"To była trudna sytuacja, ale opóźnienie w informacji na ten temat było bardzo niepokojące i to powodowało jakiś ferment. Natomiast sposób relacjonowania - w momencie jak rząd już zaczął przekazywać - był prawidłowy. Bo przede wszystkim był przekaz, że jeśli to nawet jest rakieta, którą zestrzelili Ukraińcy - to w żaden sposób nie była wymierzona w Polskę. My nie możemy w żaden sposób załamać naszych dobrych relacji" - tak w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Jerzy Buzek ocenił reakcję polskiego rządu na tragedię w Przewodowie.

Były premier, były przewodniczący Parlamentu Europejskiego, a obecnie europoseł dodał, że śmierć dwóch polskich obywateli to "wielki dramat", ale dramatem byłoby też, gdyby wybuch w Przewodowie "spowodował jakiekolwiek rysy na dobrych relacjach między Ukrainą a Polską". Powiedział, że pojawiła się "bańka prorosyjska czy antyukraińska, która wykorzystuje tę sytuację". 

Jerzy Buzek stwierdził: Propaganda prorosyjska cały czas pracuje. My musimy to (wybuch w Przewodowie - przyp. red.) dokładnie zbadać. Dobrze, że Ukraińcy są dopuszczeni do miejsca (tragedii - przyp. red.), dlatego że prowokacja jest możliwa w tym przypadku.

Jerzy Buzek o 5 mld dla górnictwa: To jest jakaś schizofrenia

To jest jakaś schizofrenia, tego nie rozumiem. Jeżeli ludzie na Śląsku nie chcą kopalń, bo wiedzą, że zapadają się całe miasta, dzieci dramatycznie chorują (...) i jest smog - tak Jerzy Buzek odpowiedział pytany o to, jak ocenia fakt, że Zbigniew Ziobro chce przekazać 5 mld na górnictwo.

Górnik to wspaniały zawód, który dał nam siłę i uprzemysłowienie, ale to się kończy. Górnicy to najlepiej wiedzą. Są dobrze wykształceni, mogą wziąć inną pracę, tylko trzeba z nimi normalnie rozmawiać - stwierdził europoseł.

Gość Pawła Balinowskiego podkreślił, że "w miejsce kopalń, które będą wygaszane, musimy mieć inną, odnawialną energetykę". Gdyby rząd wykorzystywał od wielu lat pieniądze (z handlu emisjami - przyp. red.) w celu transformacji energetycznej, mielibyśmy zupełnie inną energetykę odnawialną i dzisiaj mielibyśmy niższe ceny - ocenił Jerzy Buzek.

Buzek o budowie elektrowni atomowej: Być może to tylko próbny balon

Od 15, 16 lat słyszymy cały czas, że będziemy budować elektrownię atomową. Gdybyśmy to serio zaczęli tak dawno, to byśmy może za rok, za dwa mieli elektrownię nuklearną, reaktory działające i byłyby one akurat w sam raz. A my zabieramy się do tego z tak wielkim opóźnieniem. Mało tego, my nie mamy pieniędzy, żeby tę pierwszą elektrownię wybudować. Bo się nagle dowiadujemy, że nie mamy 50 proc. pieniędzy z Ameryki, tylko najwyżej 10 procent. Czyli rząd nie ma pieniędzy. Okazuje się, że nawet to, co dziś podpisuje, i dobrze, że idzie w tym kierunku, bo nie ma zapewne innego wyjścia, to i tak to nie ma pokrycia finansowego. To być może jest tylko próbny balon. Być może nie jest to serio działanie - mówił w internetowej części Popołudniowej rozmowy Jerzy Buzek, były premier, a obecnie eurodeputowany.

Prowadzący rozmowę Paweł Balinowski dopytywał czy w takim razie nie wierzy, że ta inwestycja powstanie w terminie? Skoro nie ma na nią finansowania. I tak powiedziane było, że za cztery lata zaczniemy ją budować. Może jest jakiś plan, w ramach którego jesteśmy w stanie to wszystko zorganizować. Proszę pamiętać, że to rząd się sam zdziwił, że mamy tylko 10 proc. finansowania, a nie 50, więc to jest ogromny bałagan jeśli chodzi o przystępowanie do tak wielkiej inwestycji - stwierdził były premier.

