Jako obywatel, prezydent Kwaśniewski powinien przed komisją wystąpić, ale jeśli to ma być okazja do popisów pana Rokity czy pana Giertycha, to jestem przeciwny – mówi socjolog, prof. Jacek Wódz.

Tomasz Skory: Czy wznowienie prac komisji śledczej badającej sprawę Rywina to jest dobry pomysł?

Jacek Wódz: Myślę, że zły. Przypomina to polityczny zabieg: pan Rokita doszedł do przekonania, że w nowej komisji śledczej teraz pan Giertych zaczyna odgrywać rolę lidera. Pan Rokita już się przyzwyczaił, że to on zrobił karierę jako główny lider, który na tym zarabia medialnie.

Tomasz Skory: Między ludźmi, a nie politykami, to się nazywa zazdrość, prawda?

Jacek Wódz: Politycy są normalnymi ludźmi, tak samo odczuwają zazdrość. Rokita widzi, że Platforma Obywatelska spada, i że spadają również jego własne notowania, a gwiazdą medialną powoli zaczyna być pan Giertych. Dlatego myśli, czy nie wrócić, ale wrócić się nie da.

Tomasz Skory: Ale są jeszcze imponderabilia, sprawy najważniejsze. Tak naprawdę prezydent powinien być przesłuchany w sprawie Rywina, skoro przez pół roku zatajał przed komisją i wszystkimi jeden z ważnych dowodów w sprawie. A jednak przed komisją nie stanął.

Jacek Wódz: Łatwo jest powiedzieć: powinien być przesłuchany. To jest pewna procedura, a komisja pana Nałęcza pokazała, jak jest ona niedoskonała. Ta komisja wyprawiała rzeczy przedziwne. Gdy jako prawnik patrzyłem, jak ci ludzie procedują, to mnie krew zalewała. Ale okazało się to politycznie skuteczne. Politycy tym się różnią od przeciętnych ludzi, że wyczuwają, co może być politycznie skuteczne. A imponderabiliami, w moim przekonaniu, powinny się zajmować prokuratury i sądy. One mają fachowe przygotowanie do dochodzenia do prawdy, która ma sens procesowy. Prawda moralna, natomiast, jest zawsze dyskusyjna. Coś, co dla pana będzie prawdą moralną, dla mnie już nią nie będzie.

Tomasz Skory: A czy prawnika krew nie zalewa, kiedy prezydent przed jedną komisją nie może wystąpić z powodów konstytucyjnych, a do drugiej wręcz się wprasza, kiedy politycy każą mu poczekać?

Jacek Wódz: Ma pan rację. Ja uważam i od początku uważałem, że prezydent jest taką samą osobą jak każdy inny. Jest obywatelem, a jako obywatel w sprawach karnych – a to jest procedura, która przypomina procedurę karną – powinien wystąpić, i wezwany do prokuratury wystąpił. Dlaczego nie mógł wystąpić jako świadek przed komisją, nie rozumiem. Konstytucjonaliści dokonują czasem ekwilibrystycznych interpretacji, ale dla mnie sprawa jest prosta. W każdej sytuacji, w której jest postępowanie karne, obywatel Kwaśniewski powinien wystąpić.

Tomasz Skory: Jeśli obywatel Kwaśniewski w jednym wypadku mówi nie, a w drugim, gdy komisja każe czekać, mówi „przesłuchajcie mnie”, to jest to instrumentalne traktowanie.

Jacek Wódz: Tylko trzeba tu dodać coś, czym broniłbym nie tyle Kwaśniewskiego, co urzędu prezydenta. W działaniach politycznych musimy brać pod uwagę, do jakiego stopnia niszczą one instytucje, które są instytucjami państwa, a jest nią prezydentura. Jeśli to ma być tylko gra po to, żeby się pan Rokita czy pan Giertych popisał, to byłbym przeciwny. To nie chodzi o Kwaśniewskiego; gdyby prezydentem był pan X – broniłbym go tak samo. Powiedziałbym, że jeżeli chcecie przesłuchać prezydenta jako obywatela, macie do tego święte prawo. Przygotujcie normalne przesłuchanie, a nie teatr dla ludu, i zróbcie to tak, żeby instytucja prezydenta na tym nie ucierpiała. Wszyscy Polacy chcą mieć godnego prezydenta i ja nie mówię tu o konkretnej osobie. I tu jest pewien dylemat.

Tomasz Skory: A czy prezydent, mówiąc raz tak, raz inaczej, może niszczyć instytucję prezydentury?

Jacek Wódz: Oczywiście, to się przecież często zdarza. Jeśli pan szuka ideałów, to na tym bożym świecie ich pan nie znajdzie. Każdy konkretny prezydent ma swoje wady i zalety.

Tomasz Skory: Jeszcze niedawno dość powszechne było przekonanie, że ideałem jest pani prezydentowa Kwaśniewska. A co się okazuje?

Jacek Wódz: Co się okazuje, to nie wiem. Ja jej nie będę bronił, bo ona się sama pewnie będzie bronić. Jest kobietą, która zbudowała wokół siebie nimb osoby niepolitycznej, oddanej sprawom ważnym, sprawom ludzkim. Jak jest naprawdę – nie wiem, bo nikt z nas nie wie. W polityce się wydaje, że jakaś siła polityczna zbije kapitał, atakując. Ja mam już 60 lat i patrzę na to z perspektywy. Atakowanie osoby lubianej bardzo często kończy się tym, że ta osoba jest jeszcze bardziej lubiana.