Komisji Europejskiej nie wystarcza przyjęcie przez polski rząd projektu ustawy o in vitro. Na razie nie wycofa swojej skargi, którą złożyła do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej za brak dostosowania naszych przepisów do unijnej dyrektywy o bezpieczeństwie tkanek używanych przy zapłodnieniu in vitro – dowiedziała się korespondentka RMF FM w Brukseli, Katarzyna Szymańska-Borginion.

Komisja poczeka, aż ustawę przegłosuje Sejm i podpisze prezydent. Wyroku należy spodziewać się niedługo, w ciągu miesiąca lub dwóch. Jak dowiedziała się nasza dziennikarka, Trybunał Sprawiedliwości w Luksemburgu zrezygnował z niektórych procedur, co przyśpieszy ogłoszenie wyroku.Trybunał zrezygnował z przeprowadzenia rozprawy oraz z opinii rzecznika generalnego, co przyspieszy wyrok. Sprawa jest dosyć prosta - usłyszała Katarzyna Szymańska-Borginion.

"Były obietnice, a potem niewiele się działo"

Komisja Europejska jest zadowolona z przyjęcia przez polski rząd projektu ustawy, ale dmucha na zimne. Nie zamierza wycofać na razie skargi, bo nie ma pewności, czy ustawa nie ugrzęźnie w Sejmie lub w kancelarii prezydenta. Już to w przypadku Polski i ustawy o in vitro kilka razy przerabialiśmy. Były obietnice, a potem niewiele się działo - mówi jeden z rozmówców naszej korespondentki w Komisji.

Bruksela złożyła skargę w styczniu zeszłego roku, o czy jako pierwsze informowało radio RMF FM. Chodzi o to, że Polska nie dostosowała przepisów do unijnej dyrektywy o warunkach bezpiecznego przechowywania komórek rozrodczych, tkanek płodu czy embrionów używanych przy zapłodnieniu in vitro. A przepisy Polska powinna była wdrożyć już w 2008 roku. Bruksela za każdym razem podkreśla, że nie zmusza Polski do legalizacji in vitro (bo w sprawy etyczne się nie miesza), ale jeżeli jakiś kraj stosuje tę formę sztucznego zapłodnienia, to muszą być spełnione warunki UE. Polska jest jedynym krajem UE, który stosuje in vitro, ale nie dostosował się jeszcze do unijnych przepisów.

(mn)