Jak dotrzeć do wyborców? "Kopiowałbym pomysły, które są znakomite. PiS prowadzi świetną kampanię wyborczą. To cały szereg wzorów, z których warto korzystać" – mówił prof. Andrzej Zybała, gość Popołudniowej rozmowy w RMF FM. "Siła PiS-u polega na tym, że dobrze wpisuje się w psychikę Polaka, który potrzebuje, żeby mu powiedzieć, że jest zagrożony, że świat jest zły, ale jest PiS, który spowoduje, że on poczuje się bezpieczny" – argumentował politolog z SGH.

Błędem politycznym prof. Zybała nazwał zrobienie z Platformy Obywatelskiej konglomeratu ideologicznego. "Skoro się już podzielono (chodzi o trzy bloku opozycyjne- red.), to należało zachować logikę, spójność i konsekwencję. To powinien być blok liberalno-konserwatywny" - wyjaśniał politolog SGH.

Czy na ostatniej prostej przed wyborami może PiS-owi cokolwiek zaszkodzić? "Zastanawiam się, czy nie przesłodzili" - mówi gość Marcina Zaborskiego, wymieniając w tym kontekście między innymi 4000 złotych pensji minimalnej. "Jest cała masa drobnych przedsiębiorców, zatrudniają 2,3,5 osób i słyszą, że będą płacić po 4000 złotych płacy minimalnej. To dla nich jest szok, dla nich to może być zawał serca" - dodał. "Ta drobnica przedsiębiorcza, oni często są wyborcami PiS-u, ale jak to usłyszeli, to może dwa razy przemyślą swoją ostateczną decyzję. Oni mogą się bać" - wyjaśniał prof. Andrzej Zybała.   

Zybała: Tusk powalczy o prezydenturę, gdy opozycja przegra wybory

W internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM prof. Andrzej Zybała skomentował koalicję PSL i Kukiz’15. Politolog dosadnie określił ten twór: "To jest dziwactwo polityczne - połączyć takie dwie formacje. Jakkolwiek polityka nie jest racjonalna, my jako wyborcy nie jesteśmy racjonalni".

Politolog wybiegł też w przyszłość do kolejnych wyborów prezydenckich. Zybała, w odróżnieniu od wielu komentatorów jest zdania, że Donald Tusk powalczy o prezydenturę, jeśli Koalicja Obywatelska przegra nadchodzące wybory parlamentarne. "Jeśli wygra opozycja, to być może Tusk będzie odczuwał, że jest zwolniony z roli kogoś, kto ma przyjechać na białym koniu i zmienić sytuację" - ocenił Zybała. 

Marcin Zaborski, RMF FM: Umiałby pan poprowadzić skuteczną kampanię wyborczą? Wiedziałby pan, jak dotrzeć do serca wyborców?

Prof. Andrzej Zybała: Byłoby to dla mnie bardzo trudne, ale gdybym rzeczywiście musiał to robić, albo za jakieś atrakcyjne wynagrodzenie, to bym po prostu kopiował niektóre pomysły, które są znakomite. PiS świetnie prowadzi kampanię wyborczą, czy też cały ten proces, który prowadzi do wyborów. To jest cały szereg wzorów, z których warto korzystać.

W najnowszym badaniu Kantar (wynika-red.) 17 procent badanych nie wie jeszcze, na kogo głosować. To są jeszcze te osoby, które jeszcze można złowić. Pytanie czym?

Tak, jest część wyborców niezdecydowanych, jakkolwiek specyfiką ostatniego czasu jest to, że jednak duża część wyborców jest zdecydowana i to jest coś niesamowitego patrząc na sytuację, jaka była 20 lat temu, kiedy duża część wyborców nie wiedziała bardzo długo, na kogo zagłosuje. Teraz pewna grupa została niezdecydowanych i ona w sumie jest ważna, mimo że jest względnie mała - 17 procent.

Bo nie wszyscy z tej grupy muszą zagłosować, wielu z nich może się zniechęcić po drodze.

