Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski może przyjechać do Warszawy. "Ostatnio w Rzeszowie rozmawialiśmy na ten temat" - ujawnił w RMF FM i Radiu RMF24 prezydent Andrzej Duda. Jak przyznał w rozmowie 7 pytań o 7:07, Zełenskiemu bardzo spodobał się ten pomysł.

W pierwszą rocznicę rosyjskiej inwazji na Ukrainę, Andrzej Duda pytany był, czy druga rocznica będzie obchodzona w pokoju. Niestety odpowiedź brzmi: tego nie wie nikt. Myślę, że nie wie tego także Wołodymyr Zełenski, chociaż uczestniczy bezpośrednio we wszystkich decyzjach wojennych, które są podejmowane po stronie ukraińskiej - podkreślił polski prezydent. Jak dodał, "nie umiemy na sto procent przewidzieć dalszego scenariusza tej wojny". Ukraina musi zwyciężyć - zaznaczył.

Ukraina miała paść w 72 godziny, tymczasem mija rok, a Ukraina się broni i to broni się w sposób zdecydowany. Rosjanie nigdy nie zdobyli Kijowa, ani żadnego wielkiego ukraińskiego miasta. To jest pokaz nieprawdopodobnego bohaterstwa armii - mówił Duda.

Ukraińcy bronią się dzisiaj przy ogromnym wsparciu Zachodu, Państw NATO, Stanów Zjednoczonych, także naszym ogromnym wsparciu - podkreślił.

Duda: Ogromnie podziwiam Zełenskiego

Prezydent zwrócił uwagę nie niezwykłą postawę ukraińskiego prezydenta. Zełenski zachowuję tę siłę, to jest niesamowite, podziwiam go ogromnie. Jest z wykształcenia prawnikiem, później wykonywał zawód aktora, a jednak jest niezwykle odpowiedzialnym politykiem i świetnym prezydentem - mówił gość rozmowy. Pewnie niejeden przywódca by uciekał, on miał propozycje, żeby się ewakuować, ale powiedział, że nie potrzebuje podwózki, tylko potrzebuje broni - dodał.

Duda wielokrotnie spotykał się z Zełenskim. Czy jest szansa, by ukraiński prezydent przyjechał do Polski?

Były spotkania w Warszawie, ale przed wojną. Ostatnia wizyta Wołodymyra Zełenskiego to była rocznica Konstytucji 3 maja - mówił Duda. Jak ujawnił, Zełenski mógłby po raz pierwszy w czasie wojny przyjechać do Warszawy. Ostatnio w Rzeszowie rozmawialiśmy na ten temat - powiedział. Wołodymyrowi ten pomysł się bardzo spodobał i zaczęliśmy wspólnie rozmawiać na temat ustalenia tej wizyty - mówił Duda.

Powiedziałem: Wołodymyr, a może byście odwiedzili Warszawę. Chcielibyśmy, żeby przyjechała także i twoja małżonka Ołena. Agata bardzo by chciała pokazać Ołenie te miejsca, w których niesiemy pomoc waszym ludziom z Ukrainy - relacjonował prezydent.

Jak zaznaczył Duda, ewentualna wizyta Zełenskiego "zależy od rozwoju sytuacji, na ile sytuacja na Ukrainie będzie się obracała w dobrym kierunku, jeśli uda się zatrzymać rosyjską ofensywę, mam nadzieję, że będzie taka możliwość, trochę więcej takiego uspokojenia. Że możliwość odbycia tej wizyty tuż za granicą w Polsce będzie możliwe" - mówił prezydent.

Prezydent o kulisach wizyty Joe Bidena w Kijowie

Rzeczywiście w pewnym momencie doszła do nas wieść, że prezydent Joe Biden wybiera się na Ukrainę. To była informacja absolutnie tajna. Dostaliśmy ją dwa tygodnie temu - ujawnił prezydent.

Od pierwszego momentu, kiedy dostałem o tym, że Joe Biden wybiera się do naszej części Europy, uznałem, że ta informacja jest na tyle niekonkretna, że prawdopodobnie wybiera się na Ukrainę. Ta wiadomość była tak przekazana, że uznałem, że jest wysoce prawdopodobne, że prezydent jedzie na Ukrainę. Nawet mówiłem o tym swoim najbliższym współpracownikom. To się spotkało z takim zdumnieniem i niedowierzaniem. Troszkę dyskutowaliśmy na ten temat, ale potem te różne informacje się precyzowały - mówił Andrzej Duda.

