Obywatelski projekt ustawy zaostrzającej przepisy dotyczące aborcji dwa tygodnie temu skierowano do dalszych prac w Sejmie. Dziś został odrzucony, głównie głosami posłów PiS; 23 września popierało go 230 posłów Prawa i Sprawiedliwości, dziś - tylko 32.

Obywatelski projekt ustawy zaostrzającej przepisy dotyczące aborcji dwa tygodnie temu skierowano do dalszych prac w Sejmie. Dziś został odrzucony, głównie głosami posłów PiS; 23 września popierało go 230 posłów Prawa i Sprawiedliwości, dziś - tylko 32.
Politycy PiS, w pierwszym rzędzie od lewej: wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki, prezes PiS Jarosław Kaczyński /Paweł Supernak /PAP

To najwyraźniej efekt potężnego protestu kobiet sprzed kilku dni i politycznej decyzji, że sprawę zmian w prawie aborcyjnym należy uciąć jak najszybciej. Z tego samego powodu z dalszych prac został z Sejmu wycofany projekt ustawy o in vitro - równie kontrowersyjny i wywołujący nieco tylko mniejsze emocje.

W wypadku przepisów antyaborcyjnych cena jest jednak dla PiS bardzo wysoka: po pierwsze widać gołym okiem, że w odstępie dwóch tygodni głosujący zgodnie z sumieniem posłowie PiS najpierw niemal wszyscy byli za, a dziś 186 - z premier Szydło, prezesem Kaczyńskim i marszałkiem Kuchcińskim włącznie - zmieniło zdanie na zupełnie przeciwne, co rodzi pytanie, co się w tym czasie stało z ich sumieniami? 

23 września partia Jarosława Kaczyńskiego zdecydowanie uznała, że kwestia aborcji jest sprawą właśnie sumienia. W oparciu o to większość posłów PiS głosowała za odrzuceniem projektu obywatelskiego liberalizacji przepisów, czym złamała własne, głoszone w kampanii wyborczej zasady, że nie będzie odrzucania projektów obywatelskich w 1. czytaniu. Doszło wtedy do swoistego paradoksu; okazało się, że zasady głoszone w kampanii są sprzeczne z sumieniami posłów, którzy ją prowadzili. Co więcej - za skierowaniem projektu liberalizującego przepisy do dalszych prac opowiedzieli się wtedy wszyscy członkowie kierownictwa PiS: prezes Kaczyński, marszałkowie, szef klubu...

Posłowie PO z podobnych kłopotów wychodzą nie głosując. Dziś też było ich kilkunastu, podobnie jak dwa tygodnie temu, jednak ich niegłosowanie nikogo nie zaskoczyło.

Po drugie - odrzucony dziś projekt był identyczny z przyjętym dwa tygodnie temu. Co do przecinka. Posłowie, którzy dwa tygodnie temu chcieli nad nim pracować nie poświęcili tej pracy ani minuty: posiedzenie komisji, gdzie miało do tej pracy dojść ograniczyło się do złożenia i przyjęcia wniosku... o jego odrzucenie. Bez żadnej dyskusji merytorycznej, wręcz przeciwnie - w atmosferze wrzasków i wzajemnych oskarżeń kompletnie niezwiązanych z jego treścią.

Co więcej, ten akurat projekt wsparło swoimi podpisami ponad pół miliona obywateli, głównie wyborców PiS, którzy mają dziś prawo czuć się decyzją partii zawiedzeni.

I po trzecie w końcu - dokładnie tak samo zawiedzeni mogą się czuć 32 posłowie PiS, którzy zdania nie zmienili i głosowali dziś przeciwko odrzucaniu projektu. Warto przypomnieć, że kiedy na tym samym tle doszło do różnic w 2007, przy próbie wpisania do Konstytucji ochrony życia poczętego - skończyło się to opuszczeniem klubu PiS przez grupę posłów.

Prezes Kaczyński, który wtedy ostro skonfliktował się z ówczesnym marszałkiem Sejmu Markiem Jurkiem także wtedy wolał zachowanie zawartego z Kościołem kompromisu od otwierania puszki Pandory, jaką jest kwestia zmian przepisów dotyczących aborcji. Marek Jurek zrezygnował po przegranej z funkcji Marszałka, jednak m.in. ta sprawa doprowadziła do takiego rozchybotania sceny politycznej, że parę tygodni później doszło do wyborów, które PiS przegrał.

Być może to właśnie wspomnienie zaważyło na dzisiejszej decyzji posłów PiS, by puszki nie otwierać.

To jednak nie znaczy, że z odrzuceniem dziś niewygodnego politycznie projektu puszka została zamknięta...

ZOBACZ, jak głosowali poszczególni posłowie.