Zbigniew Siemiątkowski, tworząc swoją notatkę, zaznaczył rzeczy, które mu się wydawały ważne, a które w tej rozmowie ważne nie były - mówi RMF Jan Kulczyk. Ta rozmowa była na temat eksportu energii elektrycznej i tylko na ten temat.

Tomasz Skory: Zaproponował pan, żeby komisja śledcza przesłuchała pana, tutaj w Londynie, z obawy o swoje bezpieczeństwo. Czego pan się boi?

Jan Kulczyk: Ja myślę, że to widać gołym okiem. Z jednej strony, notatki, które nie odpowiadają w niczym prawdzie, dokumentom, faktom, zeznaniom świadków, pisze się o rzeczach, które nie miały miejsca. A z drugiej strony, politycy, w tym również niektórzy członkowie komisji śledczej ferują wyroki oparte na tych notatkach, które są sprzeczne z faktami, dokumentami i świadkami. Myślę, że każdy normalny człowiek bałby się takiej sytuacji.

Tomasz Skory: Ja znam te pańskie tłumaczenia, z wniosku skierowanego do komisji. Jednak, proszę wybaczyć, ja nadal nie rozumiem, bo ta kampania oszczerstw, o której pan mówi, kiedy pan jest tutaj, pozbawiona jest jakichkolwiek hamulców.

Jan Kulczyk: Oczywiście ja leciałem, wbrew zaleceniom lekarzy, leciałem do Polski, bo uważam, że pewnie nawet bardziej w moim interesie niż interesie komisji jest, żebym jak najszybciej zeznawał. I chciałem 9 absolutnie być przed komisją i przepraszam bardzo, że nie dotarłem. Niestety, organizm nie wytrzymał i znalazłem się w szpitalu 8 i na podstawie badań, jakie mi zrobiono, 9 lekarze podjęli absolutną decyzję – zresztą przekazałem to na piśmie komisji – że muszę zostać w klinice i muszę się poddać następnym badaniom. Także jeszcze raz przepraszam i zrobię wszystko, żeby być jak najszybciej na komisji. Oczywiście by wyjaśnić i powiedzieć prawdę, która jest prawdą również materialną, która jest oparta o dokumenty, o świadków, o fakty. I dlatego z takim niepokojem patrzę na to wszystko, gdzie pisze się scenariusze, które czytałbym chyba tylko w książkach Kafki.

Tomasz Skory: Panie doktorze, ale poróżniły pana zeznania ze Zbigniewem Siemiątkowskim, szefem Agencji Wywiadu wówczas; z panem Kaczmarkiem, z Romanem Giertychem. Wszystko to są osoby, które nie dość że pana traktują jak przeciwnika, to jeszcze siebie nawzajem również. Skąd ta wrogość tak różnych środowisk wobec pana.

Jan Kulczyk: Ja nie mam wiedzy, nie chciałbym tutaj spekulować, bo nie mam odpowiedniej wiedzy ku temu. Ja myślę, że kwestia pana ministra Siemiątkowskiego, to jest zrobienie z przeszło godzinnej rozmowy, kompilacji rozmowy na pół strony. Stąd być może wyszły te nieporozumienia...

Tomasz Skory: Nieporozumienia, czy to, że minister dopisał do tego, co pan mówił sporo?

Jan Kulczyk: Pan minister zaznaczył rzeczy, które mu się wydawały ważne, a które w tej rozmowie ważne nie były. Bo ta rozmowa była na temat eksportu energii elektrycznej i tylko na ten temat. Reszta była rzeczami marginalnymi. Natomiast rozmowa dotycząca generała Czempińskiego była rozmową absolutnie o charakterze prywatnym, nie miała nic wspólnego ze spotkaniem we Wiedniu....

Tomasz Skory: A te 300 milionów, akcje sprzedane za 30 milionów...

Jan Kulczyk: To już w ogóle jest kuriozalne. Nigdy nie mówiłem, że kupiliśmy jakieś akcje za 300 milionów. W naszych analizach naszych analityków akcje, które kupiliśmy miały mieć wartość około 300 milionów na początku 2006 roku, jeżeliby ten scenariusz, który wtedy... Głośno się mówiło o redukcji kosztów, nowych akwizycji – mowa tu o akwizycji w Niemczech, w Czechach. Jeżeli one wszystkie by nastąpiły, to taka powinna być wartość naszych akcji. Zresztą z tego rozwoju kursu wynika, że nie mylimy się w tej kwestii.

