Czołowe zderzenie pociągów w stolicy. Przy stacji Warszawa Zoo, obok ronda Starzyńskiego, wpadły na siebie składy Kolei Mazowieckich i SKM. Na szczęście, jechały wolno. Ranne zostały tylko dwie osoby.

Pociągi, w których mogło być nawet kilkuset ludzi, zderzyły się tuż przed 6 rano zaraz po zjeździe z wiaduktu za rondem Starzyńskiego, koło zoo. Reporter RMF FM ustalił, że w tym miejscu z powodu remontu składy były przepuszczane jednym torem. Dlatego SKM z Warszawy do Legionowa i pociąg Kolei Mazowieckich do Ciechanowa zderzyły się czołowo. Teraz trzeba ustalić, dlaczego pociąg Kolei Mazowieckich wjechał na tor, po którym zgodnie z planem poruszała się SKM-ka. Wiele wskazuje na to, że maszynista zignorował sygnał stój - choć nie można wykluczyć, że dostał zgodę na wjazd.

W wypadku ranne zostały dwie osoby. Rzecznik Straży Ochrony Kolei Paweł Boczek poinformował , że "jedna z osób z lekkimi obrażeniami ciała została przewieziona do szpitala, druga odmówiła pomocy medycznej".

Na szczęście, jak na taki wypadek, skutki są minimalne. W obu składach są tylko wgniecenia, pociągi nie wypadły z torów, nie wyleciały nawet szyby. Wszystko dzięki temu, że jechały z niewielką prędkością. Jeden ze składów dopiero ruszał ze stacji, drugi zaczął hamować. Ze wstępnych ustaleń wynika, że obaj maszyniści byli trzeźwi.

Składy zostaną rozdzielone i odholowane dopiero, gdy technicy komisji kolejowej zakończą zabezpieczać ślady. Eksperci ustalają m.in., w którym momencie pociągi zaczęły hamować. Na razie wymontowano moduły sterowania z obu pociągów - z nich uda się odczytać choćby prędkość czy drogę hamowania. Członkowie komisji odczytali też stan urządzeń na stacjach Warszawa Zoo i Warszawa Praga, czyli w miejscach, skąd nadjeżdżały pociągi. Okoliczności wypadku będzie wyjaśniać Prokuratura Rejonowa Warszawa Praga Północ.

Ruch kolejowy przez kilka godzin był utrudniony na trasie z Warszawy do Legionowa i do Ciechanowa. Pociągi jeździły objazdem przez Warszawę Wschodnią i Warszawę Centralną. Powodowało to opóźnienia do 30 minut. Przed południem kolejarze przywrócili ruch po sąsiednim torze - tym, który był wyłączony z powodu remontów.

"Jakby pociąg zaparkował w kabinie drugiego"

Pasażer, z którym rozmawiali dziennikarze RMF FM podkreślał, że podróżnych uratowało to, iż pociągi jechały powoli. To tak jakby pociąg zaparkował w kabinie drugiego - powiedział nam pan Jarek z Legionowa, który jak każdego dnia o godz. 5:23 wyjechał SKM-ką do pracy. To było jak uderzenie, początkowo wszyscy myśleli, że pociąg gwałtownie hamował, to było jak silniejsze puknięcie - opowiadał. Jak sam mówi, miał dużo szczęścia. Siedziałem przy samej kabinie, przy pierwszych drzwiach, od dzisiaj jeżdżę tylko w środku - mówił.

Pilne spotkanie kolejarzy

Ponieważ to kolejna sytuacja, w której dwa pociągi znajdują się na tym samym torze, jutro w trybie nagłym zbierze się zarząd wszystkich związków zawodowych na kolei. Musimy uciec się do drastycznych działań, by pokazać, że systemu bezpieczeństwa na kolei nie ma - powiedział Leszek Miętek, szef związku maszynistów. Zatrzymanie ruchu pociągów ze względów bezpieczeństwa przez nas jest realnym działaniem - mówił. Kiedy i na jak długo - to się okaże.

Pociągi na złym torze nie należą do rzadkości

Do najtragiczniejszego zderzenia czołowego dwóch pociągów doszło 3 marca w Szczekocinach. Zginęło 16 osób, a 57 zostało rannych. Prokuratura podjęła decyzję o postawieniu zarzutu nieumyślnego spowodowania katastrofy kolejowej dyżurnemu ruchu ze Starzyn. Po wypadku zatrzymano też dyżurną ruchu z posterunku w Sprowie, ale po przesłuchaniu kobieta została zwolniona bez postawienia zarzutów.

W następnych tygodniach co najmniej dwa razy o mały włos udało się uniknąć tragedii dzięki przytomności maszynistów. 18 kwietnia ruch pociągów na linii Warszawa-Katowice przez Częstochowę był wstrzymany przez cztery godziny. Tory zablokował pociąg towarowy PKP Cargo, którego maszynista odmówił wjechania na jeden z rozjazdów. Jak twierdził, nie ufał temu, co pokazywał semafor.

Pięć dni później na złym torze znalazł się następny pociąg, tym razem osobowy. Do zdarzenia doszło na stacji Opole Zachodnie. Nikomu nic się nie stało, bo maszynista w porę zorientował się w sytuacji.

Jak ujawnił reporter RMF FM, awarie urządzeń sterowania ruchem na kolei nie należą do rzadkości. Maszyniści najczęściej alarmują, że semafory wyświetlają błędne sygnały. Od lipca zeszłego roku było ponad 100 takich zgłoszeń.