„Nawet mi do głowy nie przyszło, że może być problem z powrotem z Polski. Kiedy wjeżdżałem do Polski przekazano mi, że albo będę musiał iść na kwarantannę, albo muszę mieć pozwolenie od służb sanitarnych. Wróciłem więc do Grodna, żeby to pozwolenie otrzymać, przekraczałem granicę białoruską, nikt mi nic nie mówił” – powiedział w Popołudniowej rozmowie w RMF FM arcybiskup Tadeusz Kondrusiewicz, który nie został wpuszczony na terytorium Białorusi; wjazdu do kraju odmówiono mu bez podania przyczyny.

Przewodniczący Konferencji Episkopatu Białorusi przekazał, że we wtorek zwrócił się do białoruskiego Głównego Urzędu Służby Pogranicznej o podanie przyczyny odmowy wjazdu. Na razie nie mam żadnej odpowiedzi - przekazał.

Metropolita zaprzeczył zarzutom prezydenta Białorusi, który twierdzi, że duchowny "wyjechał na konsultacje do Warszawy i otrzymał tam określone zadania". Nie byłem nawet w Warszawie, żadnych konsultacji nie prowadziłem. Byłem z posługą duszpasterską w Polsce - zapewnił.

"Sprawiedliwość to jedna sprawa, a druga to miłosierdzie"

Świat się zmienia, ludzie chcieliby więcej przejrzystości, wiedzy - tak powody buntu na Białorusi ocenił w Popołudniowej rozmowie w RMF FM abp Tadeusz Kondrusiewicz.

Metropolita mińsko-mohylewski przekazał, że Kościół katolicki na Białorusi nie stoi ani po stronie protestujących, ani po stronie prezydenta kraju. My nawołujemy do pokojowego rozwiązania tego konfliktu (...). Kościół nie zajmuje żadnej strony, ale nawołuje do sprawiedliwych wyborów, do prawdy i do tego, aby państwem kierował człowiek, który jest moralny - dodał.

Jednocześnie duchowny podkreślił, że Białorusini muszą pamiętać o miłosierdziu. Widać ludzi, którzy chodzą po Mińsku z transparentami "pamiętamy i nie darujemy". My, jako Kościół, jesteśmy przeciwko temu. Trzeba przebaczyć, trzeba darować (...). Sprawiedliwość to jedna sprawa, a druga to miłosierdzie (...). Trzeba dążyć do przebaczenia, a jeśli tego nie będzie, to może dojść do wojny domowej. Wtedy będzie katastrofa - mówił o napięciu na Białorusi abp Tadeusz Kondrusiewicz.

W internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM Marcin Zaborski zapytał abp. Kondrusiewicza, czy Kościół katolicki może być na Białorusi mediatorem między władzą a protestującymi. Na pewno może. Oczywiście Kościół z pozwolenia Watykanu, my sami nie możemy wejść. Propozycja była taka, żeby zorganizować okrągły stół, ale ja nie mówiłem, że my musimy tam (być - przyp. RMF FM) obowiązkowo. Ale jak trzeba, to na pewno może być (...) tylko musi być ta nasza propozycja przyjęta. Bo ja o tym mówiłem, Kościół prawosławny też o tym wspominał. Ale na razie nie ma żadnego odzewu - odpowiedział abp Kondrusiewicz.

Prowadzący dopytywał też, czy białoruski Kościół wezwie prezydenta Aleksandra Łukaszenkę do ustąpienia z urzędu. To nie jest naszym zadaniem - odpowiedział duchowny.

Metropolita mińsko-mohylewski mówił też, że nie otrzymał od polskich władz żadnej propozycji pomocy w umożliwieniu powrotu na Białoruś. Nikt do mnie się nie zwracał. Kościół katolicki zabrał głos, jestem wdzięczny za to. Dla nie najważniejsi są wierni - odparł abp Kondrusiewicz.

