Gościem Mariusza Piekarskiego w Popołudniowej rozmowie w RMF FM była Adriana Porowska, dyrektorka Kamiliańskiej Misji Pomocy Społecznej. Mariusz Piekarski zapytał swojego gościa o to, dla kogo najtrudniejsze będą zbliżające się święta wielkanocne w sytuacji, kiedy tuż za naszą wschodnią granicą giną setki ludzi. „Święta będą trudne już kolejny rok z rzędu. Najtrudniejsze będą dla tych osób, które uciekły przed wojną. Dla matek, dzieci i osób starszych z Ukrainy. Na pewno będą też bardzo trudne dla wszystkich, którzy przyjęli ich pod swój dach. Nie ma co ukrywać, ci ludzie przejmują ich ból, przejmują ich historię” – powiedziała Adriana Porowska.

Najbardziej martwi mnie to, że punkty recepcyjne są cały czas pełne. Jeśli słyszę, że na halach recepcyjnych jest 5 tys. osób, to myślę, że będzie coraz trudniej znaleźć dla nich jakieś miejsce, dom. Będzie bardzo ciężko znaleźć dla nich pracę. W Polsce, w tej chwili jest bardzo, bardzo drogo. Ci ludzie, żeby mogli utrzymać się w Polsce, wynająć mieszkanie, muszą znaleźć dobrą pracę-odpowiedziała Porowska pytana przez Mariusza Piekarskiego o to, co najbardziej martwi ją w tym czasie.

Gospodarz Popołudniowej rozmowy w RMF FM zapytał, jakie są obecnie największe potrzeby organizacji pomagających uchodźcom

Najbardziej brakuje nam wolontariuszy. Każda godzina pracy człowieka jest na wagę złota  - odpowiedziała Adriana Porowska.

Bywały momenty, że szkoliłam 200-300 osób dziennie. Teraz przychodzi 30-40 osób. Najtrudniejsze są noce. Czy to w punktach pomocy matkom z dziećmi, czy w namiotach, gdzie karmimy te osoby, czy na halach, gdzie udzielamy informacji. Noce są szalenie trudne. Jeśli na hali zostaje tylko jeden koordynator i jeden wolontariusz, to jest nam bardzo trudno udzielić wszystkich informacji tak, jak byśmy chcieli, czyli spokojnie - dodała dyrektorka Kamiliańskiej Misji Pomocy Społecznej.

Mariusz Piekarski zapytał gościa Popołudniowej rozmowy w RMF FM również o to, czy jest ryzyko, że skupiając się na pomocy uchodźcom z Ukrainy zapomnimy, że są również inne osoby potrzebujące pomocy.

Wiele organizacji, które na co dzień pomagały potrzebującym, stało się organizacjami humanitarnymi, pomagającymi osobom uciekającym z Ukrainy. Jestem przekonana, że oni pamiętają o swoich podopiecznych. Mam nadzieję, że każdy Polak będzie pamiętał o tym, że są wokół nas inni ludzie - odpowiedziała Porowska.

Porowska o okrucieństwie wojny: Te zdjęcia, które widzimy w mediach, to jest nic, w porównaniu z tym, co pokazują nam uchodźcy

Kamiliańska Misja Pomocy Społecznej kolejny raz zaapelowała o upieczenie ciasta dla potrzebujących. Dotychczasowe akcje był skierowane do osób w kryzysie bezdomności, jednak w tym roku wypieki trafią także do uchodźców z Ukrainy. Dlaczego akurat  ciasta? Adriana Porowska wyjaśniła: To jest moment na pokazanie miłości. Żeby nie były to tylko żurek i ciepły posiłek, ale aby oni mieli możliwość zaznania dobroci i domowego ciepła.

