Zbigniew Siemiątkowski niewątpliwie często mija się z prawdą, kiedy zeznaje przed komisją. To już nie jest odczucie, ale fakt - mówi gość porannych „Faktów” RMF Konstanty Miodowicz, członek komisji śledczej ds. PKN Orlen.

Tomasz Skory: Dwa wnioski do prokuratury w sprawie przestępstw Zbigniewa Siemiątkowskiego. Czy to znaczy, że komisja wie np. kto kłamie, przy opisie okoliczności Alganow-Kulczyk?

Konstanty Miodowicz: Zbigniew Siemiątkowski niewątpliwie często mija się z prawdą, kiedy zeznaje przed komisją. To już nie jest odczucie, ale fakt. Jego słowa bardzo często pozostają w kolizji z zeznaniami innych funkcjonariuszy. W takich sytuacjach, gdy krzyżuje się te wersje, Siemiątkowski odpowiada krótko: nie wiedziałem, co się dzieje w takim czy innym wydziale, nie wiedziałem, co się wydarzyło danego dnia. To także niewiarygodne. Wnioski płynące z tego w każdej sytuacji są dla niego fatalne. Albo kłamie, albo nie panował nad podległą mu służbą.

Tomasz Skory: Wczoraj komisja skierowała wnioski do prokuratury w sprawie ujawnienia Wiesławowi Kaczmarkowi informacji o zatrzymaniu prezesa Orlenu. Zarzut wydaje się łatwy do obalenia, ale tzw. drugie Starachowice, czyli ostrzeganie przez działaczy SLD, że trzeba wyczyścić umowy jednej firmy z drugą firmą to rzecz już kryminalna. Ale skąd pewność, że źródłem przecieku jest Siemiątkowski?

Konstanty Miodowicz: Gdybyśmy mieli taką pewność, to do prokuratury skierowalibyśmy zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. My zwróciliśmy się do prokuratury z zawiadomieniem o możliwości popełnienia przestępstwa. Na 95 procent możemy stwierdzić, że pan Siemiątkowski 29 marca ubiegłego roku złamał tajemnicę państwową, wykorzystując informację, które do niego napływały w trybie służbowym. Ostrzegł osobę, będącą w zainteresowaniach operacyjnych ABW o działaniach Agencji. Są na to dowody.

Tomasz Skory: Przy okazji wczorajszego posiedzenia komisji wyszło na jaw coś zupełnie zdumiewającego. Okazuje się, że certyfikat dostępu do materiałów ściśle tajnych wydała Siemiątkowskiemu, szefowi AW, Agencja Wywiadu. Nie znam się na tym, ale wydaje mi się to absurdalne.

Konstanty Miodowicz: Ustawa o ochronie informacji niejawnych precyzuje, kto może wydawać certyfikaty. Są dwie tzw. krajowe władze bezpieczeństwa – cywilna i wojskowa. ABW i WSI. Żadna z nich nie wydała certyfikatu panu Siemiątkowskiemu, gdy był szefem AW.

Tomasz Skory: Czyja jest to odpowiedzialność? Szefa ABW, samego Siemiątkowskiego czy może premiera, który go powołał?

Konstanty Miodowicz: Mamy do czynienia z wydarzeniem skandalicznym, śmiesznym i bezprecedensowym w kontekście doświadczeń państw sojuszu NATO, za którego odpowiedzialność ponoszą i ci, którzy pracują nad ochroną informacji niejawnych w ABW i AW, która powinna zainteresować się statusem w zakresie dopuszczeń swojego szefa i sam Zbigniew Siemiątkowski.