Duchowny opowiedział też, jak Kościół katolicki na Białorusi pomaga protestującym. Przede wszystkim przez Caritas. Jak ktoś się zwraca do Kościoła i prosi o taką pomoc, to nawet zorganizowaliśmy taki centralny punkt w Caritasie. Więc we wszystkich parafiach wiedzą, dokąd telefonować i o jaką pomoc prosić.

***

Marcin Zaborski: Księże biskupie, zna ksiądz już odpowiedź na pytanie dlaczego nie może ksiądz wrócić do domu, na Białoruś?

Abp Kondrusiewicz: Przyjechałem do Polski na Pierwszą Komunię Św. syna mojej siostrzenicy. Moja siostra zginęła już dawno, więc przyjechałem, żeby te więzi rodzinne podtrzymywać. Przy okazji miałem jeszcze kilka celebracji w archidiecezji białostockiej.  Kiedy wracałem w poniedziałek do domu, na granicy białoruskiej powiedziano mi, że nie mam prawa wjazdu. Spytałem dlaczego, ale nie było komentarza. Do kogo mam się zwracać? Podano mi adres Głównego Urzędu Służby Pogranicznej w Mińsku, więc tam się we wtorek zwróciłem. Na razie nie mam żadnej odpowiedzi.

Żadnej odpowiedzi na to pismo wysłane do Mińska?

Tak, do tego urzędu. Powiedzieli, że to zostawiają bez komentarza, więcej nic nie mam, żadnych wiadomości.

A czy jadąc do Polski ksiądz biskup podejrzewał, że może być problem z powrotem, z wjazdem na Białoruś?

Absolutnie, mi to nawet do głowy nie przyszło. Tutaj jeszcze może taki szczegół: Kiedy wjeżdżałem do Polski przekazano mi, że albo będę musiał iść na kwarantannę, albo muszę mieć pozwolenie od służb sanitarnych. Wróciłem więc do Grodna, żeby to pozwolenie otrzymać, przekraczałem granicę białoruską z powrotem, nikt mi nic nie mówił. Nawet jeszcze śmiali się ze mnie, że Polacy mnie nie wpuścili. Śmiali się, bo znają mnie. Z powrotem jechałem, nikt nic nie mówił, ja absolutnie nie podejrzewałem...

Aleksander Łukaszenka mówi teraz tak: "Arcybiskup Tadeusz Kondrusiewicz jest liście osób z zakazem wjazdu, wspólnej liście dla Białorusi i Rosji" i dalej: "Arcybiskup nagle wyjechał na konsultacje do Warszawy i otrzymał tam określone zadania. On powinien żyć według prawa, a jeśli poszedł w politykę i pociągnął ze sobą wierzących katolików, którzy są wspaniałymi ludźmi, to odpowiedzialność jest podwójna" - mówi Łukaszenka.

Ja nie byłem nawet w Warszawie i żadnych konsultacji nie prowadziłem. Byłem, dosłownie, z posługą duszpasterską w Polsce i nic więcej.


Księże biskupie, w telewizji Trwam mówił ksiądz, że Białorusini dojrzeli do tego, żeby zawalczyć o swoje prawa. Gdzie jest źródło tej gotowości? Dlaczego właśnie teraz tak bardzo się przebudzili?

Świat się zmienia, przychodzą nowi ludzie. Oni mają inne spojrzenie na świat. Poza tym, tak dużo ludzi nie jest zadowolonych z wyborów, z prowadzenia wyborów i tak dalej. Ja nie byłem na tych wyborach - tzn. byłem na wyborach, głosowałem, ale ja nie liczyłem głosów, nie wiem. Bo jakieś takie zamieszanie jest no i już nowa generacja ludzi jest. I ci ludzie inaczej trochę myślą. I oni by chcieli może większej przejrzystości, więcej chcieliby wiedzieć. Dlatego zobaczmy teraz - trzy dni temu rozpoczął się nowy rok szkolny, ilu studentów jest na ulicach miasta. Więc tutaj trzeba siadać do stołu rozmów, ja tak zachęcałem wszystkich, od razu jak te rozruchy się rozpoczęły, szczególnie pierwsze trzy dni, gdy były ofiary śmiertelne. Trzeba siadać do stołu rozmów.

