NATO utworzy specjalną komisję, która zbada, czy epidemia zachorowań na białaczkę u żołnierzy stacjonujących w Kosowie i Bośni ma związek z zastosowaniem tam amunicji ze zubożonym uranem - powiedział sekretarz generalny Paktu, George Robertson.

NATO znajdzie odpowiedź?

NATO utworzy specjalną komisję, która zbada, czy syndrom bałkański, czyli epidemia zachorowań na białaczkę u żołnierzy stacjonujących w Kosowie i Bośni ma związek z zastosowaniem tam amunicji ze zubożonym uranem - powiedział sekretarz generalny Paktu, George Robertson, po posiedzeniu rady ambasadorów NATO w Brukseli. Jednak wbrew żądaniom niektórych państw członkowskich, nie będzie zakazu stosowania tego rodzaju broni. Według Robertsona, moratorium jest niepotrzebne, bo po pierwsze - na razie nie ma dowodów, że zubożony uran jest rakotwórczy, a po drugie - amunicja tego typu nie jest na razie stosowana i spoczywa w magazynach. Wczoraj wprowadzeniu zakazu używania broni na posiedzeniu w Brukseli sprzeciwiły się głównie Stany Zjednoczone i Wielka Brytania. Według sojuszu, zgoda na taki zakaz oznaczałaby przyznanie się do winy, podczas gdy nadal nie ma żadnych dowodów. Ambasadorowie i przedstawiciele NATO i UE omawiali w Brukseli ewentualny związek między użyciem na Bałkanach pocisków ze zubożonym uranem a falą zachorowań na białaczkę wśród natowskich żołnierzy, stacjonujących w byłej Jugosławii. Ambasadorowie NATO odrzucili proponowany przez Włochy zakaz stosowania podejrzanej broni, po raz kolejny powtarzając, iż nie ma dowodów na bezpośredni związek obu spraw. Przedstawiciele Unii przyznali z kolei, że mają w sprawie "syndromu" ograniczone kompetencje i wobec tego - chcą by problemem zajęło się NATO. Nieoficjalnie coraz częściej mówi się, że afera została sztucznie rozdmuchana i ma związek z wyborami we Włoszech, które jako pierwsze zaczęły ją nagłaśniać.

Komisja nadal ostrożna

Swój raport w sprawie syndromu przygotują też eksperci Komisji Europejskiej. Ich wnioski będą znane za miesiąc. Brukseli zarzuca się, że opracowanie raportu w tak krótkim czasie i bez analizy sytuacji na miejscu w Bośni i Kosowie oznacza, że będzie miał charakter polityczny niż wojskowy. Niektórzy eksperci sądzą, że zainteresowanie syndromem jest podsycane przez antyamerykańskie i antymilitarystyczne ugrupowania w niektórych krajach Unii, głównie we Włoszech, Portugalii i Niemczech. "Przedwczesne jest stwierdzenie, że nie ma żadnych skutków radioaktywnych" – powiedział wczoraj rzecznik Komisji Europejskiej Jean Christoph Filori. Jak podkreśla portugalski ekspert Fernando Carvalho na wyniki badań trzeba będzie jeszcze poczekać: "Na razie głównie zbieramy próbki i prowadzimy pobieżne pomiary przy pomocy przenośnego sprzętu. Mamy nadzieję, że wyniki tych badań będziemy mieć już za kilka tygodni. Na razie jednak nie mamy żadnych konkretnych danych". Posłuchaj relacji korespondentki radia RMF FM z Brukseli, Katarzyny Szymańskiej-Borgignon:

Również amerykańska sekretarz stanu Madelaine Albright uważa, nie ma dowodów na to, by użycie pocisków ze zubożonym uranem podczas operacji w Jugosławii miało związek ze śmiercią kilkunastu żołnierzy NATO. Komisja Europejska podkreśliła, że rozumie niepokój niektórych krajów, a sam przewodniczący Romano Prodi opowiedział się za zakazem stosowania tej broni jeżeli istnieją tylko podejrzenia co do jej wpływu na zdrowie żołnierzy.

Tymczasem "New York Times" napisał, że Amerykanie ostrzegali sojuszników o tym, że siły pokojowe wchodzące do Kosowa powinny podjąć środki bezpieczeństwa z powodu pocisków ze zubożonym uranem. Gazeta powołuje się na dokument sztabu generalnego USA z 1 lipca 1999 roku zatytułowany "Hazard awareness" ["świadomość zagrożenia” – przyp. RMF FM], mówiący, że bezpośredni kontakt z amunicją lub napromieniowanym materiałem może być niebezpieczny dla zdrowia, jeśli się nie używa maski i nie chroni skóry. Ostrzeżenie zaleca, by osoby uczestniczące w najbardziej niebezpiecznych pracach dezaktywacyjnych, przechodziły po ich zakończeniu badania medyczne. Kopię dokumentu amerykański dziennik uzyskał w Europie od "wojskowego przedstawiciela państwa członkowskiego NATO". Od chwili wypłynięcia sprawy zachorowań żołnierzy bałkańskich misji pokojowych na choroby nowotworowe, władze wojskowe Sojuszu konsekwentnie zaprzeczają przypuszczeniom, że tzw. syndrom bałkański może mieć związek z zastosowaniem amunicji uranowej w Bośni i Kosowie. Utrzymują, że zubożony uran nie stanowi absolutnie żadnego zagrożenia. Warto jednak dodać, że niemieckie Ministerstwo Obrony potwierdziło w poniedziałek, że w lipcu zeszłego roku dostało od NATO ostrzeżenie przed "ewentualnym zagrożeniem toksycznym" i natychmiast zareagowało, wydając zalecenia co do postępowania na terenach, gdzie używano pocisków uranowych.