Krąg osób, które o tym wiedziały, także w Kancelarii Prezydenta, był bardzo ograniczony. Bo wiadomo były to bardzo poważne kwestie bezpieczeństwa - podkreślił prezydent.

Zapis rozmowy:

Michał Zieliński, Radio RMF24: Panie prezydencie, wielu Polaków w domach zadaje sobie pytanie, czy drugą rocznicę wybuchu wojny w Ukrainie będziemy obchodzić już w pokoju? Pokoju możliwym do przyjęcia dla Ukrainy? Jakie są na to szanse

Prezydent Andrzej Duda: To jest pytanie zadawane ostatnio miliony razy. Niestety odpowiedź brzmi: nie wie tego nikt. Myślę, że nie wie tego nawet Wołodymyr Zełenski, chociaż uczestniczy bezpośrednio we wszystkich decyzjach wojennych, które są podejmowane po stronie ukraińskiej. Natomiast nie wiemy, co się stanie. Nie wiemy, co zrobi Władimir Putin. Nie wiemy, co zrobią Rosjanie. Nie umiemy przewidzieć dalszego scenariusza tej wojny. Oczywiście tych scenariuszy przewidywanych przez różnych ekspertów politycznych i wojskowych jest wiele. Dla mnie pewne jest jedno, dla naszego bezpieczeństwa, dla bezpieczeństwa Europy, dla bezpieczeństwa świata - Ukraina musi zwyciężyć.

Toczą się najkrwawsze walki od początku wojny, o tym mówią obie strony, giną tysiące ludzi. Jak się trzyma ukraińska armia?

Przede wszystkim jest to, co widzimy od samego początku, o czym dokładnie rok temu zapewniał mnie Wołodymyr Zełenski. Kiedy żegnaliśmy się w pałacu prezydenckim w Kijowie 23 lutego po południu, już była szarówka, ja wsiadałem do samochodu, żeby jechać do Polski. Wszyscy wiedzieliśmy, że dosłownie za chwilę nastąpi rosyjski atak. Wołodymyr Zełenski powiedział mi, że jeśli Putin myśli, że Ukraina się podda i że spokojnie zajmie Ukrainę, to jest w błędzie. Ukraina będzie broniła się do ostatniego momentu, że ludzie są zdeterminowani i mają 8 lat doświadczenia wojennego, od 2014 roku. 

To się dzieje i to widać, że Ukraińcy pokazali doświadczenie wojenne walcząc z Rosjanami w sposób niebywały i zdumiewając tym cały świat. Ukraina miała paść w 72 godziny, tym czasem mija rok i Ukraina się broni. Broni się w sposób zdecydowany. 

Rosjanie nigdy nie zdobyli Kijowa, nie zdobyli żadnego rzeczywiście wielkiego ukraińskiego miasta w tej wojnie. Zdobyli Mariupol, po długich, długich, krwawych walkach. To pokaz nieprawdopodobnego bohaterstwa armii, która jest zdecydowanie mniejsza od rosyjskiej. To olbrzymia dysproporcja potencjału pomiędzy Rosją i Ukrainą. Zarówno jeżeli chodzi o zasoby militarne, jak i o zasoby ludzkie. 

A jednak Ukraina cały czas się broni. To jest w 90 proc. absolutna determinacja obrońców Ukrainy. Ludzi, którzy chcą żyć w uczciwym, demokratycznym, wolnym, niepodległym, suwerennym kraju. Chcą sami o sobie decydować, o swojej przyszłości, o tym, gdzie będą przynależeli, kto będzie ich sojusznikiem i po prostu się bronią. Oczywiście bronią się dzisiaj przy ogromnym infrastrukturalnym, militarnym i politycznym wspólnoty Zachodu, państw NATO, Stanów Zjednoczonych i naszym. Po Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych jesteśmy trzecim krajem, który daje ogromne wsparcie Ukrainie. Dzięki temu wsparciu mogą przetrwać i mogą się obronić, i tego wsparcia potrzebują więcej. Wierzę, że jeśli to wsparcie otrzymają, to po prostu pokonają Rosjan.

Rok temu w Kijowie, 23 lutego, kiedy żegnał się pan z Wołodymyrem Zełenskim, usłyszał pan od niego, że możecie się widzieć ostatni raz. Zapewniał go pan, że zobaczycie się jeszcze wiele razy, dodawał Pan otuchy i tak się stało. Jesteście w częstym kontakcie. Czy Wołodymyr Zełenski cały czas zachowuje tę siłę, którą musi przekazać narodowi?