No właśnie, na razie są protesty, są rozruchy, rozmów nie ma. I na początku, jeszcze w połowie sierpnia ksiądz biskup mówił: "To jest biała, pokojowa rewolucja." A teraz to już są inne słowa, bo słyszę np. tak: "Boję się, że może dojść do jakichś porachunków. A to grozi wojną domową."

No właśnie, bo widać tych ludzi, którzy chodzą po Mińsku, noszą transparenty, gdzie jest napisane: "Pamiętamy, nie darujemy." My, jako Kościół, jesteśmy absolutnie przeciwko temu. Trzeba przebaczyć, trzeba darować. Ciężko to jest. Oczywiście sprawiedliwość to jest jedna sprawa, ale miłosierdzie to jest druga sprawa - miłość bliźniego. Może ktoś się myli? Trzeba dążyć do tego, a jeżeli tego nie będzie, to może dojść do wojny domowej. Wtenczas będzie katastrofa.


Ale jak przebaczyć, księże biskupie, widząc skalę okrucieństwa? Widząc tortury? Czytając o gwałtach, których dopuszczają się ludzie Łukaszenki?

Trzeba patrzeć na Chrystusa na krzyżu, który powiedział "Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią!". Trzeba słuchać słowa św. Jana Pawła II, który jeszcze w 2000 roku, w roku jubileuszu chrześcijaństwa, kiedy były różne uroczystości jubileuszowe, i więźniów, i prześladowanych, itd. I wtenczas on też nawoływał do przebaczenia. Oczywiście do pokuty - pokuta też powinna być, bez tego nie może być - ale do przebaczenia i mówił, że przebaczenie nie jest jakimś znakiem słabości, ale znakiem siły, mocy, bo przede wszystkim przezwyciężamy siebie samego, swój egoizm, swoje ja. Ale trzeba wiedzieć, że jest jeszcze inny człowiek. Może się myli? I na pewno jest dużo takich ludzi, którzy się mylą. My też się mylimy, też jesteśmy grzeszni. Ale trzeba przebaczyć, bo miłość jest budująca. Miłość buduje, miłość jest kreatywna, a nienawiść i złość tylko burzą wszystko.


A czy białoruski Kościół katolicki wspiera opozycję wobec Łukaszenki?

My nie zajmujemy ani jednej, ani drugiej strony - my nawołujemy do pokojowego rozwiązania tego konfliktu. Przed wyborami zazwyczaj tak jest, że dużo ludzi pyta, na kogo głosować. Była moja specjalna odezwa. Kościół nie mówi o tym, na kogo głosować - nie może nawet mówić, bo to nie jest jego zadanie. Ale Kościół nawołuje do tego, aby dobrze patrzeć na wyborcze programy kandydatów - nie tylko te ekonomiczne, polityczne, społeczne, ale również i moralne. I tutaj jest wielki problem. Bo, powiedzmy, jeden ksiądz zatelefonował i mówi: tutaj ludzie przyszli do księdza i mówią tak - biskup nawoływał, żeby studiować programy, jak kandydaci odnoszą się do życia moralnego. No tak słuchamy, patrzymy, że nikt nic nie mówi w ogóle. Wiemy dobrze, że prezydent Łukaszenka jest przeciwko LGBT. Znowu jest pytanie. Kościół nie zajmuje żadnego (stanowiska - red.), ale nawołuje do przejrzystych wyborów, do sprawiedliwych wyborów, do prawdy. I do tego, aby państwem kierował człowiek, który zachowuje normy moralne.