczoną ekspercko.

Ale dlaczego akurat sześć, w pierwotnym projekcie było osiem, na poziomie prac rządowych zeszliście do sześciu zarodków. Może gdyby to była mniejsza liczba, udałoby się potem uniknąć tej batalii etycznej w Sejmie i zbudować większy kompromis dla tej ustawy.

Moim zadaniem jest przedstawienie ustawy rządowi, rząd taką ustawę przyjął, która gwarantuje skuteczność in vitro. Tu nie chodzi o to, żeby wprowadzić ustawę, aby była ustawa, tylko chodzi o to, aby ustawa gwarantowała skuteczność in vitro. I liczba zarodków opisywana jest przez ekspertów, a nie urzędników.

Sześć zarodków daje nam szansę na przynajmniej jedna ciążę, tak należy to interpretować? A mniejsza liczba nie daje szansy na żadną ciążę?

Proszę pamiętać o przeciętnej skuteczności procedury in vitro w Polsce, w Europie - ona jest bardzo podobna i wynosi około 30 procent przeprowadzanych zabiegów. 30 procent skuteczności - w związku z tym te sześć zarodków, maksymalnie sześć zarodków - de facto znacząco zwiększa szansę par na uzyskanie ciąży.

Ale czy ma pan wiedzę, może pan powiedzieć, ile zarodków pozostanie zamrożonych przy tym założeniu, że będzie można zapładniać sześć komórek jajowych. Bo przecież będą takie sytuację, że uda się podanie jednego zarodka i będzie ciąża i taka para zostanie z czterema, trzema zarodkami. Ile tych zarodków zostanie?

Tego nikt nie może dzisiaj powiedzieć, ile ich zostanie. Ważne jest to, co mówią przepisy, a mianowicie sposób przechowywania, dbania o te zarodki, a także dalszych ich losów. Para będzie musiała sfinansować przechowywanie zarodków, które pozostaną dłużej w in vitro, a po upływie określonego czasu, te zarodki będą przekazywane między innymi do adopcji. Chodzi o to, aby te zarodki miały szansę na rozwój i żeby para też czuła się bezpiecznie myśląc o zarodkach, które pozostały z procedury in vitro - to ta ustawa właśnie gwarantuje. To jest "clue" tej ustawy, że zarodki, dzieci rodzące się z tej procedury i rodzice mają być zabezpieczeni kompleksowo.

A nie przeraża pana taka wizja, że dopuszczając sześć zarodków i mrożenie tych zarodków po kilku latach będzie mieli kilkadziesiąt, kilkaset tysięcy zamrożonych zarodków?

Napisaliśmy w ustawie przepisy, które gwarantują bezpieczeństwo przechowywania zarodków, ale także to, co będzie się z nimi działo. Po dwudziestu latach jeżeli para nie skorzysta z zarodków, które powstały przy procedurze in vitro, te zarodki będą przekazywane do adopcji dla tych ludzi, którzy nie mają żadnej szansy na stworzenie własnego zarodka. Tacy ludzie też są, oni też potrzebują pomocy. Te przepisy gwarantują to, że one w bliższej lub dalszej przyszłości będą wykorzystane przez tych, którzy po prostu ich potrzebują.

A mamy wiedzę w ogóle, ile w Polsce w tym momencie jest zamrożonych zarodków? Bo przecież procedura in vitro w Polsce jest stosowana od ponad 20-kilku lat, a od dwóch lat ten rządowy program. Wiemy, ile jest zamrożonych zarodków?

Ja dlatego tak bardzo dbam o to, aby ta ustawa była przeprowadzona przez Sejm w końcu skutecznie, dlatego że od 20 lat w Polsce ta procedura jest wykonywana i nie jest opisana żadnym przepisem. Nie ma przepisu, który to w Polsce dzisiaj reguluje. Dla wszystkich przeciwników tej ustawy, dla mnie argument najważniejszy pojawia się dokładnie w tym momencie - nie ma żadnych przepisów, nie ma żadnej kontroli dzisiaj formalno-prawnej.