WHO - głos w sprawie

Zdaniem Światowej Organizacji Zdrowia jest nieprawdopodobne, żeby syndrom wywołany był przez użycie w Kosowie pocisków ze zubożonym uranem. Amunicja tego typu była stosowana przez siły NATO w 1999 roku, kiedy dochodziło do ostrzeliwania jugosłowiańskich czołgów stacjonujących w prowincji. Według ekspertów z Genewy, epidemia białaczki wśród żołnierzy przebywających na Bałkanach nie może się wiązać z użyciem takich pocisków, bo byłoby to sprzeczne z wszystkimi dotychczasowymi wynikami badań nad wpływem radioaktywności na zdrowie człowieka. Zdaniem nukowców WHO zubożony uran tylko w bardzo dużym stężeniu i w przedłużonym bezpośrednim kontakcie mógłby wywołać raka tarczycy, skóry lub płuc, ale w żadnym wypadku nie białaczkę. Według ekspertów nawet intensywne wdychanie radioaktywnego kurzu po wybuchu pocisku spowodowało by skażenie organizmu nie przewyższające połowę rocznej dopuszczalnej dawki jaka jest tolerowana u pracowników elektrowni atomowej. I nawet gdyby to skażenie było wyższe to tzw. białaczka popromienna rozwija się około 5 lat czyli nie jest możliwe aby już teraz w niespełna dwa lata po bombardowaniach Kosowa ktokolwiek na nią chorował a tym bardziej umierał. Według organizacji jeśli czyjeś zdrowie jest teraz zagrożone z powodu bombardowań to tylko małych kosowskich dzieci, które jeśli bawią się codziennie w skażonej ziemi mogą w wyjątkowych przypadkach cierpieć za kilka lat na raka skóry. Ekolodzy podnieśli alarm kiedy na jaw wyszły informacje, że na białaczkę zmarło już co najmniej 18 żołnierzy sił pokojowych służących na Bałkanach. Poszczególne państwa wysyłają w rejon Kosowa, gdzie wciąż stacjonują wojska paktu specjalistów, którzy mają sprawdzić czy zdrowie żołnierzy nie jest w żaden sposób zagrożone. Na miejscu sprawę badali już lekarze i chemicy z Polski, Grecji czy Portugalii.

Wielka Brytania: Dopuszczalne ryzyko

Teraz Wielka Brytania postanowiła poddać swoich żołnierzy służących kiedykolwiek w Kosowie testom medycznym. To, że Anglicy zwlekali z podjęciem tej decyzji doprowadziło do nieoficjalnych tarć z państwami członkowskimi NATO, które wcześniej już przyznały, że może istnieć związek między przypadkami zachorowań na białaczkę, a skażeniem wywołanym przez wybuchy pocisków z zubożonym uranem. Dlaczego brytyjski rząd podjął swą decyzję tak późno? Powodem tego wcale nie jest angielska flegma. Otóż Brytyjczycy 0d 10 lat używają pocisków z zubożonym uranem na swoich poligonach. Tutejszy resort obrony zdaje sobie sprawę, że taka broń jest potencjalnie niebezpieczna, ale zdaniem ekspertów jest to niebezpieczeństwo znikome przez co dopuszczalne. Nic więc dziwnego, że pierwsza reakcja brytyjskiego ministerstwa obrony na obawy swych partnerów z NATO była lakoniczna. W Kosowie służyło 50 tysięcy żołnierzy sojuszu - powtarzano - kilka zachorowań na białaczkę, może więc być zwykłym zbiegiem okoliczności. W końcu jednak brytyjskie ministerstwo podjęło taką decyzję o badaniu żołnierzy, chociaż nadal uważa, że pociski z ubożonym uranem po wybuchu nie emitują groźnego dla zdrowia promieniowania. W każdym bądź razie brakuje na to dowodów o czym wielokrotnie poinformowano wczoraj deputowanych w Izbie Gmin. Ale żeby uspokoić opinię medyczną badania medyczne personelu wojskowego rozpoczną się wkrótce. Obejmą one jednak tylko tych żołnierzy, którzy służyli na Bałkanach. Nie ma więc tutaj mowy o weteranach z Zatoki Perskiej i obejmą tylko te osoby, które są zaniepokojone stanem swojego zdrowia

Promieniowanie alfa

Wczoraj miał wrócić do Polski specjalny zespół lekarzy i chemików wysłany do Kosowa, by sprawdzić zagrożenie radiologiczne w rejonie stacjonowania naszych żołnierzy. Minister obrony narodowej Bronisław Komorowski zapewnił już, że ze wstępnych ustaleń wynika, iż nie ma obaw o zdrowie Polaków. Pułkownika-profesora Andrzeja Buczyńskiego z Wojskowej Akademii Medycznej w Łodzi zapytaliśmy, czy zubożony uran może mieć wpływ na ludzkie zdrowie. Według pułkownika tego typu uran wytwarza promieniowanie typu alfa czyli takie, którego cząsteczki - jeśli dostaną się do organizmu człowieka - są niebezpieczne dla zdrowia. Zachorowania mogą wystąpić zarówno u żołnierzy jak i u mieszkańców skażonych terenów. Jak wiemy, obecnie prowadzi się tam szczegółowe badania, związane z określeniem ilości uranu, który może się znajdować w glebie czy powietrzu na terenach w Kosowie.

Foto EPA

16:30