Mariusz Piekarski zapytał swojego gościa, czego aktualnie potrzeba uchodźcom na dworcach i w punktach recepcyjnych. Wygaszamy spontaniczne pomagania. Teraz zaczynamy planować i wiemy już czego tym ludziom potrzeba. I, jak mówiła prezeska Fundacji, bardzo potrzeba walizek i toreb podróżnych. Przydadzą się używane telefony i laptopy, z których mogłyby do nauki korzystać ukraińskie dzieci.

Szefowa Kamiliańskiej Misji Pomocy Społecznej została zapytana czy organizacje, takie jak jej Fundacja są gotowe na kolejną falę uchodźców. Porowska przekonywała, że pierwsze dni wojny były chaosem, bo nikt nie był przygotowany na to, co się wydarzy. Teraz pomoc na dworcach jest przygotowana tak, aby sprawniej przyjmować kolejnych Ukraińców uciekających przed wojną.

Nasza rozmówczyni dodała, że mimo technicznej gotowości do pomocy, najbardziej obawia się stanu psychicznego, w jakim przybędą kolejni uchodźcy. Bo, jak zaznaczyła, będą to ludzie, którzy nie uciekają tylko przed widmem wojny, ale zdążyli już na własnej skórze doświadczyć okrucieństwa rosyjskiego okupanta. Bardzo boję się, że będzie kolejny napływ ludzi. To będą ludzie bardzo straumatyzowani, pozbawieni nadziei. (..) Przyjeżdżają ludzie, którzy mają teraz filmy albo zdjęcia dramatyczne, tragiczne. Te zdjęcia, które widzimy w mediach, to jest nic, w porównaniu z tym ,co my widzimy jako wolontariusze, a co oni nam pokazują - powiedziała Adriana Porowska.

Dokładnie tyle samo osób wraca na Ukrainę, co z niej przyjeżdża

Rozmawiając z Ukraińcami przebywającymi w naszym kraju, ciągle słychać wiele nadziei, że na prawosławne święta Wielkiejnocy będą mogli wrócić już do swoich domów i rodzin. Czy takie głosy słychać także na stołecznych dworcach, gdzie pomaga Kamiliańska Misja Pomocy Społecznej? Jej szefowa wyjaśniła: Na halę dworca wchodzi tyle samo osób, które przyjeżdżają z Ukrainy i dokładnie jest taka sama liczba osób, które wyjeżdżają na Ukrainę, bo wierzą w to, że ta wojna na dniach będzie miała swój koniec.  Porowska dodała także, że za każdym razem przekonuje swoich rozmówców, żeby dali sobie jeszcze kilka tygodni, aż sytuacja za wschodnią granicą realnie się uspokoi.

Na koniec rozmowy Mariusz Piekarski zapytał swojego gościa, jak przeżyć zbliżające się święto - święto, które jest zwycięstwem życia nad śmiercią. Szczególnie, gdy każdego dnia docierają do nas nowe informacje o niewyobrażalnym okrucieństwie dziejącym się np. w Buczy czy Mariupolu. Prezes Misji wyjaśniła, że dla niej to będzie trudny czas. Adrianna Porowska w mocnych słowach powiedziała: Pierwszy raz w życiu pomyślałam o tym, że jestem gotowa pójść do piekła, bo swoim ciałem broniłabym swojego syna i mojej rodziny. Byłabym gotowa wziąć broń i zastrzelić tego, który zagraża jego życiu.

CAŁA ROZMOWA MARIUSZA PIEKARSKIEGO Z ADRIANĄ POROWSKĄ

Mariusz Piekarski: Znowu te święta będą trudne.

Adriana Porowska: Tak, te święta są trudne kolejny rok z rzędu. Tak jak rozmawialiśmy przed wejściem na antenę, myślałam, że to będą święta, w które ja odpocznę, odpoczną ci, którzy pomagają i odpoczną ci, którym ja pomagam.

Po dwóch latach pandemicznego rozbicia mamy święta, gdy tuż obok, za naszą granicą masowo giną ludzie, wybuchają bomby. Dla kogo te święta, pani zdaniem, będą najtrudniejsze?

