​Warszawski plac Piłsudskiego od trzech tygodni jest terenem zamkniętym ze względu na bezpieczeństwo i obronność, i bez zgody szefa MSWiA nie można tam wykonywać żadnych prac - to zaskakujący zwrot w sprawie placu, o którego odebranie władzom miejskim wystąpił minister infrastruktury Andrzej Adamczyk. Warszawa nie zgadza się z decyzją Mariusza Błaszczaka i już szuka sposobu na skuteczne odzyskanie terenu. W piątek MSWiA w wydanym komunikacie poinformowało, że "Plac Piłsudskiego w Warszawie nadal będzie dostępny dla mieszkańców, gości i turystów; teren ten nie zostanie ogrodzony".

​Warszawski plac Piłsudskiego od trzech tygodni jest terenem zamkniętym ze względu na bezpieczeństwo i obronność, i bez zgody szefa MSWiA nie można tam wykonywać żadnych prac - to zaskakujący zwrot w sprawie placu, o którego odebranie władzom miejskim wystąpił minister infrastruktury Andrzej Adamczyk. Warszawa nie zgadza się z decyzją Mariusza Błaszczaka i już szuka sposobu na skuteczne odzyskanie terenu. W piątek MSWiA w wydanym komunikacie poinformowało, że "Plac Piłsudskiego w Warszawie nadal będzie dostępny dla mieszkańców, gości i turystów; teren ten nie zostanie ogrodzony".
Plac Piłsudskiego w Warszawie /Jacek Turczyk /PAP

Szef MSWiA Mariusz Błaszczak, w oparciu o inne przepisy niż minister infrastruktury Andrzej Adamczyk, postanowił nie tyle przekazać teren placu Piłsudskiego w zarząd wojewody, ale ustanowić tam tzw. teren zamknięty. Jego decyzja w tej sprawie weszła w życie z dniem podpisania, a więc 31 października.

Jak informuje dziennikarz RMF FM Tomasz Skory, najbardziej zdumiewające jest uzasadnienie decyzji, mówiące, że przez tereny zamknięte rozumie się tereny o charakterze zastrzeżonym ze względu na obronność i bezpieczeństwo państwa.

W myśl nowych przepisów wojewoda, zapewniający w tej sprawie współdziałanie władz, potrzebuje do tego terenu, na którym w sytuacji realnego zagrożenia będzie mógł te obowiązki wykonywać. Mówiąc wprost, podkreśla dziennikarz RMF FM, uzasadnienie nie ma wiele wspólnego z logiką, a ustanowienie terenu zamkniętego oznacza, że na placu Piłsudskiego nie można już teraz zrobić nic bez zgody szefa MSWiA, który tę strefę stworzył.

Warszawa: Nie zgadzamy się z tą decyzją

Nie zgadzamy się z tą decyzją, która jest podyktowana czysto politycznymi względami. Szukamy sposobu na jej zaskarżenie - tak wiceprezydent Warszawy Michał Olszewski odpowiada na uznanie placu Piłsudskiego w Warszawie za "teren zamknięty". Nie spodziewaliśmy się, że ktoś może się posunąć do tak absurdalnego argumentu, że plac Piłsudskiego jest potrzebny dla obronności państwa - stwierdził. 

Nie zdecydowano jeszcze, jak miasto może się sprzeciwić decyzji ministra spraw wewnętrznych i administracji. Decyzja resortu dopiero dotarła do ratusza. Dla wiceprezydenta Olszewskiego kuriozalne jest uzasadnienie decyzji z 31 października. Zakładamy, że jeśli tutaj jest celem obronność państwa, to rozumiem, że wojewoda chce tutaj wydawać pozwolenia na jakieś obiekty wojskowe, w postaci jakichś murów, w formie twierdzy, bądź też obiektów, które będą chroniły warszawiaków przed jakimiś nalotami - mówił Olszewski w rozmowie z RMF FM. W wypadku placu w centrum miasta to absurd - uznał wiceprezydent miasta.

W Warszawie są już tereny zamknięte, na których zagospodarowanie miasto nie ma wpływu. Są to na przykład poligon w Rembertowie, jednostki wojskowe czy teren ABW. Stawiane na nich obiekty muszą być jednak zgodne z przeznaczeniem opisanym w powodach zamknięcia terenu.

W ratuszu szukają teraz sposobu na skuteczne odzyskanie placu Piłsudskiego.

Po ujawnieniu naszych informacji MSWiA w komunikacie poinformowało, że "Plac Piłsudskiego w Warszawie nadal będzie dostępny dla mieszkańców, gości i turystów. W tej kwestii nic się nie zmieni, teren nie zostanie ogrodzony".

"Plac Piłsudskiego jest miejscem, w którym odbywają się święta państwowe i najważniejsze uroczystości. Teren ten stanowi własność Skarbu Państwa. Dlatego wszelkie decyzje związane ze sposobem jego wykorzystywania powinny pozostać w gestii administracji rządowej" - czytamy w piątkowym komunikacie ministerstwa. 

(ł)