Tak, zachowuję tę siłę, To jest niesamowite, ja podziwiam go ogromnie. Nie był człowiekiem wcześniej przygotowanym do polityki. Z wykształcenia jest prawnikiem, później wykonywał zawód aktora, a jest niezwykle odpowiedzialnym politykiem i, nie waham się tego powiedzieć, świetnym prezydentem. Pierwszą rzeczą, którą zauważyłem u niego, która zrobiła na mnie duże wrażenie zaraz po tym, kiedy zaczął pełnić urząd i trochę już w niego wszedł, czyli zdobył już pierwsze doświadczenia było to, że zaczął realizować swój program. Reformowania Ukrainy, sprowadzania Ukrainy na tory normalnego, demokratycznego państwa. Ja mówię tutaj o ograniczaniu wpływów oligarchii. On rzeczywiście zaczął te wpływy ograniczać. Patrzyłem na to z podziwem. Dostawałem informacje pokazujące, że rzeczywiście podejmowane są działania te wpływy ograniczające. 

Kiedy przyszedł ten moment najbardziej kryzysowy, kiedy Ukraina została zaatakowana i potencjalnie Rosjanie faktycznie mogli zdobyć Kijów, bo szli przecież na Kijów, wszyscy znakomicie to pamiętamy. Niejeden przywódca by się uciekał i on miał propozycje, by się ewakuować, to powiedział, że nie potrzebuje podwózki, tylko potrzebuje broni. Został w Kijowie, tak, jak mi powiedział, jak mi obiecał. Został w Kijowie i jest tam do dzisiaj, i cały czas stoi ze swoimi ludźmi w obronie swojego kraju. To pokazuje jego wielkość.

Na pewno przywódca jest ważnym elementem tej wojny obronnej. Spotykaliście się w Kijowie 5 razy, wiemy też o dwóch spotkaniach w Rzeszowie, kiedy prezydent Zełenski wracał z zagranicy. A czy były jakieś spotkania w Warszawie, o których nie wiemy?

Były spotkania w Warszawie, ale przed wojną, bo pamiętamy, że ostatnia wizyta prezydenta Zełenskiego to była rocznica naszej Konstytucji 3 Maja, kiedy tutaj razem byliśmy i razem  obchodziliśmy to święto nasze wspólne, jako święto Rzeczypospolitej wielu narodów. 

Natomiast od tego czasu rzeczywiście nie był w Warszawie, ale muszę przyznać, że ostatnio w Rzeszowie rozmawialiśmy na ten temat i ja powiedziałem:  Wołodymyr, a może byście odwiedzili Warszawę - mówię, bo chcielibyśmy bardzo, żeby przyjechała twoja małżonka Ołena, Agata bardzo by chciała pokazać Ołenie te miejsca, w których niesiemy pomoc waszym ludziom z Ukrainy i jest możliwość zorganizowania spotkania, i na pewno byłoby to takim mocnym przekazem dla tych Ukraińców, którzy tutaj u nas są w kraju i się ten pomysł Wołodymyrowi bardzo się spodobał. Zaczęliśmy wspólnie rozmawiać na temat ustalenia tej wizyty, więc mam nadzieję, że ona dojdzie do skutku.

To może być niedługo?

Trudno powiedzieć bo, co chyba naturalne, to zależy od rozwoju sytuacji, to zależy od tego, na ile sytuacja na Ukrainie będzie się obracała w dobrym kierunku. Jeżeli ona się będzie obracała w dobrym kierunku, czyli jeżeli, czego w tej chwili się spodziewamy,  jeżeli Ukraińcom uda się zatrzymać rosyjską ofensywę, spodziewany się tej ofensywy i mamy nadzieję, że dzięki międzynarodowemu wsparciu militarnemu, dzięki dostawom broni obrońcy Ukrainy zatrzymają nawałę rosyjską, kolejną. W momencie, kiedy ona zostanie zatrzymana i sprawa zacznie się obracać ku dobremu, mam nadzieję, że będzie taka możliwość, że będzie, jak to mówimy, więcej takiego uspokojenia, chociaż trudno mówić o uspokojeniu do końca w momencie, kiedy toczy się wojna, ale, że wizyta tuż za granicą w Polsce będzie możliwa.

Jakieś ustalenia, działania bardziej konkretne zostały podjęte już w związku z tym planem?