Tak, nie wszyscy muszą zagłosować, a drugą rzeczą jest to, że dwa obozy idą w zasadzie łeb w łeb. Jeśli policzymy opozycję, te trzy ugrupowania i skonfrontujemy z wynikiem PiS-u, to w zasadzie idą łeb w łeb i te 17 procent, ci niezdecydowani, absolutnie zdecydują o tym, jaki będzie wynik.

No właśnie, jak pan patrzy na te 3 bloki po stronie opozycji, to myśli pan, patrząc na wyniki sondażowe, że to był dobry ruch? Lepiej iść w ten sposób naprzeciw PiS-u? Czy jednak lepiej byłoby iść taką szeroką, zjednoczoną ławą opozycji?

Wydaje mi się, że lepiej było się podzielić, z tym że nie jestem pewny czy na 3 bloki, bo to jest dużo. Na pewno warto było podzielić się na taką część liberalno-konserwatywną, czyli PO i z drugiej strony blok bardziej ludowo-lewicowy. Natomiast jest jeszcze trzecia formacja i to troszeczkę zaburza.

Podział nie jest oczywisty, bo jednak mamy w Koalicji Obywatelskiej też część środowisk lewicowych.

To jest dużej skali błąd polityczny, że z Platformy robi się taki konglomerat ideologicznie niejednorodny. Skoro się już podzielono, to należało zachować pewną logikę, konsekwencję, spójność, że to powinien być blok liberalno-konserwatywny.

Czy jest coś, co może Prawu i Sprawiedliwości na tej ostatniej prostej, w najbliższych czterech tygodniach, zaszkodzić?

Myślę, że są takie rzeczy i one są bardzo prawdopodobne, że będą bruździć PiS-owi. To znaczy zastanawiam się, czy nie przesłodzili. Na przykład 4 tysiące pensji minimalnej dla Polaków.

A zna pan Polaków, wyborców, którzy nie lubią, jak im się słodzi?

Tak, jest masa takich.

I nie chcą zarabiać więcej.

Proszę sobie wyobrazić - jest cała masa drobnych przedsiębiorców, którzy zatrudniają 2,5,10 osób i oni dzisiaj słuchają w mediach, że za chwilę będą płacić po 4 tysiące płacy minimalnej. To dla nich jest szok. Ja myślę, że to dla nich może być zawał serca. Ci ludzie, taka drobnica przedsiębiorcza, oni byli często wyborcami PiS-u, ale jak to usłyszą, to być może dwa razy przemyślą swoją ostateczną decyzję. Oni mogą się bać.


Wcześniej wiele razy słyszałem politologów, którzy mówili, że Prawo i Sprawiedliwość może potknąć się o własne nogi. Czy aby na pewno? PiS nieszczególnie potknął się o loty marszałka Kuchcińskiego, nieszczególnie potknął się o farmę trolli w Ministerstwie Sprawiedliwości.

Absolutnie. PiS zdobywa poparcie olbrzymie, w zasadzie niesamowite poparcie, jeśli popatrzymy na to, co było 10-20 lat temu na scenie politycznej. Po prostu oni bardzo dobrze zdefiniowali mentalność Polaków, zapotrzebowanie psychiczne na pewien przekaz, wpisują się w to i cała masa Polaków, nawet gdzieś do pięćdziesięciu paru procent jest po prostu zadowolona z tego, co otrzymuje jako ofertę polityczną PiS-u.

Komentując aferę hejterską Michał Szułdrzyński - dziennikarz, napisał kilka dni temu w "Rzeczpospolitej" tak: "Można nawet zażartować, że jeszcze media ujawnią jakieś dwie afery przed wyborami, a PiS z pewnością zdobędzie większość konstytucyjną".

Tak, absolutnie.

Afery służą Prawu i Sprawiedliwości?

