Lewicowa opozycja zmusiła prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego do zapowiedzi szybszego wycofania francuskich żołnierzy z Afganistanu. Tak wielu paryskich obserwatorów komentuje oświadczenie prezydenta Francji po spotkaniu w Pałacu Elizejskim z jego afgańskim odpowiednikiem Hamidem Karzajem.

Wielu komentatorów podkreśla, że Sarkozy'ego przyparł do muru jego główny przeciwnik w zbliżających się we Francji wyborach prezydenckich, socjalista Francois Hollande. Ten ostatni zaproponował wycofanie z Afganistanu wszystkich francuskich żołnierzy już w tym roku. Według sondażu Instytutu Badania Opinii Publicznej CSA taki ruch popiera aż 84 proc. Francuzów.

Sarkozy tak daleko nie poszedł, żeby nie rozgniewać Waszyngtonu. Prezydent zapowiedział, że francuskie wojsko zostanie wycofane z Afganistanu do końca przyszłego roku, czyli kilkanaście miesięcy wcześniej, niż planowano. Według nowego planu już za kilka miesięcy do ojczyzny ma wrócić około tysiąca francuskich żołnierzy; zamiast 600 jak wcześniej zapowiadano.

Francja zawiesiła operacje w Afganistanie po tym, jak w zeszłym tygodniu zabito tam czterech jej wojskowych. Do ataku przyznali się talibowie.

Francja ma w Afganistanie około 3600 wojskowych, głównie w prowincjach Kabul i Kapisa. Od rozpoczęcia w 2001 roku międzynarodowej interwencji zbrojnej zginęło w Afganistanie 82 żołnierzy francuskich.