Tomasz Skory: Rozumiem, że wpisanie tych 300 milionów do notatki, to jest jakiś absolutny absurd po prostu?

Jan Kulczyk: Ja bym to nazwał nieporozumieniem, bo to jest wartość, która będzie w 2006 roku, a nie cena, po której my kupiliśmy akcje.

Tomasz Skory: Panie doktorze, czy pan się boi o siebie, o swoje fizyczne bezpieczeństwo? Ja pytam dlatego, że wszystko wskazuje na to, że z pańskiego powodu, z powodu pańskich oświadczeń, dowodów na to, że mówi pan prawdę, świadków, wynika, że kompromituje pan polski wywiad...

Jan Kulczyk: Ja uważam, że polska demokracja, chociaż młoda, to jednak obywatele mają zapewnione bezpieczeństwo i myślę, że jesteśmy już częścią Europy, nie tylko formalną, ale i fizyczną. I w związku z tym patrzę optymistycznie w przyszłość.

Tomasz Skory: Nawet, jeżeli mówi pan, że jeden z członków komisji śledczej wywierał na pana naciski - mowa o Romanie Giertychu i o rozmowie w klasztorze jasnogórskim. To ma pan dowody na to, że naciskał na pana?

Jan Kulczyk: Nie rzucałbym słów na wiatr i to, że poseł Giertych przed komisją okłamał kolegów, mówiąc, że się ze mną nie spotkał... Nie chcę mówić o następnych faktach. Powiem przed komisją i jeżeli prokuratura podejmie w tej sprawie postępowanie. Myślę, że to jest wystarczające.

Tomasz Skory: O czym rozmawiał pan z Leszkiem Millerem nazajutrz po zatrzymaniu Andrzeja Modrzejewskiego. Pan premier nie przypomina sobie tej rozmowy. Może pan sobie przypomina?

Jan Kulczyk: Ja też sobie nie przypominam. Ta rozmowa miała miejsce trzy lata temu. Jak wrócę do kraju, sprawdzę w kalendarzu, czy w ogóle się ta rozmowa odbyła.

Tomasz Skory: Według przewodniczące komisji śledczej, posła Gruszki, mogliście konstruować władzę Orlenu – zarząd, który potem odwiedzał Leszka Millera.

Jan Kulczyk: Kulczyk Holding nie miał żadnego przedstawiciela w zarządzie, żadnej osoby związanej z naszą firmą, w związku z tym wydaje mi się, że tego rodzaju myślenie jest niezasadne.

Tomasz Skory: Skoro już o władzach Orlenu? Jak to się stało, że kiedy 2 tygodnie później, w lutym 2002 sprawy rady nadzorczej Orlenu omawiali panowie prezydent i premier, to pan był tak blisko, że mogli pana spytać, czy chce być szefem tej rady?

Jan Kulczyk: To zwykły przypadek. Prawdopodobnie zadzwoniono do mnie, pytając, czy mógłbym odwiedzić pana premiera. No i tam zdementowałem tę plotkę, która krążyła po Warszawie, która nie miała z prawdą nic wspólnego, jakobym chciał być przewodniczącym rady. To wszystko.

Tomasz Skory: Ale wynika z tego, że gdyby pan chciał, to mógłby pan?

Jan Kulczyk: Po pierwsze - nie aspirowałem, po drugie - nikt mi takiej propozycji nie składał, po trzecie - uważam, że byłoby to nierozsądne. Uważam, że w wypadku, jak Skarb Państwa właściwie ze względów formalnych nie może, powinna to być osoba, która ma przede wszystkim z jednej strony właściwe kompetencje, a z drugiej strony - osoba, która łączy i reprezentuje interesy wszystkich akcjonariuszy.

Tomasz Skory: Panie doktorze, dość powszechnie uważa się w kraju, że kto jak kto, ale Jan Kulczyk może wszystko, politycy nadskakują, starają mu się zrobić przyjemność; że bez Jana Kulczyka nic się w Polsce nie uda, jeśli chodzi o inwestycje zagraniczne. Jak pan się do tego odnosi?

