Trzy napady w ciągu pięciu dni – czy pobicia pracowników polskiej ambasady w Moskwie to tylko zbieg okoliczności, czy też skoordynowana akcja? Jak Polska powinna zareagować w tej sytuacji? Odpowiadają eksperci – Jerzy Pomianowski i Włodzimierz Marciniak.

- W tej chwili trzeba chyba przyjąć założenie, że jest to już działanie skoordynowane – uważa Włodzimierz Marciniak, politolog z Instytutu Studiów Politycznych PAN i były dyplomata w Moskwie. Jego zdaniem, cała akcja nadzorowana jest przez jakiś ośrodek w Rosji. Trudno jednak określić, jak bliski władzy. Według Marciniaka, ostatnie wydarzenia mają służyć poważnemu zaostrzeniu stosunków polsko-rosyjskich. A to może się okazać przydatne dla Moskwy zarówno jeżeli chodzi o politykę wewnętrzną, jak i zagraniczną.

- Jeżeli rosyjskie władze wiedzą o tym, to dopuszczają się kolosalnej pomyłki - mówi Jerzy Pomianowski, eseista, tłumacz literatury rosyjskiej, znawca problemów polsko-rosyjskich. Jego zdaniem, prawdziwym powodem wszelkich rosyjskich ataków, wymierzonych w Polskę, jest dotychczas nieuregulowana sprawa „energetycznego poddaństwa”. - Chodzi właściwie o bardzo ważne ostatki naszej niezależności energetycznej, czyli Naftoport i Rafinerię Gdańską - twierdzi autor książki „Na Wschód od Zachodu”. Przypomina, że „nie czego innego Rosjanie żądają od Polski” w czasie rozmów już od 1997 roku.

Dla Włodzimierza Marciniaka problemem jest polska reakcja – trudno bowiem powiedzieć, jak polska dyplomacja powinna reagować. - W zasadzie już niewiele można zrobić językiem dyplomacji - uważa i dodaje, że sprawa wymaga poważnych oświadczeń politycznych. Jego zdaniem jednak, powinny to być wypowiedzi wspólne, a nie słowa pojedynczych postaci. W tym celu w Polsce musiałby więc odbyć się wewnętrzny okrągły stół, dotyczący spraw rosyjskich. Wydaje się jednak, że w gorącym okresie przedwyborczym taka inicjatywa wydaje się niemożliwa do zrealizowania.

- Nie należy odpowiadać na prowokacje tak, jak sobie tego prowokator życzy - uważa z kolei Jerzy Pomianowski.