Kolejne państwa uspokajają, że nie ma powodu do obaw, jakoby amunicja zawierająca zubożony uran, stosowana na Bałkanach, powodowała tajemnicze choroby wśród żołnierzy.

Jedni uspokajają...

Rzecznik niemieckiego ministerstwa obrony powiedział w sobotę, iż wśród wojsk Bundeswehry nie stwierdzono żadnych przypadków zachorowań. Nie wykazały tego ani rutynowe badania żołnierzy kończących służbę w siłach pokojowych na Bałkanach, ani też przeprowadzane od czerwca 1999 roku wyrywkowe badania szczegółowe. Także Brytyjczycy oświadczyli, że nie widzą powodów do niepokoju w związku z uranowymi pociskami. Podobną opinię wyrazili Rosjanie. W kontyngentach rosyjskich wchodzących w skład międzynarodowych sił pokojowych w Kosowie oraz Bośni i Hercegowinie nie odnotowano żadnych zachorowań,

spowodowanych napromieniowaniem - powiedział dowódca wojsk desantowych Rosji generał Gieorgij Szpak. Szefowie Bundeswehry badają natomiast, czy choroba żołnierza, który cztery lata temu stacjonował w Mostarze w Bośni, mogła mieć związek ze stosowaną przez NATO kontrowersyjną amunicją. Żołnierz miał zachorować na białaczkę trzy lata temu, po powrocie z Bałkanów, ale został już wyleczony.

...inni straszą

Z kolei szef ONZ-owskiego zespołu, który wizytował te miejsca w Kosowie, gdzie były zrzucane bomby uranowe uważa, że nie można całkowicie wykluczyć, że zubożony uran, używany w pociskach, może powodować poważne konsekwencje dla zdrowia. Pekka Haavisto poinformował, że znalezione tam szczątki pocisków będą poddane dokładnej analizie. Kierowana przez niego grupa znalazła oznaki radioaktywności w 8 z 11 wizytowanych miejsc. Wiele państw członkowskich NATO boi się, że pojawiające się coraz częściej przypadki raka wśród żołnierzy, którzy stacjonowali na Bałkanach, to efekt promieniowania uranu. W kilku krajach zarządzono badania wojskowych, do Kosowa pojechała też grupa polskich ekspertów, którzy mają sprawdzić bezpieczeństwo stacjonujących tam naszych żołnierzy. Sprawa tak zwanego "syndromu bałkańskiego" będzie w przyszłym tygodniu omawiana przez NATO. Sprawą skutków użycia na Bałkanach pocisków ze zubożonym uranem chcą się też zająć we wtorek ambasadorowie Unii Europejskiej.

Wyprawa polskich ekspertów potrwa cztery dni - powiedział w piątek pułkownik Mieczysław Spławski, szef Wojsk Obrony Przeciwchemicznej w dowództwie Wojsk Lądowych. "W skład ekipy, która leci do Kosowa wchodzi trzech oficerów, specjalistów z Wojskowego Instytutu Chemii i Radiometrii z Rembertowa. Jeden z nich to specjalista z chemii, jeden specjalista od rozpoznania jądrowego oraz trzeci, który będzie zajmował się pobieraniem próbek powietrza" - powiedział Spławski. Towarzyszyć im będą lekarze, którzy zajmą się ochroną zdrowia żołnierzy. Według nadkomisarza Marka Podsiadło, oficera logistyki polskiej jednostki specjalnej policji w Prizrenie, na razie nie ma powodów do paniki: "Trzeba trzymać rękę na pulsie, trzeba to wszystko kontrolować, żeby nic nie wymknęło się spod kontroli. Natomiast nie można od razu przesadzać i mówić, że jest to coś strasznego" – uważa nadkomisarz.

Policjanci na Bałkanach są pod nadzorem ONZ, jednak trzeba pamiętać o tym, że nie stracili oni polskiego obywatelstwa - tak decyzję komendanta głównego policji tłumaczy nadkomisarz Paweł Biedziak. "Dowodzący polskim oddziałem zameldowali Komendzie Głównej, że znajdują się w rejonie specjalnego zagrożenia syndromem bałkańskim i w związku z tym po rozmowie z ministrem spraw wewnętrznych i administracji komendant zdecydował o niezwłocznym przeprowadzeniu badań wszystkim policjantom, którzy są w Kosowie" - mówił Biedziak. Policjanci wyjechali do Kosowa w listopadzie i stacjonują w miejscowości Prizren, oddalonej o 80 kilometrów od Prisztiny. Oddział liczy prawie 160 Polaków, którzy wykonują zadania zlecone przez organizacje Narodów Zjednoczonych. Jest to przede wszystkim pilnowanie bezpieczeństwa wewnętrznego, ochrona mniejszości narodowych i VIP-ów.

Epidemia niepokoi nie tylko sojuszników z Paktu Atlantyckiego. Dochodzenie w tej sprawie przeprowadzi Unia Europejska. Przewodnicząca w tym półroczu Unii Szwecja poinformowała, że sprawą zajmą się ambasadorowie Piętnastki na spotkaniu w przyszłym tygodniu. "Komisja Europejska podziela niepokój niektórych krajów Unii w sprawie tzw. syndromu bałkańskiego" –powiedział rzecznik Komisji Jonathan Foll. Badania i śledźtwo zapowiedziały takie Grecja, Francja i Bułgaria. Wcześniej zrobiły to Hiszpania, Portugalia, Finlandia i Turcja. Komisja Europejska uznała za stosowne zapewnić w piątek, że w związku z zaniepokojeniem wywołanym tajemniczymi zachorowaniami wśród żołnierzy z UE służących na Bałkanach troszczy się też o tamtejszą ludność. Szef organu wykonawczego Unii Europejskiej Romano Prodi polecił swoim podwładnym, aby "koordynowali unijne programy pomocowe i nawiązali kontakty z lokalnymi władzami" w taki sposób, żeby "udzielić niezbędnej pomocy w monitorowaniu zdrowia i sytuacji ekologicznej na miejscu".

Amerykanie przyznają tymczasem, że w czasie kampanii nalotów używali pocisków ze zubożonym uranem, ale zaprzeczają istnieniu jakiegokolwiek związku między zachorowaniami żołnierzy sił pokojowych na Bałkanach a użyciem tej broni.

foto EPA

00:30