"Problem przemocy na stadionach został rozwiązany". Takie zaskakujące zdanie usłyszała reporterka RMF FM zarówno w Widzewie, jak i w ŁKS-ie. Łódzki sąd aresztował na trzy miesiące trzech uczestników sobotniej bójki pseudokibiców tych klubów. W ustawce zginął 24-latek G., który został dotkliwie pobity - taką przyczynę śmierci potwierdziła już sekcja zwłok.

Według prezesa drużyny z ul. Piłsudskiego, Marcina Animuckiego, imienne karnety blokują chuliganom wstęp na stadion Widzewa. Będą nakładane na te osoby zakazy stadionowe, tak jak do tej pory robiliśmy. Ta polityka zwalczania chuliganów na stadionach przynosi efekty - mówi Animucki.

Do kibiców-chuliganów nie przyznają się też władze ŁKS-u. Rzecznik klubu, Jarosław Paradowski, jeszcze nie wie, jakie konsekwencje poniosą ci, którzy kupili lub będą chcieli kupić fan karty, a są na liście uczestników sobotniej bójki. Będziemy dyskutować w gronie zarządu, rady nadzorczej, a także z radą kibiców - wyjaśnia.

Ale czy nie będzie wówczas tak, że kibice będą sędziami we własnej sprawie? Jedno jest pewne. Agresja z łódzkich stadionów zniknęła, żeby pokazać się na polu przez nikogo niekontrolowanym. Skalę niebezpieczeństwa obrazuje śmierć pobitego 24-latka.