„Z całą pewnością to jest bardzo duża zmiana w sytuacji frontowej na Ukrainie, bardzo pozytywna z perspektywy ukraińskiej i szeroko pojętego Zachodu. Wielu nie doceniało gotowości armii ukraińskiej do przeprowadzenia takiej kontrofensywy. (...) Równolegle trwa kontrofensywa na południu, tam Rosjanie są dużo bardziej ufortyfikowani, to jest trudniejsza operacja, ale szala delikatnie w tym momencie przechyla się na stronę ukraińską, ale byłbym daleki od hurraoptymistycznego podejścia. Rosja dalej jest ogromnym zagrożeniem, ma bardzo duże zasoby sprzętowe. To, co my musimy teraz robić, to kontynuować wsparcie” - powiedział w Rozmowie w południe w RMF FM Marcin Przydacz, wiceminister spraw zagranicznych.

Ukraińcy wiedzą o co walczą. Rosyjscy żołnierze, czasem siłowo wcielani do sił zbrojnych uciekali w popłochu. Skostniała struktura dowodzenia, zły sprzęt. Nie powinniśmy Rosjan w żaden sposób żałować. Rosjanie są ufortyfikowani w wielu innych miejscach, na pewno będą się agresywnie bronić. Cały czas są wielkim zagrożeniem, ale daje to powód do pewnego rodzaju optymizmu - dodał dyplomata.

Pytany o to, jakie według niego są nastroje w społeczeństwie rosyjskim, polityk stwierdził, że ludzie domagają się zmian. Nawiązał do petycji lokalnych radnych, którzy wezwali do rezygnacji Władimira Putina. Skoro elity moskiewskie i petersburskie pozwalają sobie na tego typu sygnały, to to pokazuje, że tam podskórnie toczą się różne działania. Pojawia się niezadowolenie z tego, jak ta operacja jest prowadzona. Operacja specjalna Rosji na Ukrainie nie udała się, jest porażką, nie doprowadziła do celów strategicznych. Narasta też frustracja związana z sytuacją gospodarczą. Sankcje nałożone przez Unię Europejską i Stany Zjednoczone działają. Widać kolejne fabryki w Rosji, które stają. Ludzie tracą możliwość zarobkowania, ceny galopują, to wszystko powoduje, że to napięcie wewnętrzne musi ulatywać - stwierdził gość Rocha Kowalskiego.

Przydacz zaznaczył też, że Rosjanom nie udało się przeprowadzić referendów niepodległościowych na zdobytych terenach. W zamian za to widzimy bombardowany Taganrog - rosyjska baza już na terytorium Rosji, ewakuację wiosek spod Biełgorodu, tuż przy granicy z Ukrainą. Będziemy obserwować, jak to się dalej odbije na sytuacji wewnętrznej z Rosji - powiedział.

Przekonywał też, że Putin straszy bronią atomową, bo chce utrzymywać strach wśród Europejczyków. Cały czas pojawia się groźba destabilizacji wokół Elektrowni Atomowej w Zaporożu, dyskutuje się o taktycznych środkach jądrowych. Władimir Putin chce, abyśmy obawiali się jego nieprzewidywalności. Trzeba mieć świadomość, że tego typu działania byłyby przekroczeniem kolejnej czerwonej linii, której do tej pory nikt od 1945 roku nie przekroczył - dodał.

Wiceszef MSZ ocenił ponadto, iż udana kontrofensywa sił ukraińskich może zmienić podejście części z państw - maruderów, które do tej pory niechętnie wspierały militarnie naszych walczących sąsiadów. Być może nie wierzyli w zwycięstwo Ukrainy, dziś widać, ze Ukraińcy też są w stanie przeprowadzić ofensywne akcje - zaznaczył Przydacz.

Przydacz: Import węgla z Ukrainy będzie także elementem wsparcia dla tego państwa

Odnosząc się do pytania o zapowiedź kupowania węgla i energii elektrycznej od Ukrainy, wiceminister przekonywał, że to także element wsparcia dla tego państwa. Ja nie uważam, że to nie jest etyczne, dlatego, że przecież za ten węgiel również będziemy częściowo płacić, to nie jest darmowy węgiel, to też jest wsparcie ukraińskiej gospodarki, która przecież boryka się z gigantycznymi problemami - wskazał Przydacz.

Zwrócił ponadto uwagę, iż Kijów ma "świadomość", że na skutek sankcji "węgiel staje się wartością istotną do stabilizacji sytuacji w Polsce i w innych państwach". (Ukraińcy) chcą się wykazać solidarnością, chcą pokazać, że oni też mogą w czymś pomóc Polsce - dodał dyplomata.

"Oczekujemy od Berlina konstruktywnego podejścia do kwestii reparacji"

Roch Kowalski zapytał też swego dzisiejszego gościa o sprawę reparacji wojennych. Według wiceszefa MSZ, przygotowywana jest obecnie nota dyplomatyczna w tej sprawie. Pracują nad tym nasi eksperci, dyplomaci z Departamentu Polityki Europejskiej, prawnicy - powiedział wiceszef MSZ.

Dodał, że jak tylko nota zostanie przekazana stronie niemieckiej, rząd będzie oczekiwał od Berlina "konstruktywnego podejścia" do tej kwestii. Jak wiemy, w raporcie wskazane są przesłanki prawne uzasadniające nasze stanowisko. Do tej pory to nie z Niemcami dyskutujemy - dyskutujemy przede wszystkim z polską opozycją, która z niewiadomych przyczyn jakoś stara się wykazywać, że nasze plany (...) uzyskania tych pieniędzy dla poszkodowanej Polski są zupełnie bezzasadne. Ja wolałbym jednak rozmawiać z Niemcami, bo to Niemcy są odpowiedzialne za II wojnę światową i Niemcy tego nie kwestionują - zaznaczył Przydacz.

W dzisiejszej Rozmowie w południe padło też pytanie o kandydata na nowego ambasadora RP w Berlinie Dariusza Pawłosia, byłego rzecznika tej placówki w czasach, kiedy kierował nią Andrzej Przyłębski. To jest doświadczony dyplomata, znający doskonale sytuację w Niemczech, posługujący się doskonale językiem niemieckim - powiedział wiceminister spraw zagranicznych.

Według niego, Andrzej Przyłębski będzie służył swemu następcy "radą i doświadczeniem".

"Nowy ambasador RP w Izraelu raczej nie w tym roku"

Zapytany z kolei o nowego ambasadora RP w Izraelu (na tym stanowisku jest wakat od grudnia 2021, kiedy Marek Magierowski objął placówkę w Waszyngtonie - przyp. red.) Przydacz przyznał, że nie ma jeszcze kandydata na tę funkcję. Nie mam takiego przekonania, że to będzie jeszcze w tym roku - dodał.