"Szymon Szynkowski vel Sęk to raczej zasłona dymna"

Jerzy Buzek był też pytany, czy aby odblokować Polsce pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy premier Mateusz Morawiecki powinien usunąć z rządu Zbigniewa Ziobro? Tak, żeby odblokować pieniądze z KPO trzeba by było to zrobić. I opozycja proponował mu takie wspólne głosowanie. On jest szkodnikiem w tej chwili jeśli chodzi o polskich przedsiębiorców - mówił Buzek. Słyszałem, że sto tysięcy a nawet więcej, niektórzy mówią, że 200 tys. małych i średnich firm już przestało działać na skutek tego, co się w tej chwili dzieje. A pieniądze z KPO to między innymi są dla małych i średnich firm. Te firmy z Czech, Rumunii i innych krajów już mają pieniądze, oni z nich już korzystają. Są dofinansowane, jest przechodzenie na cyfryzację, na nowe technologie. Mają pieniądze europejskie, my nic nie mamy - dodał eurodeputowany.

Ale przecież - jak zauważył prowadzący rozmowę - rząd do Brukseli wysłał Szymona Szynkowksiego vel Sęka, który ma wynegocjować te pieniądze. Czy mu się to uda? Nie sądzę, żeby miał jakikolwiek plan zmian tutaj w kraju. To raczej zasłona dymna. Nie sądzę, żeby również KE była skłonna zmienić kamienie milowe, które były przecież ustalane z polskim rządem. To nie komisja te kamienia wymyśliła, tylko podpisał je polski rząd. My nie chcemy realizować tego, co sami zapisaliśmy - wyjaśniał Buzek. I dodał: Na Węgrzech jest inaczej. Proszę sobie wyobrazić, że w pewnym momencie Orban zdecydował, że jednak weźmie te pieniądze, bo bez tego Węgrzy nie przeżyją. Węgrzy chcą się ratować przed kryzysem. Wobec tego pojechał do Brukseli, umówił się i dziś jego pani minister główna od relacji z UE mówi tak: parlament węgierski przyjmuje ustawy w konsultacji z Komisją Europejską. Konsultujemy co przyjąć, i to przyjmujemy, co nam radzi Komisja Europejska. 

Czy możliwe jest więc to, że Polska pójdzie drogą Węgier? Nie bardzo to widzę póki w rządzie jest taka osoba jak minister sprawiedliwości - stwierdził Buzek. I zaznaczył, że "Węgrzy wcale nie mówią, że stracili suwerenność": Bo Węgrzy wiedzą, że przede wszystkim na tym polega suwerenność, że jesteśmy niezależni gospodarczo, że możemy rozwijać swój własny przemysł, możemy rozwijać gospodarkę w sposób właściwy. To jest suwerenność, ona daje ludziom również pełne portfele - mówił.

A czy to jest jedyny problem? Być może nie jest jedyny, ale gdyby go nie było w rządzie, to byśmy sprawdzili, czy to był jedyny problem czy nie - mówił Buzek.

"Nie powinniśmy legitymizować władz Kataru"

Jerzy Buzek był też pytany o rozpoczynający się w niedzielę mundial w Katarze. Dlaczego zdecydowano się legitymizować katarskie władze przyznając im organizację takiej imprezy? 

Zdecydowanie nie powinno się legitymizować. Za to odpowiadają władze naczelne FIFA, ale nie tak bardzo te obecne. Chociaż te obecne też nie robią wiele, żeby wyprostować tę drogę. Ale poprzednie - ten mundial zarówno w Rosji jak w Katarze - zostały przyznane w tym samym czasie. To dziwna sprawa, że od razu dwa mundiale. I to się wiązało z jakimiś nieprawdopodobnymi transakcjami, o których jest głośno. Albo cicho, ale wszystko jest trochę na wierzchu, to widać. To są dramatyczne sprawy. Być może społeczność międzynarodowa, zwłaszcza teraz po tych doświadczeniach, które mamy z wojny w Ukrainie, wyciągnie jakieś wnioski. Na szczęście w stosunku do Rosji społeczność międzynarodowa, także dzięki naszym reprezentantom, to Polska była jednak - a szczególnie Robert Lewandowski zaprotestował mocno wobec tego, że mielibyśmy rozegrać jeszcze jeden mecz z Rosją. I to zostało przyjęte przez Szwedów. To mi się bardzo podobało. Nas to uprzywilejowało - stwierdził polityk.