Nie zostały podjęte żadne konkretne działania. To jest rozmowa, która odbyła się nie tak dawno, ale będziemy podejmowali rozmowy, także moi przedstawiciele będą podejmowali rozmowy, w różnych miejscach telefonicznie i bezpośrednio w Kijowie, bo jesteśmy w stałym kontakcie. Wczoraj też rozmawialiśmy z Wołodymyrem, więc będziemy rozmawiali i mam nadzieję, że ta wizyta dojdzie do skutku, ku radości, mam nadzieję, tej społeczności ukraińskiej, która jest u nas.

W tym tygodniu Warszawa i Kijów gościły Amerykańskiego prezydenta. Od kiedy pan wiedział o śmiałym kijowskim planie Joe Bidena. Ile osób w Polsce musiało wiedzieć, żeby przygotować pociąg itd.

To jest pytanie złożone z dwóch części. Odpowiem na to tak. Od pierwszego momentu, kiedy dostałem o tym, że Joe Biden wybiera się do naszej części Europy, uznałem, że ta informacja jest na tyle niekonkretna, że prawdopodobnie wybiera się na Ukrainę. Ta wiadomość była tak przekazana, że uznałem, że jest wysoce prawdopodobne, że prezydent jedzie na Ukrainę. Nawet mówiłem o tym swoim najbliższym współpracownikom. To się spotkało z takim zdumnieniem i niedowierzaniem. Troszkę dyskutowaliśmy na ten temat, ale potem te różne informacje się precyzowały.

Rzeczywiście w pewnym momencie doszła do nas wieść, że prezydent wybiera się na Ukrainę. To była informacja absolutnie tajna. Dostaliśmy ją dwa tygodnie temu. Absolutnie trzeba było zachować ją w tajemnicy. Krąg osób, które o tym wiedziały, także w kancelarii prezydenta, był bardzo ograniczony. Bo wiadomo były to bardzo poważne kwestie bezpieczeństwa.

Natomiast nie mieliśmy informacji tutaj w kancelarii prezydenta, dokąd prezydent się wybiera. Były różne spekulacje. Ja natomiast nie przypuszczałem, że pojedzie aż do Kijowa. Starałem się na to patrzeć tak chłodno i racjonalnie i doszedłem do wniosku, że ochronienie prezydenta USA w Kijowie jest prawie niemożliwe, że trzeba by było postawić całą osłonę antyrakietową Kijowa i oczywiście zabezpieczyć całą podróż, podczas gdy nie może lecieć samolotem. I jak się ostatecznie okazało - pojechał pociągiem.

Pojechał tym pociągiem niepancernym, tylko takim normalnym, którym my jeździmy do Kijowa, którym ja jeździłem w zeszłym roku trzy razy.

Jestem pod ogromnym wrażeniem, bo to za każdym razem była niebezpieczna podróż, gdy ja tym pociągiem jechałem. Nie wspomnę o pierwszym razie 13 kwietnia, kiedy jeszcze linie kolejowe dotykały - jak się jechało - okopów. Myśmy machali żołnierzom ukraińskim, którzy w okopach siedzieli przy torach, bo torów sięgały rosyjskie ostatnie placówki wojskowe, kiedy byli pod Kijowem. To było wtedy bardzo poważne zagrożenie, ale potem także. Cały czas Rosjanie mogą zrzucić jakąś grupę specnazu, która taki pociąg zaatakuje. To jest kraj objęty wojną.

Ale wszystko się udało.

Ale to był akt dużej odwagi i podejrzewam, że kroki, które USA podjęły, by osłonić prezydenta były ogromne, wręcz niewyobrażalne. Ale prezydent to zrobił. Ja jestem pod ogromnym wrażeniem. 

Trudno się nie zgodzić, że to jest imponujące. Pan rozmawiał z Joe Bidenem, nawet po szczycie bukaresztańskiej dziewiątki. Minister Przydacz mówił potem, że między wami jest chemia. W Ameryce, po stronie opozycji są takie głosy, że prezydentowi brakuje trzeźwości umysłu. Na Kremlu mówią, że to "stary człowiek zza morza". Jaki jest Joe Biden? W tej przyjaźni do Polski są uczucia, czy tylko geopolityczna strategia?

Oczywiście, że przede wszystkim jest strategia. To jest Prezydent Stanów Zjednoczonych, to nie są żarty. Tak, jak w moim działaniu też jest zawsze strategia, bo ja jestem Prezydentem Polski i dbam przede wszystkim o polskie interesy. To jest dla mnie absolutny priorytet. Najpierw polskie interesy, interesy Polaków, później długo, długo nic, a potem dopiero inne względy. Dla mnie to jest oczywistą sprawą, nawet o to nie pytam, że tak też podchodzi do swoich obowiązków Prezydent Stanów Zjednoczonych.