Jan Kulczyk: Ja myślę, że to jest obraz, który został fałszywie wykreowany. Moje przedsięwzięcia, naszej firmy, firm związanych ze mną, nie mają nic wspólnego z polityką, nie mają żadnego kontekstu politycznego, jak widać z tych rozwijających się ostatnio informacji, nawet z tych ostatnich sprzed dwóch, trzech lat, nawet nie miałem szans zrobić żadnego przedsięwzięcia ze Skarbem Państwa. Brałem udział jedynie w dwóch prywatyzacjach: jednej bodajże 12 lat temu – prywatyzując wtedy maluteńkie browary w Poznaniu, które dzisiaj są 20-krotnie większe. I następnie, wspólnie z France Telecom braliśmy udział w prywatyzacji Telekomunikacji Polskiej. I chciałbym tu powiedzieć – pytanie było, dlaczego France Telecom na początku sam nie kupił, a potem ze mną? Odpowiedź jest prosta. Zapłaciliśmy zamiast 28, 40 zł za akcję, tzn. zapłaciliśmy o przeszło 30 proc. więcej niż poprzednio. Myślę, że to jest tak oczywiste, tak logiczne. A dlaczego my byliśmy w tej Telekomunikacji Polskiej zaproszeni przez France Telecom? Otóż odpowiedź też jest prosta. Byliśmy jedyną w Polsce firmą, która miała doświadczenie w telekomunikacji; to my, wspólnie z Electrimem, tworzyliśmy wtedy Erę...

Tomasz Skory: Panie doktorze, według pańskiego samopoczucia – ja widzę pana w dość dobrej kondycji, chociaż smutnego – i przewidywań, stawi się Pan 30 listopada przed komisją, w Warszawie?

Jan Kulczyk: Zrobię wszystko, żeby być obecnym.

Tomasz Skory: Połowa pańskich inwestycji jest już poza Polską. Rzeczywiście jest tak, że zabiera pan pieniądze z kraju – czytaliśmy o tym w „Financial Times”.

Jan Kulczyk: „Financial Times” tak nie pisał. „FT” napisał tylko, że duża część, prawie połowa moich inwestycji jest za granicą, bo ja mieszkam od 1978 roku za granicą. Natomiast wszystkie inwestycje Kulczyk Holding są inwestycjami w Polsce. To Kulczyk Holding jest właścicielem wszystkich naszych aktywów w Polsce i niczego się nie zmienia. I sądzę, że jeżeli da się nam szansę, żebyśmy inwestowali dalej i da nam się szansę, żebyśmy poczuli, że chcemy być inwestorami, że chce się nas widzieć jako inwestorów, to na pewno naszej strategii nie zmienimy.

Tomasz Skory: A jeśli nie. Jeśli będzie to inaczej niż ten optymistyczny scenariusz, widzi pan siebie jako wygnańca?

Jan Kulczyk: Ja mieszkam poza Polską, tak jak powiedziałem, od przeszło 25 lat. W związku z powyższym ja tym „wygnańcem” jestem już od ponad 25 lat. Ale od 1990 roku, jak poczułem, że Polska się zmienia, że staje się normalnym krajem, nawet powiedziałbym więcej – krajem największej szansy. Zresztą wszędzie to mówię – kraj taki jak Polska w tej chwili jest jedyny w Europie – to jest kraj z ogromnymi szansami, ze wspaniałymi ludźmi, z młodym wykształconym pokoleniem. Jeżeli politycy niektórzy go nie popsują, to my dzisiaj możemy być naprawdę „tygrysem Europy”. Jeżeli stworzymy klimat i warunki, myślę tu o warunkach przede wszystkim podatkowych, dla inwestycji, to naprawdę Polska będzie odgrywała kluczowa rolę dla Europy.

Tomasz Skory: Mówi pan, jeśli politycy tego nie popsują. Ale to widać, kto prze do wyborów, do wygranej w wyborach. To są ci, których pan traktuje jak zagrożenie dla przedsiębiorczości?

Jan Kulczyk: To trzeba spytać wszystkich przedsiębiorców, czego my się boimy i odpowiedź tutaj jest jedna: populizm nie jest ideologią, którą mogą zaakceptować inwestorzy z całego świata.

Tomasz Skory: Dziękuję bardzo za rozmowę.