Na pewno będą najtrudniejsze dla tych osób, które uciekły przed wojną, dla matek, dzieci i osób starszych z Ukrainy. Ale na pewno też będą bardzo trudne dla tych wszystkich, którzy przyjęli ich pod swój dach. Nie ma co ukrywać, że ci ludzie przejmują ich ból, przejmują ich historie.

Co panią najbardziej martwi w tym czasie? Będziemy mieli, pierwszy raz w historii, święta  katolickie i za tydzień w dużej mierze te osoby, które przyjęły pod swój dach uchodźców z Ukrainy, będą obchodzić święta prawosławne. Cały czas pełne są punkty recepcyjne. Co panią martwi w tym czasie najbardziej?

Najbardziej martwi mnie to, że punkty recepcyjne są cały czas pełne. Jeśli słyszę, że na halach recepcyjnych jest 5 tys. osób to myślę, że będzie coraz trudniej znaleźć dla nich jakieś miejsce, dom. Będzie bardzo ciężko znaleźć dla nich pracę, a wiemy, że w Polsce jest w tej chwili bardzo, bardzo drogo. Więc ci ludzie, żeby mogli utrzymać się w Polsce, wynająć mieszkanie, muszą znaleźć dobrą pracę.

Z punktu widzenia organizacji pomocowych, charytatywnych, takich jak Kamiliańska misja, co jest najbardziej potrzebne, czego brakuje?

Na pewno bardzo brakuje nam wolontariuszy. Każda godzina pracy człowieka, czy to na hali Dworca Zachodniego, czy na hali Dworca Centralnego jest na wagę złota. Bardzo potrzebujemy, żeby państwo obserwowali na bieżąco potrzeby, które zgłaszamy. Czy to jest woda, czy to są przekąski, czy to są słodycze dla dzieci na dalszą podróż, to wszystko jest cały czas potrzebne.

Czy to oznacza, że ten zapał z pierwszych dni po wybuchu wojny opadł?

Zdecydowanie mniej jest osób, które przyjeżdżają z Ukrainy i bardzo wielu osobom wydaje się, że w związku z powyższym, ktoś inny wykona za nas tę pracę. Nie, nie wykona za nas tej pracy. Tak, jak już na początku wybuchu wojny mówili o tym specjaliści, że to nie jest sprint, to jest maraton. Musimy być przygotowani na długie miesiące pomagania.

Co możemy zrobić w czasie świąt, teraz, tuż przed świętami w Wielki Piątek, Wielką Sobotę, Wielką Niedzielę i przez następne dni?

Bardzo proszę was wszystkich o wyrozumiałość. O cierpliwość względem tych osób, które gościcie w swoich domach. Pomaganie, wiem, że to nie jest łatwa sprawa. Wy wszyscy staliście się pomagaczami, ale musicie wiedzieć, że do tego należy mieć cierpliwość. Bardzo serdecznie proszę o to, żebyście nie zapominali o tym, że potrzebujemy wolontariuszy. Na wszystkich halach noclegowych, na halach dworca. Żebyście przyszli, nawet, jeśli macie tylko godzinę czy dwie do zaoferowania. Przyjdźcie, pomóżcie nam.

Ilu wolontariuszy pani potrzebuje? Jak to jest, że na początku wydawało się, że wolontariusze są wszędzie. Na granicy, wożą ludzi, że są na halach recepcyjnych, na dworcach. A teraz pani mówi, że tych rąk do pracy trochę brakuje. Jak bardzo?

Bywały takie momenty, że szkoliłam jednego dnia 200, a nawet 300 osób. W tej chwili przychodzi do nas 30-40 osób. Najtrudniejsze są noce. Czy to w punktach pomocy matkom z dziećmi, czy to właśnie w tych namiotach, gdzie karmimy te osoby, czy w halach, gdzie udzielamy informacji. Noce są szalenie trudne. Jeśli na hali zostaje tylko jeden koordynator i jeden wolontariusz, to może pan się domyśleć ,że jest nam bardzo ciężko udzielić informacji wszystkim tak, jak byśmy chcieli, czyli spokojnie.

