Festiwal dat w polskim wykonaniu usłyszeli unijni urzędnicy i dziennikarze w Brukseli. Najpierw padł 2003, potem 2004 i znowu 2003 rok. Burza rozpętała się na konferencji prasowej po spotkaniu premiera Jerzego Buzka z Romano Prodim - szefem Komisji Europejskiej.

Dziennikarze pytali o datę wstąpienia Polski do Unii. Okazało się, że wbrew wcześniejszym zapewnieniom premier nie rozmawiał z Prodim o datach, ale potwierdził dziennikarzom, że jesteśmy gotowi wejść do Unii w 2003 roku. Wywołał tym ich zdziwienie żurnalistów, którzy dzień wcześniej usłyszeli od szefa Komitetu Integracji Europejskiej - Jacka Saryusza-Wolskiego, że realną datą jest rok 2004. Premier tłumaczył to po prostu nieporozumieniem. Szef integracji europejskiej Jacek Saryusz-Wolski zapowiedział, że Polska godzi się na członkostwo w Unii w 2004 roku, bowiem o tej dacie mówili ostatnio prawie wszyscy – tak premier, jak i minister spraw zagranicznych. Nie bardzo więc wiadomo, co się stało, że premier powrócił do poprzedniej daty. W każdym razie powiedział zdumionym dziennikarzom: „Przygotowujemy się do wejścia do Unii w 2003 roku”. W Brukseli mówi się już, że Polska ma obsesję na punkcie dat i, że koncentruje debaty i wysiłki na sprawach mniej ważnych. Początkowo nasze deklarację na zmianę daty przyjmowano z ulgą, jako zapowiedź urealnienia naszego stanowiska, Unia bowiem najwcześniej w 2004 roku widzi możliwość poszerzenia. Teraz chyba już nikt nie weźmie poważnie naszych zapewnień co do daty.

Zamieszanie z datą wywołało konsternację wśród naszych polityków. Całej sytuacji nie rozumie były szef dyplomacji, Bronisław Geremek, który jednocześnie zaapelował, by przede wszystkim pamiętać o interesie Polski. „W tym interesie leży abyśmy mówili jednym językiem, wspólnym, żeby głos był wspólny” - mówił. Lider SLD, Leszek Miller nie umiał wytłumaczyć, jak mogło dojść do takich rozbieżności. Całą sytuację starał się bagatelizować jedynie Stefan Niesiołowski z AWS, który stwierdził, że takie rzeczy się zdarzają, a „zamach w Sarajewie to nie jest”. Były szef Komitetu Integracji Europejskiej Ryszard Czarnecki powiedział, że na miejscu Jacka Saryusza-Wolskiego oddałby się do dyspozycji premiera. Zaznaczył jednocześnie, że premier nie powinien go odwoływać, bo jest dobrym ministrem.

08:15