Natomiast pamiętajmy, że część jego wyborców to są Polacy. Pamiętajmy, że naszych rodaków w Stanach Zjednoczonych jest ok. 10 milionów, to nie jest mała społeczność. Pamiętajmy, że oni też głosują i żyją w amerykańskim społeczeństwie. Prezydent miał do czynienia na drodze swojej kariery politycznej z Polakami. Zawsze wspomina i śmieje się, że jego początki to był okręg wyborczy, w którym było tylu Polaków i miał z nimi tyle kontaktów, że nazywano go "bajdeński".

On to wspomina, on to pamięta, on był wielkim rzecznikiem wstąpienia Polski do NATO, bardzo to wspierał. Z wielkim rozrzewnieniem wspomina swoje spotkania z ojcem świętym Janem Pawłem II. Ma w sobie bardzo wiele takich polskich elementów.

Prowadzi twardą politykę amerykańską, natomiast nie jest młodym człowiekiem. Jest człowiekiem bardzo dojrzałym, ale przede wszystkim jest bardzo dojrzałym politykiem. Moje rozmowy z nim to są rozmowy z człowiekiem, który ma ogromne doświadczenie polityczne, którego z ogromnym zainteresowaniem słucham, tego, co ma do powiedzenia. To jest człowiek, który jest w Białym Domu od wielu lat. Który jest w wielkiej polityce amerykańskiej, ale wielka polityka amerykańska, to jest wielka polityka światowa.

Jego doświadczenia są bezcenne. I o tym doświadczeniu jego, w spojrzeniu na Rosję między innymi, rozmawialiśmy dwa dni temu, w cztery oczy, kiedy przekazywał mi pewne swoje spostrzeżenia i ostrzeżenia, co to tego, w jaki sposób działać.

Rozmawiamy o wojnie, która trwa równo od roku, ale i o szansach na pokój. Kilka dni temu władze w Pekinie zapowiedziały, że udzielą chińskiej mądrości. Dzisiaj MSZ w Pekinie publikuje apel o powrót do rozmów. Wczoraj prezydent Ukrainy mówił, że chce rozmawiać z Chinami, że to byłoby dobre dla jego kraju. Czy to może być jakaś droga do pokoju?

Zawsze to może być droga do pokoju i uważam, że to bardzo rozsądne, jak władze Ukrainy, prezydent Zełenski się zachowują. Nie można lekceważyć tak wielkiego partnera i tak wielkiej potęgi. jaką są Chiny.

Na razie to Władimir Putin znów mówi o wzmacnianiu arsenału nuklearnego Rosji. Mówię o tym, bo w tym chińskim dokumencie podkreślane jest, że nie można się do tego absolutnie uciekać. Ludzie w Polsce też boją się wojny atomowej. Są tacy. Czy może pan ich jakoś uspokoić?

Od samego początku wierzę w to, że do żadnej wojny nuklearnej nie dojdzie. Proszę pamiętać, że to zawsze była ostateczna ostateczność; zawsze w zasadzie była wykluczana. Jedyny moment, w którym zostały na świecie zrzucone bomby atomowe (nie w sensie prób atomowych, tylko w sensie ich użycia bojowego) to była Hiroszima i Nagasaki, kiedy Amerykanie zrzucili bomby, żeby zakończyć II wojnę światową, żeby złamać Japończyków. Tak szczerze mówiąc także może dlatego, że nie do końca mieli jeszcze świadomość, jakie są skutki zrzucenia bomby atomowej. Oczywiście naukowcy je mieli, ale politykowi, który nie jest ekspertem, trudno sobie tak do końca wyobrazić, bo nigdy wcześniej czegoś takiego na świecie nie wdziano. Na dzisiaj te skutki są znakomicie znane i dzisiaj każdy wie, że te bomby atomowe, którymi w większości dysponują mocarstwa atomowe, są wielokroć silniejsze niż te z Hiroszimy i Nagasaki. Te skutki będą daleko, daleko większe i nikt się nie odważy użyć tej broni. Ja uważam, że teraz tak też jest. Można straszyć, można ostrzegać, można dyskutować, natomiast nikt nie śmie tego zrobić. Jest też druga strona medalu. Jeżeli ktokolwiek to zrobi to jest przeklęty przez świat. 

