Rosja domaga się oficjalnych przeprosin za napad na dzieci rosyjskich dyplomatów na warszawskim Mokotowie. Rosyjskie MSZ dopatruje się w incydencie podtekstu politycznego. Polska dyplomacja zaprzecza.

Polski resort spraw zagranicznych traktuje napad na dzieci pracowników rosyjskiej ambasady jako całkowicie pozbawiony podtekstów politycznych czy międzynarodowych incydent, „ubolewania godny akt bandytyzmu i chuligaństwa”. - Tego nie należy w żaden sposób łączyć z jakąkolwiek akcją polityczną przeciwko Federacji Rosyjskiej - powiedział rzecznik MSZ Aleksander Chećko. Polska dyplomacja stoi na stanowisku, że był to akt „absolutnie incydentalny i przypadkowy”.

Podobnego zdania jest rzecznik stołecznej policji Mariusz Sokołowski. Jego zdaniem, chuligani prawdopodobnie w pierwszej chwili nie zdawali sobie sprawy, że mają do czynienia z Rosjanami.

Poszkodowani dopiero na drugi dzień po zdarzeniu zgłosili się na policję. Razem z rodzicami przyjechali do stołecznej komendy, by złożyć zeznania. Jednak najprawdopodobniej nie wniosą one wiele do sprawy – nastolatkowie niewiele bowiem pamiętają z niedzielnego incydentu. Żaden z nich nie był w stanie opisać wyglądu chuliganów. Nie wspomnieli jednak, że po incydencie napastnicy wsiedli do autobusu – jak dramatycznie wydarzenie opisują rosyjskie media.

Zależnie od wyników śledztwa, strona polska nie wyklucza podjęcia kolejnych kroków – poinformowało MSZ. Szef MSWiA, Ryszard Kalisz, polecił natomiast „podjęcie wszelkich możliwych działań” w celu wyjaśnienia sprawy pobicia. Działania stołecznej komendy ma nadzorować i w razie konieczności wspomóc szef policji, Leszek Szreder.

Co robią polskie władze, by w adekwatny sposób zareagować na ten nieprzyjazny akt, którego nie sposób zakwalifikować i nazwać inaczej niż przestępstwem - grzmiał natomiast w reakcji na incydent rosyjski przywódca, Władimir Putin.

Strona rosyjska doszukuje się w incydencie powiązań z obecnym stanem stosunków między oboma krajami. - Miałem wrażenie, że słyszę taką nutę, próbującą łączyć to wydarzenie z ogólnym zarysem stosunków polsko-rosyjskich - powiedział polski ambasador Stefan Meller, który został wezwany do rosyjskiego MSZ. Jak sam stwierdził, przedstawicielowi rosyjskiej dyplomacji odpowiedział, że nie przyjmuje do wiadomości jakiejkolwiek próby łączenia incydentu ze stosunkami dwustronnymi.

Radca ambasady rosyjskiej złożył na ręce polskich dyplomatów notę z prośbą o zwiększenie bezpieczeństwa pracowników rosyjskiej ambasady i ich rodzin. Wyraził także nadzieję, że sprawcy zostaną zatrzymani i ukarani.

Po napadzie trzej młodzi Rosjanie trafili do szpitala, bandyci ukradli im telefony komórkowe i pieniądze. Policja zatrzymała 9 osób, które mogły mieć związek z pobiciem. Po przesłuchaniu wszyscy zostali zwolnieni do domów - poszkodowani musieliby bowiem potwierdzić, że są wśród nich napastnicy. Rzecznik stołecznej policji wyjaśnił, że funkcjonariusze liczą w tej sprawie na współpracę z rosyjską ambasadą.

A w rosyjskich telewizjach - jak informuje nasz moskiewski korespondent - sprawa pobicia obecna jest we wszystkich serwisach informacyjnych, zwłaszcza po wypowiedzi prezydenta. Media twierdzą, że pobici uczniowie doznali wstrząsu mózgu i mają powybijane zęby, a napad był przygotowany – „dresiarze”, którzy zaatakowali Rosjan sprawdzili im dokumenty i zaczęli bić jeszcze brutalniej, a później wsiedli do czekającego na nich autobusu.