Mówi pani o halach recepcyjnych? O halach przed dworcem?

Ja w tej chwili organizuję pomoc informacyjną na Dworcu Zachodnim i pomoc na Dworcu Centralnym w Warszawie, ale myślę, że taka sytuacja jest w całej Polsce, bo mam kontakt z kolegami, koleżankami pomagającymi, czy to we Wrocławiu, czy w Poznaniu. Wszyscy widzą, że jest coraz mniej osób, które pomagają.

A czy pani zdaniem jest takie ryzyko, że w te święta wszyscy będziemy skupieni na pomocy uchodźcom z Ukrainy? I trochę zapomnimy o tym, że także są inni potrzebujący, że wciąż w Polsce mamy bezdomnych, że jest mnóstwo seniorów, osób schorowanych, do których być może nie będzie miał teraz kto zapukać?

Ja akurat reprezentuję organizację, która wspiera od wielu lat osoby doświadczające bezdomności czy seniorów, każdy może do nas przyjść po wsparcie. Każdy może u nas zostawić coś, czym chce się podzielić z innymi. I wydaje mi się, że wiele organizacji stało się organizacjami humanitarnymi, pomagającymi osobom uciekającym z Ukrainy. Takich, które na co dzień pomagały innym osobą. Jestem przekonana, że oni pamiętają o swoich podopiecznych. Mam nadzieję, że każdy Polak też będzie pamiętał, że są inni obok nas. Ja wierzę w to, że ten zryw społeczny w nas wszystkich zostanie i zostawi ziarenko dobra, które będziemy rozwijać też na inne gałęzie pomagania.

Sama pani mówi, że brakuje rąk do pracy, brakuje wolontariuszy. Czy te organizacje mają dość siły jeszcze, żeby zajmować i uchodźcami, i pamiętać o tych, którym zazwyczaj pomagali w tym czasie?

Na pewno bez wsparcia rządu i samorządu nam się to nie uda. Potrzebujemy miejsc, w których możemy organizować tą pomoc, ale potrzebujemy też wsparcia finansowego. Chociażby po to, żeby te prace koordynacyjne wolontariuszy były po prostu finansowane, bo ludzie nie mogą rzucić na kolejne tygodnie, kolejne miesiące swej pracy, urlopy już się im wyczerpały. Pewne rzeczy na pewno muszą być skoordynowane. I bez sensownego wsparcia z rządu czy samorządu, to my sobie nie damy rady.

A pani organizacja Kamiliańska Misja Pomocy Społecznej, czy to jest także w tych dniach pani jest skupiona na właśnie na pomocy przedświątecznej, związanej z Wielkanocą, czy skupiona głównie na opiece nad uchodźcami? Albo być może nad uchodźcami znacznie pani się w poniedziałek, bo będą święta Wielkiejnocy prawosławne?

Mam wielkie szczęście, że zbudowałam zespół wspaniałych ludzi. Gdybym to była wyłącznie ja, to nic bym nie zrobiła. Mam współpracowników, którzy już dzisiaj ustawili stoły, są położone białe obrusy, już jest zaplanowana, jak będzie wyglądała Wielkanoc w niedzielę. Wiem też, kto będzie koordynował pracę wolontariuszy na Dworcu Centralnym i Zachodnim. Mam nadzieję, że tak mądrze pomyśleli też inni.

Pytanie, czy da się to tak tymi siłami i tymi samymi dłońmi zrobić?

Jak widać - da się. Jest to bardzo trudne. Ja nie miałem jeszcze ani jednego dnia wolnego od wybuchu wojny. Właściwie w domu bywam przelotem. Jest to szalenie trudne. Mam nadzieję, że z pomocą boską dam radę, ale na pewno potrzebujemy wsparcia, tak jak mówiłam, zewnętrznego, wsparcia finansowego, tak, aby inni ludzie mogli przejąć nasze funkcje.