- Dopóki Rosjanie nie przyznają, że byli agresorami i naszymi oprawcami, prezydent nie powinien jechać do Moskwy - twierdzi muzyk, Kazik Staszewski, gość RMF FM.

Konrad Piasecki: „Łysy” jechał do Moskwy dziesięć lat temu. Masz jakąś ksywkę dla tego, który pojedzie tam w tym roku?

Kazik Staszewski: Wszyscy mówią na niego „Kwas”. Ta ksywka funkcjonuje w Polsce od wielu lat i dobrze się sprawdza. Nie trzeba wymyślać niczego nowego.

Konrad Piasecki: Ale o „Kwasie” jadącym do Moskwy piosenki nie będzie.

Kazik Staszewski: Nie, nie sądzę.

Konrad Piasecki: Dlatego, że temat nie jest interesujący, a dyskusja o historii nie jest tak ciekawa jak dyskusja o Czeczenii?

Kazik Staszewski: Ja jestem twórcą intuicyjnym, kieruję się nagłymi zmianami nastroju i emocjami. Pamiętam, że wizyta Oleksego w Dniu Zwycięstwa, w dramatycznym momencie konfliktu czeczeńskiego, bardzo mnie poruszyła. W dodatku zgrało się to z rytmem kroków, gdy wracałem ze sklepu.

Konrad Piasecki: Dziesięć lat później przez polskie media przetacza się podobna dyskusja. Czy należy świętować 60. rocznicę zwycięstwa nad faszyzmem tak, jak się świętowano 10 lat temu? Czy z udziałem polskiego prezydenta?

Kazik Staszewski: Dopóki Rosjanie nie uznają, że byli agresorami, naszymi oprawcami, dopóki nasza sytuacja nadal będzie lokajsko-proszalna, nie powinien tam jechać. Nie jesteśmy traktowani jako partner, na równych warunkach.

Konrad Piasecki: Z drugiej strony jednak, jeżeli będziemy ciągle żyć tą historią, będziemy prosić i wzywać, to będziemy się przedstawiali jako europejski oszołom. Jesteśmy już w Unii Europejskiej, minęło sześćdziesiąt lat, a my ciągle walczymy o coś, co się stało 17 września 1939 roku.

Kazik Staszewski: Trzeba pukać i gadać o takich sprawach. Jeżeli teraz to zaniedbamy, to za 20 lat cały świat będzie myślał, że to Polacy dokonali Holocaustu, bo Niemcy bardzo metodycznie i mądrze dbają, by wyrugować to z powszechnej świadomości. Już nie mówi się „Niemcy”, tylko „naziści”, już się pojawiają „polskie obozy koncentracyjne”. My staniemy się tym, który tę wojnę wywołał, napadł na Niemców i mordował Żydów.

Konrad Piasecki: Jest jednak tak, że Rosjanie ewidentnie nas prowokują. Pojawia się oświadczenie w sprawie Jałty, Katyń nie zostaje uznany za ludobójstwo – może to jest próba do sprowokowania nas do ostrej reakcji, protestów dyplomatycznych, odcinania się i rezygnacji z wizyt. Może to próba pokazania nas jako opętanych antyrosyjską fobią i zniechęcenia do rozmawiania z nami.

Kazik Staszewski: Oni mogą skarcić nas za wszystko. Ta sytuacja zachodzi między kimś bardzo silnym i potężnym a kimś malutkim. Ten malutki mógłby to przyjmować z godnością i, mimo wszystko, nie podlizywać się silniejszemu. Istnieją sytuacje, kiedy można silniejszemu okazać swój brak zainteresowania i dystans do jego działań.

Konrad Piasecki: Gdzie powinno się pojawić to nasze „non possumus”? Rozmawiać z nimi o polityce, o gospodarce, a odcinać się, gdy jest mowa o historii?

Kazik Staszewski: Tak, jeśli chodzi o celebrowanie takich sytuacji, które do niczego konstruktywnego nie mogą doprowadzić. Wątpię, że gdyby nie pojechał, to zerwaliby od razu wszystkie kontakty i powiedzieli, że nie chcą tutaj zarabiać milionów. Mogliby ewentualnie przestać rozmawiać przez miesiąc. Nie kosztuje to wiele, ale daje dobre samopoczucie. Nie powinien jechać jako lokaj, a w takiej roli tam jedzie. Wielokrotnie skarcony, ale jedzie do wujka.