Konrad Piasecki: Więcej w panu zazdrości czy współczucia dla SLD?

Donald Tusk: Ani jednego, ani drugiego uczucia w sobie nie odnajduję.

Konrad Piasecki: A jakie pan odnajduje?

Donald Tusk: Współczuje tym wszystkim, którzy niespecjalnie przepadają za lewicą, niezależnie od tego jaki ma kolor, różowy czy czarny i jakimi pobudkami się kieruje. Dzisiaj w naszym nowym parlamencie mamy tak lekko licząc 80 procent socjalistów i to jest problem do współczucia. Nie jest to współczucie dla Sojuszu, tylko dla wielu, wielu wyborców.

Konrad Piasecki: Myśli pan, że Leszek Miller ma teraz trudny orzech do zgryzienia? Już zadzwonił do pana i poprosił o wsparcie?

Donald Tusk: Chyba nie dysponujemy swoimi telefonami, ale to nie jest główna przeszkoda. Sojusz Lewicy Demokratycznej wygrał te wybory - pogratulowaliśmy, ale też oczekujemy, żeby wpadli na dobry pomysł w jaki sposób poskładać rząd. To jest partia, która ma bardzo duże poparcie jak na polskie standardy. Nikt do tej pory nie uzyskał takiego poparcia w wyborach i dlatego można powiedzieć, że Sojusz ma jednak dobrą sytuację. Każdy chciałby mieć taki początek kadencji, natomiast co do partnera wydaje się rzeczą naturalną – to jest partnerstwo już przetestowane i takie naturalne, zrozumiałe jeśli chodzi o korzenie i pomysły na Polskę – że to będzie Polskie Stronnictwo Ludowe. Wielu obserwatorów przewidywało taki bieg wydarzeń jeszcze przed wyborami.

Konrad Piasecki: Ale przed wyborami były również takie spekulacje, że np. rząd Platformy i SLD to byłby taki po części naturalny rząd. Wtedy zaprzeczaliście - dzisiaj rozumiem też?

Donald Tusk: Po pierwsze nie znam nikogo kto mógłby odpowiedzialnie powiedzieć, że jest to naturalna synteza, bo jeśli przypomnimy sobie całą kampanie wyborczą, ale też poprzednie lata to widać wyraźnie, że te pomysły na Polskę są zupełnie inne. Ja zdaję sobie sprawę, że my Polacy często uważamy, że w polityce łączy się styl ubierania i wypowiadania się i wtedy Samoobrona wydaje się bardzo oryginalnym ugrupowaniem, a SLD może przypominać Unię Wolności czy po części Platformę. Ale nie na tym polega polityka, żeby szukać takich salonowych więzi.

Konrad Piasecki: Jeśli się nie uda? Jeśli SLD z PSL-em rządu nie utworzy? Pan Donald Tusk i pańscy koledzy z Platformy byliby w stanie przyłożyć rękę do powstania mniejszościowego rządu SLD?

Donald Tusk: Rząd mniejszościowy może być jakimś wyjściem. Ja już wczoraj publicznie mówiłem, że bardzo by mi zależało na tym, by SLD zanim rozpocznie taka kwestę, takie chodzenie po prośbie czy ktoś będzie głosował za rządem mniejszościowym czy nie, żeby zadeklarował się w kilku istotnych sprawach, które nie mają z rządem nic wspólnego, ale są istotne dla Platformy i myślę dla wielu Polaków.

Konrad Piasecki: Takie deklaracje pomogłyby utworzyć rząd mniejszościowy przy poparciu Platformy? Jakie to byłyby deklaracje?

