"Jeśli rzeczywiście wprowadzone wcześniej osłony dla odbiorców gazu znikną, to na przełomie roku można liczyć się z bardzo poważnymi podwyżkami cen" - mówił w Rozmowie w południe w RMF FM były prezes PGNiG Piotr Woźniak. Zaznaczył jednak, że "nie to jest najgorsze". Jak wskazał, spółki gazowe kupują surowiec na giełdzie, a obecnie w Europie ceny nie przestają rosnąć. "Więc zabezpieczenia, które firmy będą musiały wpłacać na giełdę, by kupować gaz, będą coraz wyższe (…) Tu jest poważna groźba, że firmom nie wystarczy na wpłacenie zabezpieczeń" - mówił. "Wtedy taka firma wypada z obiegu, nie może operować na giełdzie. Jak nie będzie miała gdzie kupić (gazu), to nie będzie mogła go sprzedać klientowi ostatecznemu" - podkreśla. "Poszczególne przedsiębiorstwa mogą upaść" - mówił gość Mariusza Piekarskiego.

W internetowej części rozmowy Mariusz Piekarski zapytał byłego ministra gospodarki o niedawne słowa premiera Mateusza Morawieckiego, który zapewniał, że magazyny gazu są zapełnione w 97 proc., więc nie należy obawiać się o to, że zimą zabraknie tego surowca.

No ja gratuluję dobrego samopoczucia, ktokolwiek to powiedział, bo nie bardzo usłyszałem - skomentował Woźniak.

Magazyny nie pokryją zapotrzebowania na gaz

Przekonywał, że magazyn gazu to nie "słoik z dżemem wiśniowym w piwnicy, który można zjeść w tym lub w przyszłym roku". Co roku magazyny gazu są zerowane i zdolności magazynowe są pełne od początku sezonu letniego, dlatego, że cała pojemność magazynowa czynna zostaje zużyta przez zimę. To jest tak, jak dodatkowe źródło dostawy, tylko kupione wcześniej - tłumaczył b. szef PGNiG.

Dodał, że od października, kiedy rozpocznie się sezon grzewczy, gaz z magazynów będzie sukcesywnie wpuszczany do sieci i do odbiorców. I tak długo będą wpuszczane, aż się skończy sezon grzewczy, to znaczy do końca marca i w tym momencie stan magazynów będzie wynosił zero. Trzeba będzie je odnowić - powiedział Woźniak.

Zastrzegł przy tym, że same magazyny nie pokryją zapotrzebowania na gaz w sezonie zimowym. Nigdy tak nie było, żeby same magazyny mogły wystarczyć na popyt zimowy. Sezon grzewczy jest nieubłagany, klimat mamy chłodny, wszyscy będą korzystać, i wszyscy, którzy mogą i będą chcieli, będą korzystać z ogrzewania gazowego. A ceny będą cholernie - przepraszam - horrendalnie drogie - mówił b. minister gospodarki.

Brakuje systemowego rozwiązania

W jego ocenie, w Polsce brakuje systemowego rozwiązania, które chroniłoby odbiorców przed tego typu sytuacjami. Podkreślił, że w Europie, m.in. w Wielkiej Brytanii, Francji, Niemczech czy Włoszech, wprowadzono próg "ubóstwa energetycznego". To jest procent przychodów dyspozycyjnych w gospodarstwie domowym, który jest przeznaczony na niezbędne potrzeby energetyczne - do gotowania i do grzania (...). Ten próg określony jest na mniej więcej 11 proc. (...). I wtedy gospodarstwo domowe kwalifikuje się do pomocy społecznej - tłumaczył Woźniak.

Mariusz Piekarski zapytał też o rurociąg Baltic Pipe, który miał dostarczać gaz z Norwegii od października tego roku. Baltic Pipe miał mieć zdolność przesyłową 10 mld metrów sześciennych od początku 2023 roku - przypomniał. "Szyderstwem" nazwał ubiegłotygodniową zapowiedź obecnego wiceprezesa PGNiG Przemysława Wacławskiego, że spółka zmierza przesłać w tym roku 800 mln metrów sześć. gazu.

Gaz przez Baltic Pipe płynie, ale...

Jak dodał, w czasie kiedy on kierował PGNiG, zarezerwowane było prawie 8,5 mld metrów sześć. gazu. Przyznał zarazem, że gaz przez Baltic Pipe popłynie, jednak nie w takiej ilości, jak planowano. Mamy co tłoczyć, dlatego, że uruchomiona bardzo istotnym impulsem w 2016 roku nasza spółka PGNiG-owska (PGNiG Upstream Norway AS - przyp. red.) na Morzu Północnym produkuje w tej chwili ponad 2 mld metrów sześciennych tak, jak to było zaplanowane - powiedział Woźniak.

Kolejne prawie 6 mld metrów sześć gazu od 2023 r. miało zostać dostarczone do Baltic Pipe w ramach kontraktu, którego realizacja będzie miała jednak prawie roczne opóźnienie. To znaczy, że tego nie ma - stwierdził Woźniak.

Dopytywany co w tej sytuacji, b. szef PGNiG spodziewa się, że "spazmatycznym ruchem podpisany zostanie kontrakt z kimkolwiek", tak by gaz mógł popłynąć Baltic Pipe. To są tak zwane sukcesy na siłę, ale to rynku nie zmieni - zaznaczył Wożniak.

Opracowanie: