W UE, w wariancie optymistycznym, za 10 lat nasz poziom życia może – i to nawet dwukrotnie - wzrosnąć, w wersji pesymistycznej, będziemy ostatnim krajem Wspólnoty – mówi gość Faktów RMF profesor Jan Winiecki, prezes rady Towarzystwa Ekonomistów Polskich.

Konrad Piasecki: Czy wejście do UE będzie dla Polski „wędką” czy „rybą”?

Jan Winiecki: Raczej „wędka”, z tym, że w trybie warunkowym. W UE możemy odgrywać bardzo różne role. Możemy tam coś osiągnąć, zmniejszyć dystans cywilizacyjny do średniej unijnej, czyli zrobić to, co udało się w wysokim stopniu w Irlandii. Możemy być takimi średniakami, którzy ten dystans zmniejszają powoli, tak jak Portugalia. Możemy być też czymś w rodzaju „czerwonej latarni” w wyścigu.

Konrad Piasecki: Kraje, które weszły do UE, bardzo różnie na tym wyszły. Są tacy prymusi jak Irlandia, ale są też tacy jak Grecja. Od czego to zależało?

Jan Winiecki: Tylko od polityki. To jest główny problem dla każdej gospodarki.

Konrad Piasecki: Od polityki, która dyktowała rozwiązania gospodarcze, czy od polityki, która kulała jako polityka?

Jan Winiecki: Od polityki, która z racji swoich interesów przetrwania politycznego powodowała takie posunięcia w gospodarce, które przynosiły niepowodzenie za niepowodzeniem.

Konrad Piasecki: Co powinniśmy zrobić, by nie pójść drogą grecką, a irlandzką?

Jan Winiecki: Trzeba zrobić cztery podstawowe rzeczy. Pierwsze, zderegulować i odbiurokratyzować gospodarkę. Pod tym względem jest fatalnie i coraz gorzej. Drugie, trzeba zmienić system podatkowy. Powoli w tej części świata stajemy się skansenem podatkowym. Na północ od nas – Estonia, Litwa, Łotwa – wprowadziły podatek liniowy. Potem zrobiła to Rosja, zapowiedziała Ukraina. 1 stycznia taki podatek będzie wprowadzony w Słowacji. Wygląda na to, że wkrótce będziemy jedyni w tym pasie.

Konrad Piasecki: Lewicowy rząd mówi, że podatek liniowy jest niemożliwy do wprowadzenia w Polsce...

Jan Winiecki: Widocznie Polska jest takim szczególnym krajem, czy taką szczególną klatką w ogrodzie zoologicznym, w której to jest niemożliwe. Jestem większym optymistą, bo uważam, że skoro jest możliwe w tylu innych krajach, również ciężko doświadczonych socjalizmem, to również możliwe powinno być i u nas.

Konrad Piasecki: A jeśli tego nie zrobimy, to czy będzie możliwe, że UE obnaży nasze słabości i będzie czymś, co nas pociągnie w dół?

Jan Winiecki: Sama UE nie może nas w zasadzie pociągnąć w dół. To raczej my możemy, korzystając z faktu, że będziemy na tym jednolitym wielkim polu, gdzie gra się według jednakowych reguł, że my możemy to wykorzystać naszymi własnymi siłami, albo możemy to zaprzepaścić. UE nas nie może stłamsić, może pomóc, ale nie musi. To czy może, czy musi, zależy od nas samych.

Konrad Piasecki: Załóżmy wariant optymistyczny i pesymistyczny. Gdzie Polska będzie w obu tych wariantach za 10 lat?

Jan Winiecki: Przy wariancie optymistycznym, gdyby udało się dokonać takiego porozumienia politycznego, jak się udało w Irlandii w połowie lat 80. – politycy wszystkich głównych partii nie będą siebie nawzajem atakować za cięcia socjalne i obniżanie podatków – to moglibyśmy po paru latach iść tym tempem irlandzkim.

Konrad Piasecki: Za te dekadę, za te 10 lat, jak daleko bylibyśmy od dzisiejszego poziomu życia krajów UE?

Jan Winiecki: Niewątpliwie jeszcze daleko, bo dzieli nas bardzo dużo, ale oznaczałoby to mniej więcej podwojenie naszego poziomu życia mierzonego w jakiejś przyzwoitej walucie.

Konrad Piasecki: A wariant pesymistyczny?

Jan Winiecki: Będziemy ostatnim krajem, jeśli idzie o poziom życia w UE. I tak w tej chwili za nami jest bardzo niewiele krajów wśród tych, które chcą wchodzić do UE razem z nami. Będziemy odstawać coraz bardziej.

Konrad Piasecki: Słowacy i Litwini nas wyprzedzą?

Jan Winiecki: To jest wielce prawdopodobne, ponieważ Słowacy mieli szczęście bycia kilkadziesiąt lat w ramach państwa czechosłowackiego, nauczyli się porządku, dyscypliny w sporej mierze od Czechów. Poza tym mają to, co mój starszy kolega prof. Wilczyński nazywa rentą habsburską: byli częścią, jak to można nazwać, liberalnej autokracji, autokratycznego cesarstwa Habsburgów, w którym był daleko posunięty liberalizm w zakresie praw obywatelskich i gospodarczych.

Konrad Piasecki: W ostatnim „Newsweeku” napisał pan, że część naszych niedoskonałości bierze się z tego, że nie cała Polska była w Cesarstwie Austro-Węgierskim.

Jan Winiecki: Tak, ruska zaraza nam zaszkodziła.

Konrad Piasecki: A gdzie bylibyśmy, gdyby cała Polska była pod zaborem cesarstwa?

Jan Winiecki: Niewątpliwie bylibyśmy krajem, w którym łatwiej byłoby postawić wóz Drzymały i on nie zostałby ze swego miejsca ruszony.

Konrad Piasecki: Jeszcze jeden cytat z „Newesweeka”: Jeśli politycy nie mieliby wiele naszych pieniędzy do dzielenia, to wszystko jedno, kto byłby premierem: Miller, Buzek, bursztyn czy goście. Ma pan nadzieje, że w dającej się przewidzieć przyszłości nie będzie to miało znaczenia?

Jan Winiecki: Ona niewątpliwie w perspektywie 10-20 lat jest nierealna, ale życie, tzn. gospodarka globalna, będzie wymuszać, krok za krokiem nawet na najbardziej niechętnych, przesuwanie się w kierunku tego ideału. Powolne, w skali dekad, ale niewątpliwie.

Konrad Piasecki: Dziękuję bardzo.

foto Marcin Wójcicki RMF Warszawa