A co się będzie działo z tymi zarodkami, które już są zamrożone po wejściu w życie ustawy?

My będziemy prowadzili specjalne rejestry dawców - kliniki, które będą przeprowadzały po wejściu w życie ustawy tą procedurę, będą zobowiązane raportować do ministerstwa dokładnie każdy etap postępowania z zarodkiem, z efektywnością, ze skutecznością, z procedurami, także z wyposażeniem technicznych i wykształceniem kadry. Nawet to opisujemy w ustawie, że kadra musi być szkolona i musi być szkolona w ośrodkach akredytowanych przez ministra. W związku z tym wydaje się, że stworzyliśmy ustawę kompromisową, która tak naprawdę powinna zadowolić wszystkich Polaków.

Czy tym kompromisem jest także to dopuszczenie do procedury in vitro nie tylko małżeństw, ale i pary żyjące w konkubinatach? Tu też jest kontrowersja - może gdyby to było ograniczone tylko do małżeństw, niektórym środowiskom łatwiej byłoby przyjąć ustawę o in vitro?

Dlaczego mamy się zgodzić z propozycją, żeby ograniczyć dostęp ludziom do nowoczesnej medycyny tylko dlatego, że nie są małżeństwem? Ustawa mówi jasno: procedurę in vitro można przeprowadzić u pary, która od 12 miesięcy nieskutecznie leczy swoją chorobę czyli niepłodność. Czyli jest dokumentacja medyczna, która udowadnia to, że przez 12 miesięcy dana para starała się wyleczyć z niepłodności - jeśli bez efektu, to wtedy ma możliwość przystąpienia do procedury in vitro. Ta ustawa nikogo do in vitro nie zmusza, nikomu nie narzuca tego rozwiązania i wszyscy ci, którzy nie akceptują jej moralnie, etycznie przecież nie muszą tej procedury wykonywać. Zaś sprawdzanie, czy udostępnianie świadczeń medycznych w odniesieniu do małżeństw uznaję za niezasadne.

A co ze związkami homoseksualnymi?

Panie redaktorze, ustawa mówi jasno: żeby przystąpić do procedury in vitro to para - kobieta i mężczyzna - muszą udowodnić to, że przez 12 miesięcy nieskutecznie walczyli ze swoją niepłodnością. Kobieta i mężczyzna, którzy mają udokumentowany, 12-miesięczny okres nieskutecznego leczenia niepłodności.

A czy jest możliwość adopcji zarodka przez właśnie parę homoseksualną?

Nie ma takich przepisów, my mówimy o tym, aby przeprowadzić procedurę in vitro, niezależnie od tego, czy w partnerstwie czy w procesie adopcji - musi być dawca, biorca, wszyscy muszą wyrazić zgodę, musi być to akceptowalne także ze względów medycznych, także nie ma przepisu, które by umożliwiały dzisiaj parom homoseksualnym przeprowadzanie procedury in vitro.

A w jaki sposób ta ustawa lepiej zabezpiecza pacjentów, pary, kobiety przed takimi sytuacjami, jak zdarzył się w tym rządowym programie w Szczecinie? Czy gdyby ta ustawa była, to nie doszłoby do tej pomyłki, błędu?

Błędy medyczne niestety się zdarzają. Nie tylko w Polsce, ale i w całym świecie, a przepisy prawa służą temu, żeby eliminować te błędy i wyciągać konsekwencje wobec tych, którzy te błędy potencjalnie popełnili. Dzisiaj takich przepisów brakuje, ta ustawa mówi jasno: kto niszczy zarodek podlega takiej i takiej sankcji, kto handluje zarodkiem podlega takiej i takiej sankcji karnej. W związku z tym te przepisy umożliwiają skuteczne eliminowanie tych, którzy podejmują próbę złamania prawa.

(abs)