"To kulawa reforma i wcale nie rozwiąże problemu. Może nawet jeszcze bardziej spowolnić działanie wymiaru sprawiedliwości" - tak o planach zmiany kodeksu postępowania karnego mówi w rozmowie z Mariuszem Piekarskim karnista, profesor Piotr Kruszyński z Uniwersytetu Warszawskiego. Rząd proponuje, by sąd jedynie rozstrzygał spór między obrońcą a oskarżycielem. Sąd nie miałby obowiązku ustalać, jak było faktycznie i nie będzie przeprowadzać dowodów "z urzędu".

Mariusz Piekarski: Pan wierzy w to, że zmiany proponowane przez rząd spowodują, ze postępowania przed sądami będą trwały krócej?

Piotr Kruszyński: Ta reforma jest kulawa. W tym kształcie, nie tylko nie przyspieszy ale wręcz opóźni. Trudno to sobie wyobrazić. Dlatego, że dokonywanie selekcji materiału przez prokuratora według niejasnych kryteriów spowoduje koszmarne komplikacje. Owszem, tam są trafne idee, żeby rozszerzyć możliwość konsensualnego zakończenia sprawy, żeby oskarżony mógł poddać się karze w każdej sytuacji. Kiedy czuje się winny, jeżeli są dowody. Tak samo wprowadzenia zasady owoców zatrutego drzewa, czyli odrzucenia dowodów zdobytych nielegalnie. To dobre pomysły. Ale są zarazem pomysły fatalne. Ta zwiększona kontradyktoryjność - to jest próba zapożyczenia z procesu anglosaskiego tylko członkowie komisji kodyfikacyjnej zapomnieli, że tam w ogóle nie ma postępowania przygotowawczego. Ta cała reforma przypomina mi taki zabieg. Ktoś kupił dom w ruinie, pięknie wyremontował dach, pięknie pobielił ściany, tylko zapomniał o fundamentach. Jeżeli nie będzie dyskusji nad modelem postępowania przygotowawczego - ta reforma jest nic nie warta. Nie warta funta kłaków.

A jaki może być efekt wprowadzenie tych zmian, uznania sądu za arbitra dwóch stron, bez reformy postępowania przygotowawczego. Jaki będzie efekt na sali sądowej?

Efekt będzie fatalny, dlatego, że całe postępowanie opierać się będzie na aktach postępowania przygotowawczego. A sąd będzie miał skrępowane ręce. Przy tym modelu siłą narzuconym nam przez sowietów - to dobrze, że sąd ma możliwość ingerencji w postępowanie. Zgadzam się z członkami komisji, ze to model anachroniczny. Ale powinno być tak, że postępowanie przygotowawcze powinno być ograniczone do zabezpieczenia do najważniejszych dowodów dla sądu a głównie powinno być prowadzone przez prokuratora, nie powinno się protokołować większości czynności postępowania przygotowawczego, tylko gros ustaleń powinno przypadać na sąd. I oczywiście powinien być niezależny czynnik sądowy w postępowaniu sądowym. Żadnej Ameryki nie odkrywam. Powołuje się na model Niemiecki. Krótko trwają postępowania przygotowawcze - akt oskarżenia do sądu, najważniejsze dowody zabezpiecza sędzia ds. postępowania i sąd orzeka i trwa to krótko.

A u nas jak to będzie wyglądało?

To będzie kompletny absurd. To będzie oznaczało jeszcze większy wpływ postępowania przygotowawczego, w tym sowieckim modelu. Sąd nie będzie wnikał to co mówią strony. Strony będzie przedstawiały dowody a i tak gros ustaleń faktycznych będzie oparte na postępowaniu przygotowawczym. Będzie gorzej niż teraz.

Ta obietnica, że będziemy krócej czekać na wyrok od ujęcia przestępcy do osądzenia nie jest prawdziwa?

Droga będzie dłuższa. Postępowanie przygotowawcze będzie musiało być prowadzone jeszcze bardziej szczegółowo. Wprawdzie jest tam mowa o wstępnej selekcji materiałów ale komisja nie daje odpowiedzi według jakich kryteriów. Spór między stronami będzie trwał w nieskończoność. Bo strony będą się powoływały na ustalenie z postępowania przygotowawczego. A sąd nie będzie mógł ingerować. Musi być zmiana postępowania przygotowawczego.

A jak pan ocenia pomysł, by sąd II instancji nie mógł zwracać sprawy do I instancji. Ewentualnie zmieniał wyrok.

Można dyskutować. To wymaga przemodelowania postępowania odwoławczego. Ta reforma jest tak pisana jakby twórcy nie wiedzieli jak było, jakie są modele. To przewrócenie modelu apelacyjnego, że się powtarza postępowanie w I instancji. Nie mówię nie, ale to nie może być tak, że się 3 przepisy zmienia. Nic z tego nie wyjdzie.