Upór, z jakim Sejm psuje przepisy wyborcze może zadziwiać. Po wielu miesiącach doświadczeń koneserzy chaosu potrafią się w działaniach rządzących doszukać nie tylko histerii, ale też rozpaczliwej chęci uniknięcia odpowiedzialności za cokolwiek, co się nie udało. Czyli za całkiem spory pakiet przykładów niekonsekwencji, nieudacznictwa i beznadziejnego chaosu.

Widać to na przykładzie wydrukowanych już kart do głosowania w wyborach 10 maja, które rządzący własnymi głosami uniemożliwili. W uchwalonym właśnie przez Sejm projekcie przeprowadzenia wyborów hybrydowych, tak samo nieakceptowalnym prawnie jak poprzednie, problem użycia kart rozwiązywany jest całą grupą przepisów. Do ich stworzenia i rozproszenia w projekcie przyłożył się ktoś zainteresowany zapewne także uniknięciem jakiejkolwiek odpowiedzialności za to, że karty te w ogóle istnieją.

PKW tak... ale nie

Do większości Polaków dotarł pewnie przekaz, że wybory hybrydowe organizować ma PKW. To, że nadal nie obejmuje to opracowania wzoru i zarządzenia druku kart do głosowania jest już mniej znanym, ale jednak faktem. Jak na dobrze ukryte rozwiązanie przystało, kryje się ono pod niepozornym przepisem art. 7 p. 3 ustawy, który z kolei stwierdza, że do kart do głosowania nie stosuje się art. 40 p. 4 Kodeksu wyborczego. 


Dopiero zaglądając tam widzimy, że korowód odesłań prowadzi do uchylenia przepisów, które nakazują oznaczenie na karcie do głosowania miejsca na pieczęć obwodowej komisji wyborczej, opieczętowania jej odciskiem pieczęci PKW, a także... określenie wzoru karty do głosowania przez PKW.

Żeby dać pojęcie o skali chaosu, panującego w projekcie warto też odnotować, że p. 7 jej art. 7 stwierdza coś dokładnie odwrotnego - że wzór karty do głosowania opracowuje właśnie PKW, w drodze uchwały, razem ze sposobem określania jej autentyczności. Który z przepisów jest ostateczny - czy zawarte w art. 7 p. 3 uchylenie art. 40 par. 4 Kodeksu, czy sprzeczny z nim art. 7 p. 7 - nie wiadomo.

Na przemiał zaraz po użyciu

Co więcej, jeszcze jeden niepozorny przepis uchylanego przez Sejm art. 40 p. 4 pozwala na niemal natychmiastowe pozbycie się użytych w wyborach kart do głosowania; uchylony przez Sejm art. 40 p. 4 Kodeksu wyborczego stwierdza, że "karty do głosowania są dokumentami z wyborów w rozumieniu art. 8", to zaś oznacza, że mają być przekazane do archiwów państwowych i muszą być przechowywane przez 5 lat. Dzięki uchyleniu tego przepisu karty będzie można po głosowaniu zniszczyć, nie zostawiając dowodów i podstaw do ew. zastrzeżeń do wyborów.

Co jest autentyczne?

Prawdziwym kuriozum jest też sprzężony z powyższymi przepis art. 11, mówiący, że to komisje wyborcze stwierdzają autentyczność zabezpieczeń, umieszczonych na kartach do głosowania. Nie byłoby to niepokojące, gdyby nie fakt, że ten sam przepis uchyla działanie kodeksowego art. 73, który stanowi, że "karty do głosowania inne niż urzędowo ustalone, lub nieopatrzone pieczęcią obwodowej komisji wyborczej (...) są nieważne". Teoretycznie więc takie pozbawione wymaganych przez Kodeks pieczęci, "inne niż urzędowo ustalone karty do głosowania" mogą być uznane za ważne - oceni to kilku liczących głosy członków komisji.

Podsumowanie

Połączenie cytowanych powyżej przepisów zakrawa na kpinę z wyborów. Umiejętnie rozproszone, połączone galopadą literek, cyferek i odesłań, sprzeczności, wyłączeń i mętnych uściśleń dają łączny obraz wyborów, pozbawionych podstawowej cechy wiarygodności.


Mają one być przeprowadzone z użyciem kart, zaprojektowanych i wytworzonych przez nie wiadomo kogo, nie wiadomo w jakim reżimie i w jakiej ilości, bez udziału Państwowej Komisji Wyborczej, albo z jej udziałem - w zależności od tego, który z równolegle występujących przepisów wybierzemy. Uchwalone przez Sejm przepisy znoszą oczywistą nieważność głosów oddanych na kartach innych niż urzędowo ustalone, a decyzje o tym, co jest autentyczną kartą, a co nią nie jest - powierzają liczącym głosy przy urnach członkom komisji, nie dając im przy tym elementarnych wskazówek.

Sejm uchyla też przepis, nakazujący zachowanie w archiwach zużytych kart do głosowania, co może uniemożliwić ew. weryfikację tego, czy komisje wyborcze jednolicie określały poprawność oddanych głosów. Nie jest także jasne, co właściwie oznacza autentyczność karty do głosowania i poprawność oddanego głosu.

Powyższy tekst dotyczy tylko jednego z poplątanych tropów nowej ustawy - obejmuje jedynie przepisy dotyczące kart do głosowania. Podobnych zastrzeżeń do innych jej elementów także jest mnóstwo. Już jednak to, co powyżej, każe się poważnie zastanowić nad intencjami i skutkami ew. przyjęcia ustawy w obecnym kształcie. Mówiąc najoględniej nie są one dobre.