Donald Tusk: Pomogłyby i myślę tu o potwierdzeniu i takim potwierdzeniu bardzo poważnym, że przygotujemy wspólnie nową ordynację wyborczą do samorządu tak, aby w najbliższych wyborach wybierać bezpośrednio wójta, burmistrza i prezydenta. Te ustawy są gotowe, myśmy je przygotowali. SLD nieśmiało o tym przebąkiwało w kampanii, tak że nie jest to jakiś twardy warunek. Druga rzecz to zatrzymanie - szczególnie w tej sytuacji budżetowej - tej ustawy o finansowaniu partii politycznych z budżetu państwa. Dla nas te dwie sprawy to jest przykład pewnego testu na wiarygodność SLD. O obu sprawach Sojusz wspominał w czasie kampanii i wtedy ja byłbym gotów przekonywać koleżanki i kolegów, żeby przyjrzeć się jeszcze dokładniej propozycjom noweli budżetowej. Tak naprawdę nowy rząd, czy on będzie większościowy czy mniejszościowy nie ma większego znaczenia, bo nowy rząd to przede wszystkim autor i obrońca trudnego budżetu. Jeśli pojawią się pomysły, o których słyszeliśmy, aby podnosić podatki i inne obciążenia wobec obywateli i tak łatać dziurę budżetową, to naszej zgody na to nie będzie. I to jest ten trzeci warunek.

Konrad Piasecki: To jak łatać tę dziurę budżetową?

Donald Tusk: Są dwie metody. Ja oczywiście nie mówię tu o precyzyjnych szczegółach, ale są dwie metody: albo bardzo kategorycznie obcinać wydatki i te oszczędności przede wszystkim zacząć od siebie i w ostateczności dochodzić do podwyższania obciążeń dla obywateli, a nie odwrotnie.

Konrad Piasecki: 88 miliardów w ten sposób się nie znajdzie tnąc tylko wydatki. Te pieniądze skądś trzeba wziąć.

Donald Tusk: Otóż z całą pewnością możliwe są tego typu oszczędności. Ja nie mówię tylko o oszczędnościach na biurokracji. Mówię w ogóle o wydatkach państwa, które można tak sformować, żeby mniej więcej odpowiadały wysokości przychodów. Przestrzegałbym wszystkich przed taką logiką, że tu nie można, tu nie można w związku w ty podnieśmy podatki. Ta operacja podatkowa i tak już jest dramatycznie wysoka.

Konrad Piasecki: Panie marszałku czy Platforma pozwoliłaby SLD wprowadzić podatek od lokat bankowych?

Donald Tusk: Bez entuzjazmu do tego pomysłu. Musielibyśmy być przekonani, że jest to ostateczność i interes kraju naprawdę wymaga tego w sposób absolutnie niezbędny.

Konrad Piasecki: A zlikwidować wspólne opodatkowanie małżonków?

Donald Tusk: To jest bolesne, ale już chyba prędzej, ponieważ jest to pewien typ ulgi finansowej. Mówię przeciwko sobie, sam z niej korzystam, ale to jest bardziej zrozumiałe.

Konrad Piasecki: A pomożecie SLD zlikwidować Senat?

Donald Tusk: Proszę spytać 80 czy 70 senatorów SLD czy chcą z tego miejsca rezygnować.

Konrad Piasecki: Ich jeszcze zapytam, ale na razie pytam pana.

Donald Tusk: Będziemy proponowali tak, jak przez ostatnie miesiące Senat zupełnie inny - 16 senatorów plus 16 marszałków województwa i zmian kompetencji Senatu i te propozycje będziemy w parlamencie przedkładali. Jaki będzie efekt końcowy takiej debaty konstytucyjnej dzisiaj trudno przewidzieć.

Konrad Piasecki: Dziś w panu jest więcej radości czy więcej smutku po tym wyborach?

Donald Tusk: Jestem trochę zmęczony, bo te wybory były nudnawe, ale dość długotrwałe, szczególnie w przypadku mojego środowiska, bo to właściwie była taka jazda już od stycznia. Natomiast mam umiarkowaną satysfakcję, chociaż tak jak bardzo wielu ludzi w tym mieście trochę jestem zaniepokojony efektem końcowym. Może nie wynikiem Platformy czy własnym osobistym, ale jak wyobrażam sobie jak będzie wyglądał Sejm gdzie takich osób i poglądów jakie prezentował np. Gabriel Janowski będzie dziesiątki – to taka ciekawość zaprawiona niepokojem się pojawia.

foto Marcin Wójcicki RMF Warszawa