W liczbach to wygląda tak, że obok państw bałtyckich, Czech i Słowacji bodajże najmocniej pomagamy Ukrainie w stosunku do naszych możliwości. Ostatnio nawet rozmawiał pan o tym, m.in. z premierem Wielkiej Brytanii. Czy jeśli nastanie pokój, Polska będzie mogła liczyć na kontrakty?

Nie rozmawiałem na ten temat tylko z premierem Wielkiej Brytanii. To jest bardzo poważny temat, o którym w tej chwili rozmawiamy. Grupa G7, a więc najwęższa grupa najbogatszych państw na świecie, stworzyła komitet sterujący do spraw pomocy Ukrainy. Rozmawiałem o tym z premierem Rishi Sunakiem, Olafem Scholzem, Emmanuelem Macronem. Ale przede wszystkim rozmawiałem na ten temat z prezydentem Joe Bidenem. Mimo, że nie jesteśmy w G7, chcielibyśmy być w tym komitecie z racji swojego położenia i naszej roli we wspieraniu Ukrainy, w obronie przed rosyjską agresją. 

A moglibyśmy nie być w tej grupie?

Zawsze można nie być. Natomiast faktycznie trudno sobie wyobrazić odbudowę Ukrainy po wojnie bez Polski. Polska jest tym sąsiadem Ukrainy, przez którego trzeba przejechać lub przelecieć, jeżeli się jedzie z zachodu Europy do Ukrainy. Polska ma lotniska i autostrady, które w kierunku Ukrainy idą. A przede wszystkim jesteśmy sąsiadem, który bez wątpienia najbardziej pomógł humanitarnie. Pomagał, pomaga i dalej będzie pomagać. Mamy więc swoją ważną rolę, jesteśmy bliscy Ukrainie językowo. Jest bardzo wiele powodów, które wskazują na to, że powinniśmy w tej odbudowie brać udział. I wierzę w to, że będziemy brali w tym udział. Czynię wszystko, żeby tak było. Na każdym kroku o Polsce wspominam i walczę o polskie sprawy. Rozmowa o wsparciu dla Ukrainy ma wieloaspektowy sens. 

Panie Prezydencie, co by pan chciał dziś powiedzieć do narodu ukraińskiego? Do tych na froncie i do tych, którzy próbują żyć normalnie w swoim kraju, ale także w Polsce.

Do tych na froncie chcę przede wszystkim powiedzieć, żeby zachowali ducha bojowego, którego w tej chwili mają. My będziemy robili wszystko, żeby otrzymywali cały czas wsparcie. Mam nadzieję, że tego wsparcia międzynarodowego, w postaci najnowocześniejszego uzbrojenia, którym będą mogli skutecznie odpierać Rosjan, będą otrzymywali jak najwięcej. Aż do sukcesu, aż do zwycięstwa, aż do wyparcia Rosji z międzynarodowo uznanych granic Ukrainy. 

Tym wszystkim, którzy są dzisiaj na Ukrainie, nie walczą, ale czekają w trwodze aż ta wojna skończy, i tym, którzy musieli Ukrainę opuścić i są dziś w Polsce, chcę powiedzieć: bądźcie dobrej myśli! Mimo wszystko Ukraina zwycięży. Będziemy was wspierać. Głęboko wierzę w to, że po wojnie wspólnym, międzynarodowym wysiłkiem odbudujemy Ukrainę piękniejszą niż ta, na którą napadła Rosja. Z lepszą, nowoczesną infrastrukturą, która będzie stwarzała piękne warunki do życia, do rozwoju i że razem będziemy cieszyć się Ukrainą wolną, suwerenną, niepodległą. Taką, która będzie przynależała tam, gdzie zdecyduje sam naród ukraiński. 

Jeżeli będzie chciał przynależeć do Unii Europejskiej, to będzie do niej przynależeć. Jeżeli będzie chciał przynależeć do NATO, to będzie w NATO. I mam nadzieję, że w przyszłości będziemy robili razem interesy, rozwijali się gospodarczo, odwiedzali się przyjacielsko i turystycznie. I że w końcu przyjdą złote lata dla Ukrainy. 

Po jeszcze więcej informacji odsyłamy Was do naszego internetowego Radia RMF24

Słuchajcie online już teraz!

Radio RMF24 na bieżąco informuje o wszystkich najważniejszych wydarzeniach w Polsce, Europie i na świecie.