Tak, dlatego że... o co chodzi dzisiaj w polityce? W polityce dzisiaj w gruncie rzeczy nie chodzi aż tak bardzo o programy takie merytoryczne, merytokratyczne, chociaż to rozdawnictwo ma znaczenie, ale w gruncie rzeczy dzisiaj w polityce jest walka na poglądy, światopoglądy, podejścia do życia i siła PiS-u, w zasadzie siła jego przekazu polega na tym, że dobrze wpisuje się w tę psychikę Polaka, który potrzebuje mu powiedzieć, że jest zagrożony, że świat jest zły, ale jest właśnie PiS, który spowoduje, że on może poczuć się bezpieczny.

To pytanie o strategię Koalicji Obywatelskiej, która naprzeciw Prawa i Sprawiedliwości ustawia Małgorzatę Kidawę-Błońską jako nową twarz Koalicji Obywatelskiej w tej kampanii wyborczej. Pytanie komu może odebrać głosy pani marszałek?

To był dobry ruch. Inaczej Kolacja by szła po prostu na skałę - przegrywając. Pomieszała szyki w marketingu politycznym PiS-owi. Dopiero muszą się zastanowić, jak zareagować na tę kandydaturę. Mi się wydaje, że ona jest dużo lepsza dla elektoratu miejskiego, wielkomiejskiego, jakkolwiek oczywiście Schetyna też reprezentuje to środowisko, ale ona lepiej sobą, swoją sylwetką, z tym co mówi, jak mówi, lepiej odzwierciedla aspiracje, być może też psychikę, taką mentalność, że wyborca Platformy wolałby kogoś bardziej wiarygodnego, milszego.

Pytanie, czy ten ruch będzie skuteczny? Bo Grzegorz Schetyna nie krył, że to nie był krok od dawna planowany. Taki spontaniczny ruch ma swoje plusy oczywiście, ale ma też swoje minusy. Wystarczy czasu na osiągnięcie założonego celu w kampanii wyborczej?

Platforma nie osiągnie jakiegoś wielkiego wyniku rzędu 40 procent. Platforma walczy o to, żeby to był wynik gdzieś 25-28 proc. Przy Schetynie ten wynik nie byłby tak dobry, jak wynik przy nowej kandydatce na premiera. Ona posuwa tę sprawę. Polacy też potrzebują troszeczkę tej nowości, takiej wiary w to, że nowy człowiek otworzy nowe możliwości. Że jest bardziej uczciwy, że nie jest zgrany jeszcze. Wydaje mi się, że to był dobry ruch. Jakkolwiek to był też ruch wynikający z przebadania wyborców, którzy, jak wiadomo, Schetyny nie darzą nadmiernym zaufaniem. Widzimy to po sondażach zaufania, że jest bardzo daleko i też ma olbrzymi elektorat negatywny.

Nie ma pan wrażenia, że ta kampania jest dość senna? Nie wiem, czy to jest cisza przed burzą, czy po prostu politycy sami zmęczyli się tą kampanią?

Nie ma jakichś wielkich fajerwerków, rzeczywiście. Natomiast jest jednak dosyć duża wymiana taka programowa, merytoryczna. PiS zaproponował duży wzrost płacy minimalnej, tak jak już powiedziałem, różnego typu posunięcia w polityce emerytalnej. PSL wyszedł z pewnymi propozycjami w polityce mieszkaniowej - 50 tys. dla wszystkich, reakcja była ze strony PO odnośnie płacy minimalnej.

Uspokajam - nie dla wszystkich, tylko dla młodych. Choć nie do końca wiadomo, co to znaczy "młodych".

Tak, tak. Wydaje mi się, że jak na nasze warunki, pod względem takim merytorycznym, programowym, to troszeczkę się dzieje. Jakkolwiek to wszystko jest takim nimbem nierealności otoczone, że być może Polacy to traktują z przymrużeniem oka. Natomiast koncentrują się na tej walce takiej negatywnej, prawda, kto komu dołoży. A tego nie ma aż tak bardzo.