Tomasz Skory: Chirurgiczne uderzenie lotnicze wymierzone w kierownictwo Iraku, w kadrę dowódczą, to jest coś, co nastąpiło zamiast zmasowanego ataku, którego wszyscy oczekiwali. Pan jest zdziwiony takim atakiem?

Janusz Reiter: Nie jestem niczym zdziwiony, dlatego, że mam takie głębokie przekonanie, że wiadomości, które otrzymujemy, to są te, które Waszyngton chce, żebyśmy otrzymali, a niekoniecznie te prawdziwe. Jesteśmy tutaj przedmiotem gry psychologicznej i bierzemy w niej udział: powtarzamy to wszystko, komentujemy, dementujemy, zaprzeczmy, ale tak naprawdę mam takie poczucie, jak mówiłem.

Tomasz Skory: Reżyserowany przez administrację amerykańską spektakl?

Janusz Reiter: To się dzieje za taką zasłoną dymną i w związku z tym niewiele można na ten temat sensownego powiedzieć.

Tomasz Skory: Czy częścią tej gry psychologicznej jest to, że równocześnie z operacją w Iraku Amerykanie rozpoczęli gigantyczną obławę na Osamę bin Ladena w południowym Afganistanie?

Janusz Reiter: To wydaje się mieć pewien związek, w każdym bądź razie Amerykanie chcą taki związek wytworzyć, ponieważ jak wiadomo Amerykanie zawsze twierdzili, że istnieje związek między Irakiem a al-Qaedą. Nie mieli na to jednak żadnych dowodów, a to bardzo potrzebne jest Amerykanom. To bardzo do opinii publicznej Ameryki przemawia. Opinia publiczna pamięta 11 września i traktuje wojnę w Iraku jako część odpowiedzi na 11 września.

Tomasz Skory: Amerykańska opinia publiczna zdaje sobie sprawę

z tego, że wojna jest niezupełnie legalna w świetle prawa międzynarodowego?

Janusz Reiter: Myślę, że to nie budzi szczególnej troski Amerykanów. Oni mają takie właściwe im przekonanie, że reprezentują dobra sprawę, nie wydają się darzyć specjalnym szacunkiem ONZ. Poza wszystkim uważają również, że to jest obrona ich państwa, i że to jest ich prawo, żeby bronić własnego państwa, również w Iraku.